Ogłoszenie



Zapisy Otwarte Zapisy Otwarte Zapisy Otwarte Zapisy Otwarte Zapisy Zamknięte Zapisy Zamknięte Zapisy Zamknięte

#16 2014-10-23 19:01:46

 Shadow

http://i.imgur.com/sg2JZNK.png

10593558
Call me!
Zarejestrowany: 2011-04-22
Posty: 316
Punktów :   10 
Fabularnie: Wolny
Liczba wykonanych misji: 0
Magia: DDS, Fala Uderzeniowa
Multikonta: Revan, Alaude
Klejnoty: 20.000

Re: Sala nr. 41

Nie było nic gorszego niż Sakebi, która jest właśnie na kacu. Wyprowadzić z równowagi mogło ją dosłownie wszystko i wcale nietrudno było to zrobić, gdy ogarniała mniej więcej to co się wokół niej dzieje. Dlatego też, gdyby był przytomny, to z pewnością dałby stosowny instruktarz lekarzom, w których godzinach należy do niej dzwonić. Prawdę mówiąc najlepszy termin to byłby nigdy i po prostu bez echa puścić tą hańbę, jaką na siebie zrzucił po takiej przegranej. No ale jednak przyszła tu. W głębi serca czuł jakąś ulgę, albo coś w stylu szczęścia. Ktoś się nim zainteresował i nie był to ktoś, komu zależy tylko i wyłącznie na jego umiejętnościach. Nie dał po sobie tego poznać oczywiście, dlatego też całe jej wejście skwitował swoim starym chłodnym spojrzeniem.
- Proszę Cię, chociaż ty mnie nie denerwuj... - wiedział doskonale, że to był tylko sarkazm, ale jednak wolał nie wdawać się w kolejną głupią dyskusję. Jeśli nawet pojawiłyby się jakieś śladowe ilości zazdrości u Sakebi, to jednak nie miała o co być zazdrosna, żadna konkurencja prawdę mówiąc. Dopiero gdy do niego podeszła i usiadła przy nim, poczuł się dziwnie. To nie było przyjemne uczucie. Znowu to do niego wróciło... Duma dała o sobie znać po raz kolejny. W głowie miał tylko myśli, że dał się sprać, że musi teraz polegać na kimś, że kogoś martwi swoim stanem... Mało tego, Sakebi ewidentnie nie trafiła ze swoim komentarzem. Gdyby powiedziała o kimkolwiek innym, ale nie o matce, to zapewne poszłoby to gdzieś bokiem, ta jednak tylko podwoiła jego fatalne samopoczucie. Wszakże, Giotto został prawie zabity przez tych samych, którzy pozbawili życia jego matkę. Było to dość niezręczne, gdyż naprawdę poczuł się źle. Jak ma pomścić matkę, skoro sam ledwo przeżył? Jest żałosny. Bez słowa, po odgarnięciu włosów na bok, przechylił głowę w przeciwną stronę do swojej żony, gapiąc się na ścianę. Dla tak dumnego człowieka jak Nero, było to o wiele gorsze niż ból fizyczny, nie mógł jednak jej pouczyć, gdyż gdyby się odezwał, to automatycznie by się na niej wyżył, ewentualnie poprosił o dobicie go. A wszystko przez to, że są w legalnym związku ze sobą, a nic o sobie nie wiedzą. Nieświadoma Sakebi bardzo go teraz zraniła, nie czuł jednak urazy do niej, a do samego siebie. Przez najbliższy czas w lustro nie spojrzy, żeby nie zrobić sobie krzywdy jakiejś...

Offline

 

#17 2014-10-23 19:58:24

Sakebi

http://i.imgur.com/09Nub61.png

Zarejestrowany: 2014-10-22
Posty: 7
Punktów :   
Magia: Krwi
Klejnoty: 20.000

Re: Sala nr. 41

W sumie mogła nigdy nie odebrać i po prostu spać dalej aż do trzeciej popołudniu, więc po części sama sobie była winna. Jednak jeżeli już się tutaj pofatygowała i raczyła się w ogóle zainteresować, znaczyło to, że naprawdę nie ma tego głęboko gdzieś i jest w pełni świadoma, że właśnie się angażuje. Nie do końca wiedziała w co, ale liczył się sam fakt, że nie siedzi tutaj i nie zwija się ze śmiechu, bo gdyby była w swoim zwyczajowym humorze, zapewne by to robiła. Nawet nie wzięła paru głębszych dla odwagi, bo przecież miała jej aż na dość. Choć już parę razy przeszło jej przez myśl, żeby zamiast do szpitala wejść do jakiegoś baru i czynić swoją powinność. Trzeba to przyznać, los ją kusił niemiłosiernie i sama nie wiedziała, co ją od tego powstrzymało. Bo na pewno nie silna wola.
- Jeżeli tak bardzo chcesz, to mogę wstać i wyjść. Mam tyyyle lepszych rzeczy do roboty, a jednak jestem tutaj i patrzę na ciebie, obraz nędzy i rozpaczy. Doceń to. - odparła, posyłając mu równie chłodne spojrzenie co jego. Może jej oczy nie były ciemne i pełne grozy, ale ich bladoniebieskie tęczówki spełniały swoją rolę i nadawały jej równie znudzony oraz bezuczuciowy wygląd. Przeczesała włosy placami i wsunęła je za ucho, spoglądając na Shada badawczo. Nie próbowała sobie wyobrażać kto go tak załatwił, wcale nie dlatego, że nie obchodziło ją to wcale, a dlatego, że jest kobietą, która ma tendencję do dramatyzowania i wyolbrzymiania. Lepiej nie, z tego mogą wyjść różne rzeczy, a jeśli przypomni je sobie po pijaku, będzie masakra.
Zmarszczyła brwi, gdy odwrócił głowę, bo nie do końca rozumiała o co chodzi. Powiedziała coś nie tak? Ma dość jej widoku, chociaż dopiero co przyszła i nie wyglądała aż tak źle? Może od tej masakry dostał jakichś dziwnych zmian organizmu i dostał w prezencie PMS?
- I co, teraz będziesz strzelać fochy? Taki duży chłop. - mruknęła cicho, starając się nie uśmiechać. Położyła dłoń na jego policzku i obróciła jego twarz z powrotem w swoim kierunku. Uniosła pytająco brwi i przez moment milczała. Dopiero po chwili postanowiła przerwać niezręczną ciszę. - Powiesz mi, co się stało, czy dalej mam gdybać i, hipotetycznie, się martwić? Hm? A może mam skoczyć oknem jak tamto czerwone coś i zniknąć z twojego życia? Shad, co jest? - zadawała pytania jedno po drugim, praktycznie nie dając mu chwili na odpowiedź. W końcu skończyła, kiedy zauważyła, że zaczyna się denerwować. Przygryzła lekko wargę, jednak nie zabrała dłoni z jego policzka. Prawdopodobnie dlatego, że nie chciała.

Ostatnio edytowany przez Sakebi (2014-10-23 21:35:28)


https://33.media.tumblr.com/399a23ec6d7b6b30a47cf2e1023b5a22/tumblr_naam3cd5xG1qdxux9o8_500.gif
No matter what we breed, we still are made of greed.
This is my kingdom come, this is my kingdom come.

Offline

 

#18 2014-10-23 21:29:52

 Shadow

http://i.imgur.com/sg2JZNK.png

10593558
Call me!
Zarejestrowany: 2011-04-22
Posty: 316
Punktów :   10 
Fabularnie: Wolny
Liczba wykonanych misji: 0
Magia: DDS, Fala Uderzeniowa
Multikonta: Revan, Alaude
Klejnoty: 20.000

Re: Sala nr. 41

Żeby to było takie łatwe... Sakebi prawdę mówiąc nie robiła mu żadnej łaski. Mogła tu nie przychodzić, może sobie wyjść, a może tutaj zostać. Jemu jest to w tej chwili obojętne. Nie stałoby się to, gdyby nie nawiązała głupim tekstem do jego matki. Nie wyolbrzymiał tego, to było tak zakorzenione w jego osobowości, że każde niepowodzenie w kierunku dokonania zemsty i anihilacji demonów, było dla niego ciosem prosto w serce. Nie miał siły się drzeć, rozładować swojej złości, czy chociażby utrzymywać stan obojętności.
- Nikt Ci nie kazał tu przychodzić... - wymamrotał, gdy obrócił głowę. Skoro ma tak dużo lepszych rzeczy do roboty, to niech się nimi zajmie. Nie są do siebie przywiązani niczym poza umową prawną, którą podpisali będąc nie w pełni świadomi tego co robią. Jego głowa została przywrócona do poprzedniej pozycji, dzięki której mógł podziwiać Sakebi. Nie mógł się temu oprzeć, gdyż gdyby spróbował zareagować jakoś bardziej gwałtownie, połamane żebra dałyby o sobie znać. Umyślnie unikał jej wzroku, nie chcąc spojrzeć jej w oczy. Był słaby, przeraźliwie słaby. I to było w tym wszystkim najgorsze. Nie ma nawet odwagi rozmawiać oko w oko z własną żoną, co za poniżenie...
- Pokonał mnie demon... to się stało... - wyrzucił z siebie, dalej unikając spotkania się oczami w jednym punkcie. Dopiero teraz zrozumiał, że coś jest nie tak. Po odejściu tej demonicy, nie czuł jej zapachu. Ba! nie czuł jej zapachu nawet wtedy kiedy była wewnątrz. Specjalnie wziął większy wdech i nic nie poczuł, znowu. Jego źrenice momentalnie się rozszerzyły, był nie tyle co przestraszony, co po prostu bezsilny. Spróbował skumulować energię w swojej prawej dłoni, chcąc wytworzyć cokolwiek ze swoich magicznych zasobów... i nic!
- Odejdź... - chodziło mu o chwilę obecną, nie chciał tak naprawdę żeby wyszła. Odgarnął jej rękę na bok i mimo uciskającego bólu klatki piersiowej, podniósł górę ciała z łóżka i zaciskając zęby, wyprostował jedną rękę w stronę okna. Spróbował znowu wykrzesać z siebie trochę mocy magicznej, wytworzyć jakąś falę uderzeniową, strzelić jakimś mrocznym promieniem, cokolwiek, co pozwoli mu na odgonienie tych myśli, które teraz ma w głowie... nic się nie udało... Pochylając się lekko nad dłońmi, spojrzał na nie całkowicie zaszokowany, stracił swoją moc. Czy to była cena przegranej?
- Co się do cholery ze mną dzieje...? - przyjrzał się uważnie swoim dłoniom. Miał drgawki, ledwo utrzymywał je nad pościelą, a i żebra dawały cały czas znać o sobie. Był zdruzgotany, ze zdenerwowania machnął prawą ręką, zrzucając nieumyślnie z półki jakieś jedzenie oraz tabletki i strzykawki. Gwałtownie położył górę ciała na poduszce i spojrzał ślepo w sufit, czując ból w klatce piersiowej, który jednak teraz był dużo mniej istotny, niż to co stało się z jego mocą. Stał się bezużyteczny, to było bardzo ciężkie dla niego.
- Od kiedy ja jestem taki słaby? - mruknął do siebie, całkowicie zapominając o obecności Sakebi. Dopiero po chwili sobie o niej przypomniał i od razu na nią spojrzał. Teraz tylko cud uratuje go od zrobienia jakiejś głupoty.

Offline

 

#19 2014-10-23 22:09:23

Sakebi

http://i.imgur.com/09Nub61.png

Zarejestrowany: 2014-10-22
Posty: 7
Punktów :   
Magia: Krwi
Klejnoty: 20.000

Re: Sala nr. 41

Niewiele brakowało, żeby po prostu wywróciła oczami, powiedziała słynne "rób, co chcesz", po czym wstała i wyszła. Zaczynała się irytować, jednak nie wiedziała czy to jego zachowanie wprowadzało ją w ten stan, czy może bycie trzeźwą w takim momencie było dla niej zbyt wielkim wyczynem. Mówią, że niewiedza nie chroni nikogo, a jednak w tym wypadku była kluczowa i nie można było się nie zgodzić, że Sak nic nie wiedziała o traumach z dzieciństwa, jakie przeżył Shad. Gdyby wiedziała, nie naruszałaby tak delikatnej granicy pomiędzy nimi, jaką była krucha linia przywiązania, trzymającą się nie wiadomo na czym, choć powinna się rozpaść w dniu, w którym powstała. Może miała głupie pomysły, ale na pewno nie była głupia.
- Tak, tak, wiem, łaski ci nie robię. Jak zwykle. - warknęła, jednak powstrzymała się od dalszych komentarzy, które były teraz zbędne, jeśli nie chciała wszczynać między nimi kłótni. Fuknęła nieznacznie, przymykając oczy, by powstrzymać się od wymownego spojrzenia obrażonej kobiety. W końcu uniosła powieki i z powrotem spojrzała na chłopaka. Unikał jej. Wstydził się, a ją ogromnie korciło, by to perfidnie wykorzystać. Jedynie cichy głosik wewnątrz jej głowy, prawdopodobnie sumienie, szeptał, że nie warto, bo i tak nie jest między nimi kolorowo. Starała się napotkać jego spojrzenie, wodząc wzrokiem po jego twarzy. Nie lubiła być okłamywana, choć sama łgała jak z nut. Książkowy przykład hipokryzji.
- Przegrana bitwa nie oznacza przegranej wojny. Weź się w garść. - powiedziała ostro, próbując go jakoś pocieszyć. Nie umiała zrobić tego inaczej, nie wiedziała, czy może w jakikolwiek sposób pokazać przed nim tę śmieszną, łagodną stronę, której momentami się wręcz brzydziła. Nigdy nie spotkała demona, ale sporo o nich słyszała, więc nie chciała mieć z nimi do czynienia. W ogóle.
Po raz kolejny zmarszczyła brwi. Na jej twarzy pojawił się wyraz niezrozumienia, a na usta cisnęło się kolejne "co ty robisz?". Dzisiaj Shadow zachowywał się bardziej niż dziwnie, co wprowadzało ją w zakłopotanie. A to z kolei budziło kolejne negatywne odczucia, bo Saki nie znosiła nie wiedzieć na czym stoi.
- Jak chcesz. - burknęła, odbierając jego życzenie dosłownie. Wstała z łóżka i wpychając ręce do kieszeni ruszyła do wyjścia. Naprawdę nie robiła mu łaski. Zresztą zawsze twierdziła, że nie będzie się pchać tam, gdzie jej nie chcą. Nic na siłę.
Zatrzymała się jednak, kiedy usłyszała jego pytanie. Stanęła w drzwiach i powoli odwróciła, patrząc nad niego spod grzywki, która wypadła zza jej ucha. Jego zachowanie budziło jeszcze więcej pytań, ale nie przynosiło żadnej odpowiedzi. Bardzo żałowała w tym momencie, że nie jest profetką.
- Co ty wyprawiasz? Uspokój się. - westchnęła głośno, po czym wróciła na wcześniej zajmowane przez siebie miejsce. Tuż przy jego boku. Oparła ręce po obydwu stronach jego głowy i nachyliła się nad jego twarzą niebezpiecznie blisko, na tyle by jej jasne włosy dotknęły jego czoła. - Słuchaj. Mogę być okropną żoną, paskudną kobietą. Ja wiem, że nie jestem twoją wymarzoną drugą połówką. Ale jeżeli liczysz, że wyjdę bez odpowiedzi, to się mylisz. Kimkolwiek byś nie był, w dziwny sposób wepchnąłeś się do mojego życia i teraz muszę się martwić. Chcę się martwić. - powiedziała agresywnie, licząc, że zobliguje go tym do wyjaśnienia jej całej sytuacji. Może nie robiła mu łaski. Ale jeżeli nie ona, to kto?


https://33.media.tumblr.com/399a23ec6d7b6b30a47cf2e1023b5a22/tumblr_naam3cd5xG1qdxux9o8_500.gif
No matter what we breed, we still are made of greed.
This is my kingdom come, this is my kingdom come.

Offline

 

#20 2014-10-23 22:56:56

 Shadow

http://i.imgur.com/sg2JZNK.png

10593558
Call me!
Zarejestrowany: 2011-04-22
Posty: 316
Punktów :   10 
Fabularnie: Wolny
Liczba wykonanych misji: 0
Magia: DDS, Fala Uderzeniowa
Multikonta: Revan, Alaude
Klejnoty: 20.000

Re: Sala nr. 41

Nie jak zwykle, tylko teraz. Przeważnie to ona miała na wszystko wyjebane, chodziła wiecznie nachlana, więc nie mogli nawet pogadać ze sobą normalnie. A teraz, gdy nadarzyła się w końcu ku temu okazja, jemu coś odjebało. To się nazywa właśnie kopanie leżącego. Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej. Gdyby więcej ze sobą rozmawiali, gdyby wiedzieli cokolwiek osobie, byłoby im dużo łatwiej. Nie są ze sobą od wczoraj, ale tak się właśnie zachowują. To głupie.
- Nienawidzę przegrywać... - był z nią teraz całkiem szczery. Mimo tego, że mówił bardzo niezrozumiale, ogólnikowo i w ogóle jakoś dziwnie, to jednak kipiało od niego aż prawdą. Złość wzięła nad nim górę, był przygnębiony, osłabiony i zły swoją postawą. Zamiast walczyć ze słabością, starał się ją zaakceptować, to nie była dobra droga.
Istotnie, mógł narobić trochę zamieszania. Ale jednak zwrócił tym jej uwagę, nie żeby teraz jej nie miał, ale przez moment przestraszył się, że Sakebi naprawdę stamtąd wyjdzie. Ta jednak wróciła, kiedy Giotto nie poradził sobie ze skupienie własnej magii. Kiedy nachyliła się nad nim, poczuł się dziwnie. Serce przyspieszyło, mało brakowało i by się udusił, gdyby nie w porę złapał oddech w całym tym zaskoczeniu. Patrzył jej w oczy pytającym wzrokiem. Mogła się tam doczytać wszystkiego, łącznie ze strachem i niemocą. Przez tą jedną chwilę odsłonił się jej tak, że mogła z niego czytać jak z otwartej książki. W końcu zdziwienie zamienił w swój standardowy chłód. Całe szczęście, bo jeszcze trochę i mogłaby go rozszyfrować, na to nie mógł pozwolić.
- Walczyłem z demonem... przegrałem... odebrał mi magię... ośmieszył mnie... - każde kolejne słowo przyprawiało go o ból. Ciężko opowiadać o tym, jak się przegrało i dało się odebrać moc. Ale musiał komuś to powiedzieć, a ona była najodpowiedniejszą do tego osobą. Wyglądał teraz żałośnie, ale potrzebował wsparcia i szukał go właśnie u Sakebi. Wyrównał swój oddech, patrząc jej głęboko w oczy. Po chwili przesunął głowę w bok, patrząc się znów na ścianę.
- Jesteś dobrą żoną... ale musimy częściej rozmawiać... - co go tak nagle naszło na jakieś sentencje? Chuj go wie tego łowcę demonów.

Offline

 

#21 2014-10-28 19:38:30

Sakebi

http://i.imgur.com/09Nub61.png

Zarejestrowany: 2014-10-22
Posty: 7
Punktów :   
Magia: Krwi
Klejnoty: 20.000

Re: Sala nr. 41

Każdy ma swój sposób na radzenie sobie ze swoimi problemami. A to, że Sak wybrała taki a nie inny, to tylko i wyłącznie jej sprawa, dopóki nie robi w ten sposób nikomu krzywdy. Przynajmniej tak sobie to tłumaczyła. Alkohol nie był dla niej czymś złym, dopóki było się w tym dobrym - a trzeba przyznać, że akurat ona ma w tym spore doświadczenie. I może rozmowy z nią przyniosłyby jakiś skutek, zmieniły jej nawyki, jednak o gadanie było tu trudno.
- Jak każdy facet. - mruknęła, bagatelizując jego wyznanie, jak gdyby to było nic nadzwyczajnego. Naprawdę go nie rozumiała, jak zwykle zresztą, jakoś nie za bardzo nadawali na tych samych falach. A może po prostu to ona nie chciała się tym interesować? Mogło tak być, była konkretną kobietą, po prostu oczekiwała od niego wyjaśnień. Krótkich, zwięzłych i na temat, nie pomyślałaby, że będzie teraz siedzieć tuż obok niego i słuchać o jego uczuciach.
Nie zauważyła również jego zaskoczenia, kiedy wykonała swój nagły ruch. Miała tendencję do robienia agresywnych rzeczy, wpychając się w czyjąś przestrzeń osobistą na tyle blisko, by druga osoba mogła czuć na skórze jej ciepły, miarowy oddech. Wbiła swoje przeszywające spojrzenie w jego oczy, wręcz gapiąc się na niego tymi lodowatymi oczyma, nie odczuwając nawet najmniejszego skrępowania. Taki sposób wydawał jej się teraz najbardziej skuteczny, jeśli chodziło o wyłuskanie od niego informacji. Wiedziała, że był rozbity, może nawet zdesperowany, ale nie chciała, żeby to przeszkodziło jej w jasnej ocenie sytuacji. Lubiła wiedzieć na czym stoi.
- Odebrał ci magię? - zupełnie pominęła całą resztę, a na jej twarz wpłynął wyraz głębokiego zdziwienia. Znowu zmarszczyła brwi, to był jej sposób na wyrażanie pełnej konsternacji. - Jak? - nie do końca mogła sobie zobrazować całą tę akcję. To nie tak, że mu nie wierzyła - w końcu leżał tu, pod nią de facto, wyglądając jak nieboski stwór, a to był wystarczający dowód. Zresztą gdyby nawet nie był taki, jego konwulsyjne działania sprzed chwili utwierdziły ją w przekonaniu, że kolorowo nie jest i nie powinna się z niego śmiać.
- Co? - pokręciła głową, jakby właśnie usłyszała największy absurd swojego życia i gwałtownie się wyprostowała. Zaplotła ręce pod piersiami i siadła prosto, będąc teraz bokiem, a prawie że plecami, do Shada. - Rozmawiać, mówisz. No dobrze, możemy pogadać. Ale o czym? O pogodzie? O polityce? O rozmiarze mojego stanika? Ja ci nie wróg, pytaj ile wlezie, ale jakoś nie widzę sensu.


https://33.media.tumblr.com/399a23ec6d7b6b30a47cf2e1023b5a22/tumblr_naam3cd5xG1qdxux9o8_500.gif
No matter what we breed, we still are made of greed.
This is my kingdom come, this is my kingdom come.

Offline

 

#22 2014-10-29 21:17:51

 Shadow

http://i.imgur.com/sg2JZNK.png

10593558
Call me!
Zarejestrowany: 2011-04-22
Posty: 316
Punktów :   10 
Fabularnie: Wolny
Liczba wykonanych misji: 0
Magia: DDS, Fala Uderzeniowa
Multikonta: Revan, Alaude
Klejnoty: 20.000

Re: Sala nr. 41

Istotnie, każdy reagował na to w inny sposób. On bywał spokojny, ale jak przychodziło co do czego, to nerwy mu puszczały, tak jak teraz. Z odebraniem magii nie było żartów, nie mógł czuć się pewnie, ani tym bardziej bezpiecznie. Wszakże, co to za łowca demonów bez jakichkolwiek zdolności? Teraz nawet tinky winky mu napierdoli, jak będzie się za bardzo rzucać. I to jest w tym wszystkim najsmutniejsze, ta jego niemoc. On nawet nie może nic zrobić w tej sprawie, bo pójście samemu na Tartaros, to już nawet nie pewna śmierć, a chujnia wszechobecna.
- Nie mam pojęcia... - w rzeczy samej, Shadow był już wtedy nieprzytomny. Pamiętał tylko jakieś słowa Ogi, których znaczenia niestety nie znał przez swój stan. Film mu się urwał, a nazajutrz obudził się połamany, z brakiem swoich umiejętności magicznych. Wiedział tyle co ona, chociaż w sumie nawet nie, bo ona przynajmniej wiedziała, w jakim szpitalu Giotto leży.
- Rozumiem, że my jesteśmy trochę innego rodzaju małżeństwem... ale powinniśmy chociaż próbować żyć tak jak ono... - nie umiał tego wytłumaczyć, ale chciał dobrze. W sumie gdyby poznali się lepiej, rozmawiali częściej, przebywali ze sobą dłużej, mogliby znaleźć wspólny język i no może nawet się zakochać? To była jednak bardzo daleka alternatywa, która z pewnością nie ma racji bytu, no bo po co?
- Z drugiej strony... zawsze istnieje coś takiego jak rozwód... Skoro nikomu z nas nie zależy, to po co się męczyć? To właśnie to jest bezsensu, cały ten związek, nie rozmawianie ze sobą. - nie mógł powiedzieć, że nie był zdenerwowany, bo był. Coś tam musiało być takiego, że nawet taki gbur jak on, dał się zaciągnąć pod ołtarz. Całe szczęście nikt nie wie kogo to był pomysł, ani jak szybko to się stało, chociaż tyle dobrego.
- Zrób coś dobrego i zapytaj za ile stąd mogę wyjść... muszę z kimś pomówić... - skoro już tu była, to mogła zapytać jakieś pielęgniarki, czy chuj wie kogo o tą możliwość. Może nawet zdąży do domciu na obiad, który ugotuje mu żona. Ha ha, bardzo kurwa w chuj śmieszne.

Offline

 

#23 2014-10-29 22:03:35

Sakebi

http://i.imgur.com/09Nub61.png

Zarejestrowany: 2014-10-22
Posty: 7
Punktów :   
Magia: Krwi
Klejnoty: 20.000

Re: Sala nr. 41

Jej nerwy puszczały bardzo często - jak to zresztą kobiecie. Kwestia czasu, mrugnięcie okiem i już była nie w humorze. Była zmienna jak pogoda, co nie trudno było dostrzec, nawet gdy jej się zbyt dobrze nie znało. Jednak nikt nie rozszyfrował czy to jej widzimisię, czy może wahania nastrojów spowodowane zapitą psychiką. Obydwa rozwiązania równie prawdopodobne, co dawało jeszcze większe utrudnienie rozwiązania tej zagadki. Po prostu taka była, sama nie wiedziała czego chce czasami, przy czym miała w gruncie rzeczy innych dalej niż gdzieś.
- Nie możemy tego tak zostawić, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? - nie do końca wiedziała czemu użyła tu liczby mnogiej, jakby nagle poczuła się odpowiedzialna. Naprawdę nie rozumiała, dlaczego wcisnęła to "my". Choć bardzo prawdopodobne jest to, że ta pomoc będzie wyglądała tak: on będzie szukał swojej magii, walcząc, by ją odzyskać, a ona będzie się zastanawiać czy ciasto wyrośnie jak zamiast wody doda się rumu. Ale były z tego plusy - jeśli wróci, w domu będzie czekał tort!
- Nie wiem, jak żyją małżeństwa... Jesteś moim pierwszym mężem, bo mój związek z alkoholem jest czysto platoniczny. - wyznała, robiąc minę jakby była blisko śmiechu, ale było to dla niej na tyle nie na miejscu, że za wszelką cenę próbowała się powstrzymać. Ją to niezmiernie bawiło, ale Shad nie wyglądał na takiego, co byłoby mu teraz do śmiechu, więc dzielnie postanowiła zachować się jak dorosła kobieta.
- Prawda jest taka, że jeżeli weźmiemy rozwód, to ty nie znajdziesz sobie żadnej lepszej, bo kto by chciał takiego ponurego dziwaka, a mnie nie będzie miał kto odwodzić od pomysłu upicia się aż do wpadnięcia w śpiączkę. Żadne z nas nie ma korzyści, więc po co? - powiedziała, posyłając mu zwyczajny uśmiech, który był naprawdę rzadkim gościem na jej twarzy. Naprawdę miło czasem zaśmiać się bez nutki sarkazmu czy kpiny. Albo zboczenia spowodowanego przedawkowaniem alkoholu.
- I widzisz? Rozwiódłbyś się ze mną i kto by chodził pytać panie pielęgniarki o twoje zdrówko, uporczywie starającnie gapić się w ich cycki? Zginąłbyś beze mnie! - znowu wpadła na dziwny tor sarkazmu, jednak wstała z łóżka i wyszła z sali. Nie było jej chwilę, po czym wróciła, powłócząc nogami. Stanęła przed jego łóżkiem i założyła ręce pod piersiami, wysuwając jednak jedną wprzód, by hipotetycznie gestykulować. To wygląda mądrze.
- Więc. Albo nawiązujesz bliski kontakt z tym łóżkiem przez dwa tygodnie, albo... - tu zatrzymała się, by na jej usta wpełzł psychopatyczny uśmieszek - Pozwalasz działać swojej ukochanej Sakuni, która jest najlepsza w wynoszeniu kalek ze szpitala. Twój wybór.


https://33.media.tumblr.com/399a23ec6d7b6b30a47cf2e1023b5a22/tumblr_naam3cd5xG1qdxux9o8_500.gif
No matter what we breed, we still are made of greed.
This is my kingdom come, this is my kingdom come.

Offline

 

#24 2014-10-30 12:45:07

 Shadow

http://i.imgur.com/sg2JZNK.png

10593558
Call me!
Zarejestrowany: 2011-04-22
Posty: 316
Punktów :   10 
Fabularnie: Wolny
Liczba wykonanych misji: 0
Magia: DDS, Fala Uderzeniowa
Multikonta: Revan, Alaude
Klejnoty: 20.000

Re: Sala nr. 41

Jeśli posiadając magię, Shadow nie był w stanie nawet zranić tego demona, który odebrał mu moc, to bardzo prawdopodobne jest, że bez niej jest w stanie zrobić podwójne nic. Ona nie znała całej sytuacji. Oboje nie znali okoliczności, przeciwnika, po co to wszystko było i dlaczego akurat on był ofiarą? Tego ostatniego mógł się w sumie trochę domyślać, gdyż jak sam Oga stwierdził, Crime Sorciere jest największym zagrożeniem. Jednakże, dlaczego nie zaatakował wtedy jeszcze Darkera? To było dziwne.
- Ty nigdzie się stąd nie ruszasz. Wracasz do domu. - włączył mu się tryb rozkazujący, jednakże podświadomie był to impuls, który chciał mu wysłać tylko jedną wiadomość: "Sakebi musi być bezpieczna". Dlatego też użył takiego zwrotu, a nie innego. Giotto musi wpierw porozmawiać z Drewem, Darkerem i Cloudem, żeby przedstawić im całą sytuację ze swojego punku widzenia. Zapewne zabójca demonów elektryczności już poinformował o wszystkim Crime Sorciere, jednakże Nero może wyjaśnić wiele rzeczy, których mag przebywający z nim w czasie tej masakry, nie mógł powiedzieć.
- Jeśli zrezygnowałbym z ciebie, żadnej bym już nie szukał... - czy to było jakieś wyznanie? W sumie, mogło być, to bardzo prawdopodobne. Wraz z przyjściem tutaj Saki poczuł się ważny dla kogoś, ktoś zainteresował się jego stanem zdrowia i go odwiedził. Niby był to obowiązek chociażby przez to, że przejęła jego nazwisko, jednakże on tego tak nie postrzegał. Coś musiało być na rzeczy.
- Masz rację. Ożeniłem się z tobą tylko z tego powodu. - zaśmiał się lekko, gdyż ten sarkazm też mu się udzielił. Wcześniej jednak zwrócił uwagę na jej uśmiech, nie był to codzienny widok, ba! widział go chyba pierwszy raz w życiu, gdy nie była pod wpływem alkoholu. Zdecydowanie częściej musi go używać, bo umie się uśmiechać, nie ma ku temu żadnych wątpliwości. Kiedy wróciła, mało co włosy nie stanęły mu dęba. Nie dlatego, że miał tu siedzieć 2 tygodnie... ona chciała go stąd wynieść! Przecież oni się na pierwszych schodach zabiją!
- Musiałbym być naćpany, żeby pozwolić Ci na cokolwiek. Proponuję inny układ. W kieszeni płaszcza mam lacrymę teleportacyjną do naszego domu. Znikniemy stąd w ciszy, a ty będziesz o mnie dbać przez te dwa tygodnie jak najlepsza żona, co ty na to? - nie ma opcji, żeby dał się stąd wynieść. Tu nawet nie chodziło o jakąś dumę, a o ich bezpieczeństwo! Przecież wystarczyło wystawienie jakiegoś piwa, ginu, martini, czegokolwiek, choćby miało być za szybą jakąś pancerną, Sakebi od razu rzuciłaby Giotto w pizdu i zajęła się swoją pierwszą i najważniejszą miłością.

Offline

 

#25 2014-11-03 22:05:48

Sakebi

http://i.imgur.com/09Nub61.png

Zarejestrowany: 2014-10-22
Posty: 7
Punktów :   
Magia: Krwi
Klejnoty: 20.000

Re: Sala nr. 41

- Nie będziesz mi życia układał. - warknęła w odpowiedzi na jego rozkaz, wystawiając grożąco palec w jego stronę. Nie była osobą, która będzie się uginać pod innymi, nieważne kim by byli. Znając jej ognisty, wybuchowy charakter, nawet królowi lub mistrzowi gildii by podskoczyła, a co dopiero mężowi od siedmiu boleści, który mógł jej teraz co najwyżej naskoczyć.
Kiedyś mu się polepszy, ale póki co to ona miała przewagę.
Nie do końca rozumiała, że chodziło tu o jej bezpieczeństwo, bo wcale nie czuła się zagrożona. Nie odczuwała też nigdy opieki ze strony Shada, więc potraktowała jego słowa jak zwykły rozkaz. A ona się słucha tylko i wyłącznie siebie oraz tego, co podpowiadają jej te dziwne głosy po pijaku. Czasem bóg alkoholu wybiera cię do przebycia magicznej podróży i nie możesz się mu sprzeciwić.
- Masz rację, zresztą to i tak byłaby syzyfowa praca. - mruknęła, uśmiechając się szelmowsko. Lubiła się nabijać z ludzi, nawet jeżeli byli w opłakanym stanie. Każdy moment jest dobry, by stroić sobie żarty. Mało ważne, że druga osoba, ofiara, może mieć coś przeciwko.
- Kto by nie chciał wyjść za osobę tak uzdolnioną w piciu. - uśmiech przez chwilę nie schodził jej z twarzy, jednak nie zagościł na niej zbyt długo. Może i było jej w nim uroczo, ale nie była fanką szczerzenia się non stop. To niepoważne i psuje jej image. Ciężkie życie samodzielnej kobiety, która musi odstraszać chętnych do podrywu czy jakiejkolwiek innej interakcji swoim suczym wyrazem twarzy.
- Pół planu mi się podoba. To z opieką nie wydaje mi się atrakcyjne. - powiedziała, podchodząc do jego płaszcza. Wyjęła z kieszeni lacrymę i rzuciła w niego, nie za bardzo przejmując się, że zrobi mu kolejne kuku, albo czy w ogóle złapie. - Orientuj się. - wycedziła już zupełnie po fakcie, uśmiechając się jak demon z najgorszych czeluści piekieł. - Na trzeźwo skakania nad tobą nie przeżyję.


https://33.media.tumblr.com/399a23ec6d7b6b30a47cf2e1023b5a22/tumblr_naam3cd5xG1qdxux9o8_500.gif
No matter what we breed, we still are made of greed.
This is my kingdom come, this is my kingdom come.

Offline

 

#26 2014-11-05 20:23:34

 Shadow

http://i.imgur.com/sg2JZNK.png

10593558
Call me!
Zarejestrowany: 2011-04-22
Posty: 316
Punktów :   10 
Fabularnie: Wolny
Liczba wykonanych misji: 0
Magia: DDS, Fala Uderzeniowa
Multikonta: Revan, Alaude
Klejnoty: 20.000

Re: Sala nr. 41

Oj będzie będzie, tylko Sakebi jeszcze o tym nie wie. No bo, jak tu wytrzymać z facetem, który nie może się ruszyć praktycznie z łóżka i przez kilka najbliższych dni, a może nawet tygodni trzeba się będzie nim zajmować? Powód zawsze się znajdzie, a on już o to zadba, żeby robiła wszystko co trzeba. Wiadomo, z jedzeniem sam sobie da radę, no ale ktoś musi je mu zrobić, prawda? To samo z resztą podstawowych czynności. Teraz był prawie jak Maciek z Klanu, wystarczy, że wejdzie jeszcze do wanny, wypije piwo "Bartek" i się najebie. W sumie nie głupi pomysł, może oboje najebani się dogadają, skoro już najebani się pobrali?
- W sumie, jak się napijesz to może więcej czułości okażesz, już nawet nie mówię o opiekuńczości, ale chociaż kanapkę mi zrobisz z dobroci serca. - znał Saki do tego stopnia, że wiedział, iż upicie się dziewczyny w jej przypadku było nie tyle co dobre, co po prostu wskazane. Zrzuciła by trochę z tonu, rozluźniła się, może nawet przez moment zachowywała się jak prawdziwa żona. Najebana Saki, to nieprzewidywalna Saki.
Chłopak całe szczęście miał jeszcze swój refleks i złapał lacrymę, która leciała w jego stronę, jednakże po ściśnięciu jej, instynkty odeszły na bok, a pojawiły się uczucia, uczucie bólu konkretnie. Poruszył się zbyt gwałtownie i to jeszcze ręką po tej stronie ciała, przy której ma najwięcej złamanych żeber. Syknął z bólu, zaciskając zęby. Bez słowa aktywował swój przedmiot, ostatnim ruchem wskazując na rzeczy, które leżały na stole w pokoju szpitalnym, a należały do niego. Najważniejszy był ten pierścień, który należał kiedyś do jego matki. Była to prośba w stronę żony, by zabrała te itemki jak będzie wychodzić.

<z/t> oboje (pisz już w mieszkanku, ominiemy zbędne formalności)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Oтeли Германия www.worldhotels-in.com www.ogrywamy.pl www.turysta24h.pl www.papuge.pl