Ogłoszenie



Zapisy Otwarte Zapisy Otwarte Zapisy Otwarte Zapisy Otwarte Zapisy Zamknięte Zapisy Zamknięte Zapisy Zamknięte

  • Index
  •  » Prace Fanów
  •  » Prawidłowy temat z Fickiem Silvy wita... #niedojebaniemózgowe rlz~!

#1 2014-11-23 02:11:52

 Silva

http://i.imgur.com/De2ZaEq.png

8300027
Zarejestrowany: 2011-06-21
Posty: 139
Punktów :   
Fabularnie: Brak danych.
Magia: Crimson Blades, Klątwa Wiatru
Multikonta: nope
Klejnoty: A kogo to obchodzi?

Prawidłowy temat z Fickiem Silvy wita... #niedojebaniemózgowe rlz~!

Wstęp


1. Stacja Kings Cross / Peron dziewięć i trzy czwarte

- Mam nadzieję, że nie będę musiał się za was wstydzić, wysyłać wam wyjców i tym podobne. - Surowy wzrok ojca spowodował, że dwa blondwłose aniołki zgodnie pokręciły głowami. Nie zamierzały się bowiem afiszować ze swoimi zdolnościami, wiedzą ani umiejętnością magii niewerbalnej przed końcem pierwszego tygodnia. Przynajmniej taki był plan.
- Świetnie, a teraz Dorothea zaprowadzi was do przedziału i pomoże z bagażem, zaś ja udam się do pracy. Uczcie się pilnie i naprawdę nie wysadźcie całej szkoły. No co najwyżej wieżę Gryffindoru. - Cyniczny uśmieszek na twarzy Moore'a seniora mówił sam za siebie i za to do jakiego domu należałby on sam gdyby podobnie jak Zabini i Malfoy uczęszczał do Hogwartu.
- Teraz brzmisz jak nasz ojciec. - Odparł z wyraźną dumą w głosie nieco wyższy aniołek imieniem Beliar. Nie lubił swojego imienia dlatego przez większość czasu rodzina oraz gosposia nazywała go Szatanem.
Kilka minut później kiedy pan Moore w końcu zniknął, opiekunka ledwo nadążyła za młodymi czarodziejami, którzy popędzili na dworzec by znaleźć swoich przyjaciół. Zabini i Malfoy wraz ze swymi ojcami już na nich czekali, wyglądało również na to że ten pierwszy ma dla nich jakąś dobrą wiadomość.
- Wujek Diabeł! Będę za tobą tęsknić. - Angel rzuciła się mężczyźnie na szyję, a ten jakby nigdy nic przytrzymał ją w powietrzu i zakręcił ignorując ludzi wokół oraz pokasływanie Dracona starającego się ukryć przed nimi swój śmiech.
- Też się cieszę Diablico, ale nie musisz się ze mną żegnać. Jadę z wami do szkoły. Przyjęto mnie na stanowisko Mistrza Eliksirów i będziemy się widywać na zajęciach. - Buźki całej trójki w tym małego Scorpiusa rozjaśniły się radością i tylko syn Zabiniego zdawał się nie być zainteresowany tą wiadomością. Malfoy senior poklepał go po plecach i posłał porozumiewawcze spojrzenie, chciał dodać chłopakowi otuchy, ale ten tylko się skrzywił bardzo wymownie dając mu znać co sądzi o całej sytuacji.
Po pożegnaniu z Dorotheą oraz Draconem, dzieciaki wraz z Wujkiem Diabłem odnalazły wolny przedział w pociągu, zajęły miejsca i przywdziały szaty szkolne. Podróż nowym dla nich środkiem lokomocji zleciała młodym czarodziejom szybciej niż się wydawało i pomimo drobnych incydentów takich jak krótkie starcie z Weasleyami, Potterami oraz młodym Lupinem nie działo się nic ciekawego.




2. Ceremonia przydziału

Wprowadzenie nowych czarodziejów do Wielkiej Sali w tymże roku przypadło profesorowi, którego staż w tej chwili był najdłuższy ze wszystkich obecnych na sali. Niski, niemalże karłowaty mistrz zaklęć poganiał spóźnialskich urokami przyśpieszającymi o bardzo małym natężeniu mocy. Zależało mu przede wszystkim by ceremonia przebiegła bez problemów. Nie przewidział tylko jednego. Filius Flitwick w całej swojej karierze profesora nigdy dotąd nie natknął się na nikogo kto tak jawnie zignorowałby jego zaklęcie samą siłą swego jestewsta. Zaciekawiony tym postanowił przyjrzeć się bliżej Moore'om na swoich zajęciach.
Pochód posuwał się do przodu swoim, nieco przyśpieszanym tempem, a jasnowłose diabełki już zdążyły uprzykrzyć życie paru osobom swoimi zaklęciami, których nauczyły się z książek przez wakacje. Nikt nie mógł uznać ich za winowajców bez dowodów i to właśnie sprawiało im największą frajdę w robieniu dowcipów.
Gdzieś w samym środku tej grupy znajdowała się ta dwójka podekscytowanych, jasnowłosych przyszłych ślizgonów. Cały tłum czekał bowiem na przydział do jednego z czterech domów. Nikt kto znał Bliźniaki Moore nie umieściłby ich nigdzie indziej niż w Slytherinie, tak samo sprawa się miała z młodym Malfoyem. Zabini pozostawał dla wszystkich zagadką, nawet dla tej trójki. Cichy, małomówny aczkolwiek bardzo pociągający młodzieniec. Z charakteru przeciwieństwo ojca, z wyglądu jego wierna kopia. Wbrew temu co myśleli wszyscy trafił właśnie do tego samego domu co nowa Trójca. Siadając przy stole nie pozwolili by ich rozdzielono, a reszta domowników wydawała się to akceptować bez zastrzeżeń. O Ślizgonach można było mówić wiele złych rzeczy, ale lojalność była jedną z cech, które wykształcili po upadku Voldemorta.

Obserwował tę czwórkę od kiedy znaleźli się w sali. Zdecydowanie gardził zachowaniem bliźniaków, ale zaintrygowała go postać ciemnowłosego Ślizgona, który wyraźnie należał do ich paczki. Giotto trzymał się na dystans niemalże od początku pobytu w Hogwarcie, nauka była dla niego najważniejsza, jednakże wraz z przybyciem nowej Trójcy wszystko miało się skomplikować. Jego spokojne życie zostanie zachwiane chociaż on jeszcze o tym nie wie. Sięgając po różdżkę wytworzył wokół siebie swego rodzaju niewidzialną tarczę, tak na wszelki wypadek i do końca uczty nie odezwał się do nikogo ani słowem.
Kawałek dalej w tłumie dawało się dostrzec blondwłosego trzynastolatka, którego włosy układały się w coś na kształt kolców. Dostrzegając go ze swojego miejsca w tłumie bliźniaki nie omieszkały się z tego ponabijać, ale w trakcie uczty nie zbliżały się by go poznać. Na to także znajdzie się czas w czasie roku szkolnego.


3.Tiara.

Zwykła Tiara należąca do Godryka Gryffindora. Szok malujący się na twarzy całego pierwszego roczniku domu Slytherina musiał odznaczać się na tyle wyraźnie by reszta domów zdawała się zaniepokojona, a wszystko to za sprawą dwóch osób konsumujących z należnym im spokojem kolację.
Uśmieszek Minerwy Mcgonagall potwierdzał tylko tezę starszych uczniów jakoby domyślała się powodów, które kierowały bliźniakami. Dwa jasnowłose aniołki bowiem sprawiły, że większość osób z ich rocznika uwierzyła w nieprawdopodobną historię o starej czapce.
- Okłamałaś mnie Moore! - Zza pleców jednego z bliźniaków wyrósł nagle chłopak o równie jasnej karnacji jak ich kolor włosów, przyjmujący dumną pozę i wcale nie zważający na śmiechy pobliskich Ślizgonów. Scorpius Malfoy – czarodziej, który jako pierwszy dał się nabrać. Pełen niedowierzania uśmiech na twarzy dziewczyny wyraźnie oznaczał kpinę z nowego towarzysza posiłku.
- Naprawdę? Dobrze, że mi to uświadomiłeś bo prawie zapomniałam Corpie. - Słysząc to zdrobnienie nawet siedzący po jej lewej Nathan Zabini musiał się zaśmiać bowiem młody Malfoy nienawidził kiedy zdrabniało się jego imię, a to nie różniło go zbytnio od ojca. - Chcesz mnie jeszcze w jakiś sposób oświecić czy pozwolisz wszystkim dokończyć posiłek? - Znudzona jego morderczym wzrokiem dziewczyna zwyczajnie podjęła przerwaną czynność, a nie spodziewając się niczego została zamknięta w uścisku blondyna. Ciszy szept tuż przy uchu niemal przejął ją zgrozą. Podchodzenie bardzo blisko do Angel kończyło się urazami na zdrowiu, a to co uczynił chłopak dodatkowo zakrawało o samobójstwo. Wyjście z szoku zabrało jej zbyt wiele czasu by zdążyła go złapać.
- Nie gniewam się Diablico, ale nie myśl sobie. Nie zapomnę. - W odpowiedzi dziewczyna pogroziła mu zaciśniętą pięścią i wróciła do swego talerza. Wprawiła tym w zdumienie wszystkich, którzy mieli przyjemność ją poznać, a niektórym pozwoliła wręcz odetchnąć z ulgą. Żadnych niespodziewanych wybuchów.


4. Pierwszy szlaban?


W tym samym czasie Blaise Zabini obserwując całą sytuację ze swojego miejsca przy stole nauczycielskim niemalże z poirytowaniem stukał końcem różdżki o blat stołu. Nie podobało mu się bowiem, że jego syn zamiast zajmować się piękną dziewczyną obok zwraca prawie całą swą uwagę na kolegów z domu oraz na siedzącą przy stole obok Krukonkę. Trwało to aż do zakończenia uczty oraz bardziej oficjalnej części. Przedstawiono wszystkich profesorów, a jego samego przywitano nie tylko burzą oklasków, ale także wiwatów ze strony Ślizgonów. Podnosząc się z miejsca powitał ich skinieniem głowy, następnie wygłosił krótką mowę o tym jak będą wyglądały lekcje w jego lochach.
- Kończąc część oficjalną chciałbym was wszystkich powitać w najlepszej szkole. Nie wahajcie się zawierać znajomości z pięknymi paniami z innych domów Wężyki albo podetnę wam ogonki. Ma wszędzie panować miłość. - Tym ostatnim rozbawił całą salę, nawet dziwnie naburmuszonych Gryfonów, których opiekunka należała do najsurowszych nauczycieli i jednocześnie dyrektorów w historii Hogwartu. - Dwa w jednym aka Bliźniaki Moore po wszystkim stawią się w moim gabinecie i porozmawiamy sobie o dowcipie, który zaburzył świadomość całego rocznika. - Tym razem najgłośniej śmiali się ludzie przy stole Godryka. Nie wiedzieli jeszcze, że Blaise nie zamierzał nikogo karać, a wręcz przeciwnie nagrodzić za pomysłowość. Nie minęło zaś wiele czasu jak wypowiedziała się reszta nauczycieli i całość dobiegła swego końca.

5. Kilka przemów i gratulacji później.


- Pierwszoroczni tutaj! - Nawoływali prefekci każdego domu, jedni mniej entuzjastycznie, a inni bardziej. Jedynymi, którzy nie ruszyli się z miejsca była czwórka ślizgonów, jakże by inaczej, z bliźniakami na czele. - Malfoy, Zabini, Moore ruszać tyłki. - Wszyscy pokręcili głowami, a zrezygnowani starsi koledzy postanowili ich olać i odeszli wraz z resztą dzieciaków.
Pozostała czwóreczka węży odczekała, aż salę opuszczą wszyscy poza Zabinim seniorem, podnieśli się i jak na komendę powędrowali za nim korytarzami do lochów. Ich spotkanie w biurze profesora Zabiniego nie trwało długo, pogratulował im bowiem najlepszego dowcipu od czasu bliźniaków Weasley, kazał im bardziej uważać na to co robią, a potem posłał do łóżek wysyłając patronusa by wskazał im drogę do Pokoju Wspólnego.



Koniec wstępu




Rozdział Pierwszy – „Krukon Ślizgonowi równy, Puchoni nie są jeszcze tragedią, a Gryfki są be...”

Wspomnienia pierwszej uczty, psikusa jaki zrobili wszystkim i pierwszego dnia szkoły spowodowały, że Angel odsłoniła się na jakiś czas przez co na jej czole wylądowała czekoladowa żaba. Nie zastanawiając się nad tym co robi rzuciła nią w stronę umykającego do drzwi brata. Pech chciał, że właśnie te drzwi od przedziału otworzył kapitan drużyny i smakołyk wylądował na jego nowej i do niedawna czystej szacie. Mordercze spojrzenie jakie otrzymała w zamian wiedźma spowodowało jedynie głośny wybuch śmiechu oraz zdziwione spojrzenie jej braciszka.
- To nie moja żaba tylko Beliara, wszelkie pretensje do niego.
- Nie ma mowy, to ty go trafiłaś!
- Jakbyście jeszcze nie zauważyli to stoję tuż obok. Zbierać tyłki, czeka nas narada, a was pierwszy mecz tego roku w rezerwie.
Znaczący uśmiech na twarzy kapitana sugerował brak jakichkolwiek żartów. Nie pomogły żadne protesty, prośby ani nawet groźby z ich strony kiedy przemierzali pociąg do specjalnie przygotowanego na naradę przedziału. Wchodząc przywitali się z wszystkimi, ale miny mieli co najmniej nietęgie. Poinformowanie o swojej decyzji najwidoczniej kapitan postanowił im zostawić w ramach dodatkowego smaczku w zemście za ubrudzenie nowych ubrań co ani trochę nie zdziwiło Angel. Czarownica od zawsze powodowała u niego czystą niechęć oraz wytwarzała mu wszelkie okazje do znęcania się nad nią, mimo to nigdy żadne z nich nie przekroczyło granicy nienawiści. W tym roku dziewczyna zamierzała nieco zmienić ich relacje bowiem w planach miała przejąć po nim stanowisko kapitana czy mu się to widziało czy też nie. Jedynym zagrażającym jej w tym kandydatem był Noah Silverstone, którego beztroska postawa działała dziewczynie na nerwy. Nigdy nie dawał jej się wyprowadzić z równowagi, nie padał ofiarą jej żartów, a samo to sprowadzało na niego gniew i kolejne próby dziewczęcia. Dalej jej wzrok padł na brata, który natychmiastowo wręcz przysiadł się do obu pałkarzy drużyny i rozpoczął z nimi zawziętą dyskusję na temat dziewczyn, które dotąd widzieli i jak się zmieniły przez wakacje.
Nie mając innego wyboru usiadła pomiędzy rezerwowym szukającym, a Nero czekając na jego kolejną tyradę o nowym sposobie trenowania, zwodach i innych kwestiach dotyczących Quidditcha.
Zostali jednak zaskoczeni jego krótkim acz stanowczym przemówieniem w trakcie którego panowała należyta cisza.
- Jako wasz zajebisty kapitan gratuluję was oraz sobie zeszłorocznego sukcesu i żywię nadzieję, że nie spierdolicie nic w tym roku. Czy to jasne? - Nadal panowała cisza, którą ledwie na sekundę przerwały potakujące pomruki. -  Wiem, jesteście zawiedzeni tym, że to ja, a nie oni... - Tu jego spojrzenie powędrowało na Aniołki. - .... kończę szkołę już za dziesięć miesięcy. Pragnę również przypomnieć wam o egzaminach, które czekają na mnie oraz Noaha, a które sprawiają, że jestem zmuszony wybrać swojego zastępcę na czas nieokreślony. Zastępca ten poprowadzi treningi na których my dwaj się nie pojawimy, a co nie zmniejszy różnicy poziomu między wami, a Gryfkami. - Widać było, że nie jest mu to na rękę i kiedy spojrzenie niebieskookiego szatyna powędrowało na Blancę jej twarz rozjaśnił pełen satysfakcji uśmiech. - Beliar zostajesz wyznaczony na mojego zastępcę po długiej debacie z resztą zespołu. - Tym razem to on pozwolił sobie na grymas złośliwości kiedy dostrzegł szok wymalowany na twarzy wyprowadzonej z równowagi dziewczyny. Takiego świństwa jak to nie zrobił jej jeszcze nigdy, oboje wiedzieli co oznacza tego rodzaju prowokacja – wojnę. Parę minut później kiedy wszyscy się pożegnali jedynymi osobami w przedziale została ich dwójka.
- Chcesz coś przedyskutować Moore? Jeśli nie to spadaj do swojego przedziału. - Siódmioklasista bezpardonowo próbował ją przegonić, a w planach miał teraz jedynie zmianę szat na te szkolne. Do końca podróży nie pozostawało im zbyt wiele czasu, a ona zabierała mu każdą cenną minutę jaką mógł jeszcze poświęcić na przestudiowanie pamięci i sprawdzenie czego się nauczył w czasie wakacji.
- Do tej pory jedynie cię nie lubiłam, ale dzisiaj zmieniłam zdanie. Oficjalnie witaj w klubie moich wrogów Nero. - Ostatnie słowo, a zarazem nazwisko chłopaka wymówiła z przesadnym obrzydzeniem, a następnie opuściła przedział nie omieszkując trzasnąć przy tym drzwiami tak mocno, że pękła w nich szyba.  Jedyną reakcją chłopaka na to było naprawienie szyby i powrót do pierwotnych planów, ale o tym już białowłosa półnimfa nie mogła wiedzieć.


Kilka godzin później, po uczcie w Wielkiej Sali, sprawdzeniu starego dormitorium i przywitaniach z wszystkimi, których tylko znała dziewczyna wracała korytarzami zamku do swojego Pokoju wspólnego gdy usłyszała za sobą miękkie odbicia łapek kota na płytkach. Czując dreszcz spływający kaskadami wzdłuż pleców przyśpieszyła kroku, zbliżała się bowiem godzina policyjna, a szlaban pierwszego dnia nie wchodził w grę. Wchodząc w korytarz prowadzący do Salonu Ślizgonów natknęła się na ciekawą wymianę zdań.
- Któreś z was słyszało coś o jakiejś naradzie? - Druga Ścigająca Slytherinu, a zarazem najbliższa przyjaciółka pałkarzy zwracała się właśnie do nich ze swoimi wątpliwościami nie wiedząc nic o nadchodzącej koleżance z drużyny. Obaj jedynie pokręcili głowami mrucząc coś o wymysłach Giotto na nowy rok i cała trójka zniknęła za Ścianą z charakterystycznym motywem węży.
- Skurwiel. - Warknęła pod nosem Blanca, ale nie zdążyła zrobić nic poza tym bo kroki w korytarzu z którego właśnie przyszła spłoszyły ją wystarczająco by w kilka sekund sama również znalazła się w pokoju do którego zmierzała. Na jej widok większość ludzi nie przebywających w swoich dormitoriach rzuciła jakieś pozdrowienia na które odpowiedziała jednym krótkim zdaniem i jak burza przedostała się do swojej prywatnej komnaty. Mało kto w Slytherinie takie  posiadał, ale jej rodzica było na to stać. Niedługo później pukanie do drzwi przerwało jej rozmyślania nad zemstą oraz rozpakowywanie ubrań. Do środka zaś bez czekania na odpowiedź zajrzał Beliar i z miejsca oberwał w twarz poduszką.
- Nie bij, ja wcale tego nie chciałem! - Wyglądał na rozbawionego i równie skołowanego całym tym dniem co jego siostra. - Dobrze wiesz, że nie jestem tu bez powodu. Potrzebuję twojej pomocy w dwóch sprawach. - Pierwszej już się domyślała, ale o co jeszcze mogło chodzić bratu to nie miała najmniejszego pojęcia. Ciekawa niesamowicie jego pomysłów poklepała miejsce na łóżku i wrzuciła resztę ciuchów do szafy z pomocą zaklęcia, a następnie poczęstowała Lucka słodyczami.
- Mów o co chodzi panie zastępco. - Ostatnie słowo zaakcentowała specjalnie by dać mu do zrozumienia, że wie iż coś jest z tą sytuacją nie tak. - A tak swoją drogą... słyszałam, że nie było żadnej narady. Giotto to świnia. - Jakby od niechcenia machnięciem różdżką przywołała do ciebie butelkę z wodą i niemal się oblała kiedy wybuch śmiechu na widok miny brata przerwał jej próby otwarcia szklanego opakowania.
- Nie puścimy mu tego płazem co, siostro? A raczej ty tego nie zrobisz. - Nie minęło wiele czasu jak do jej wybuchu dołączył bliźniak, a następnie opowiedział jej ze szczegółami o swoim drugim problemie, który zaprzątał mu bowiem głowę od wakacji. Z początku dziewczyna naburmuszyła się słysząc, że nawet Malfoy i Zabini wiedzieli o jego najnowszym obiekcie westchnień kiedy ona sama nic nie zauważyła. Wieczór spędzili na omawianiu całego dnia, a kiedy Beliar się pożegnał i wyszedł światło zgasło.
Dzień się skończył, a wraz z nastaniem nowego ktoś miał poznać sposób w jaki mszczą się członkowie jej rodziny za podobne zniewagi.

Postukiwanie wyrwało jasnowłose bóstwo ze snu zbyt wcześnie jak na porę w jakiej powinna wstawać dorastająca dziewczyna i w akompaniamencie jej głośnych protestów do dormitorium zawitał ktoś kogo nie miała najmniejszej ochoty zobaczyć tam przez kilka kolejnych miesięcy.
- Wstawaj i rusz dupsko gwiazdko, czas na trening. - Otwierając oczy i podnosząc się do siadu w drzwiach swego pokoju dostrzegła gotowego do wyjścia na dwór oraz gry, starszego Ślizgona potocznie zwanego kapitanem ich drużyny oraz Skurwielem. - I nie płacz w poduszkę, czas leci.
- Zwariowałeś?! - Wrzask dziewczyny pewnie było słychać również na każdym innym piętrze dormitorium, ale miało to całkowicie gdzieś, a widząc za plecami uśmiechniętą choć trochę niedospaną twarz brata tylko mocniej się skrzywiła i na nowo rozpoczęła, a raczej spróbowała swój opór. - Która do cholery jest godzina?
- Widzimy się za 15 minut na boisku. Punktualnie o 6 Moore. Dla spóźnialskich przewidziałem karne ćwiczenia. - Mina dziewczyny musiała być równie bezcenna jak widok lecącego w stronę drzwi stosu poduszek. Te zaś uderzyły jedynie w ścianę i zamknięte drzwi bo obaj Ślizgoni zdążyli się zmyć.
- Zabiję... obu! - Warczała do siebie zbierając się w pośpiechu dziewczyna. Wiedząc, że nie ma sensu brać prysznica w tej chwili nie marnowała na nic czasu. Błyskawicznie zmieniła ubrania, zgarnęła swoją miotłę – Lightning najnowszej generacji i pośpiesznie opuściła część lochów należącą do Slytherinu. Jedyne co ją pocieszało to, że reszta domów miała do wyjścia z zamku o wiele dalej, a już spod drzwi wejściowych na boisku przebycie drogi na miotle pozwoliłoby jej stawić się minutę przed czasem gdyby nie pewien incydent, a mianowicie widok spacerujących razem Scorpiusa Malfoya i Rose Weasley. Oboje na jej widok podnieśli ręce i pomachali, ale to co zburzyło doszczętnie i tak niezbyt dobry nastrój dziewczyny był widok tej dwójki trzymając się w chwilę później za dłonie i pośpiesznie wymienione pocałunki w policzek.
Niemalże skonfundowana Angel, nie czekając aż do niej dotrą, wsiadła na miotłę i czym prędzej odleciała w kierunku stadionu błagając w duchu by nikt nie pytał czemu jej oczy są takie czerwone, a tusz rozmazany. Dopiero lądując na murawie przypomniała sobie o limicie czasowym oraz o drugiej ważnej sprawie. Jej brat oddał swoje serce Rose. Tej samej Weasley, która przed chwilą jawnie zademonstrowała jej swoje zainteresowanie kimś innym. Łzy zatrzymały się same, a ją przeszyło tylko jedno dręczące pytanie.
Jak powiedzieć o tym Beliarowi?

Ostatnio edytowany przez Silva (2014-11-23 02:58:43)


A legion could not stop me. What chance do you have? 


http://i.imgur.com/mgRDNA8.png

Kartoteka Silvy

Ready Summoner?


Sinister Blade
X x X x X x X x X x X x

Offline

 

#2 2014-11-24 06:26:13

 Silva

http://i.imgur.com/De2ZaEq.png

8300027
Zarejestrowany: 2011-06-21
Posty: 139
Punktów :   
Fabularnie: Brak danych.
Magia: Crimson Blades, Klątwa Wiatru
Multikonta: nope
Klejnoty: A kogo to obchodzi?

Re: Prawidłowy temat z Fickiem Silvy wita... #niedojebaniemózgowe rlz~!

Rozdział 2 - „Trening czyni mistrza, ale tobie lambadziaro raczej już nie pomoże.”




- Wypuść piłki Nine. - Jedynie cichy, acz stanowczy głos kapitana przerywał wszystkie rozmowy wokół i powodował, że nie rozpoczynały się ponownie. Dalsza jego przemowa przypominała im o nowych taktykach, zwodach, prześlizgach i innych zagrywkach do momentu gdy na horyzoncie zajaśniała burza jasnych włosów jeszcze nie spiętych gumką. Dopiero po lądowaniu powstała z nich wysoka kitka, a reszta dostrzegła zarówno wyraz twarzy jak i ogólny wygląd Blanci.
- Trzy minuty spóźnienia Moore. Co masz... na swoje usprawiedliwienie tym razem?- Urwał w połowie zdania ledwie na sekundę widząc w jakim stanie znajduje się dziewczyna, nikt jakoś nie kwapił się odezwać i to spowodowało, że jego słowa rozbrzmiały bardzo wyraźnie w ciszy. Czując na sobie wszystkie te spojrzenia odchrząknął głośno i tym razem zwrócił się do całego zespołu.
-  Ruszać się, ruszać! Trening sam się nie odbędzie. - Widząc jak dziewczyna ponownie dosiada miotły skinął tylko na nią dłonią i odeszli oboje na bok. Spodziewając się jakiejś nieprawdopodobnej historyjki czekał więc na wyjaśnienia, które nie nastąpiły. Stali w ciszy dopóki niecierpliwy ton i prychnięcie Angel nie zasugerowały, żeby się odezwał równie dobrze jak jej późniejsze słowa.
- Nic co by cię obchodziło. Tylko zawaliło się całe moje życie. - Najwidoczniej nie była skłonna do dalszych zwierzeń, a czarnowłosy tego nie oczekiwał. Wprost przeciwnie zmierzył ją krytycznym spojrzeniem pod tytułem „jak ty się prezentujesz ludziom”, a potem pokręcił głową. Politowanie odbiło się tak wyraźnie w jego spojrzeniu, że dłoń dziewczyny drgnęła w kierunku kieszeni po różdżkę. Miała tak wielką ochotę skopać mu dupsko w pojedynku, ale na to znajdzie się czas później.
- Prawilnie przypominam ci, że jako kapitan mam prawo zawiesić cię w drużynie lub wywalić na ten brzydki pysk jeśli nie będziesz w stanie grać jeszcze lepiej niż zwykle. - Co miało oznaczać mniej więcej tyle, że powinna się wziąć w garść i dołączyć do reszty. Nic więcej nie mówiąc odwrócił się na pięcie, sięgnął po swoją miotłę i wsiadł po czym równie płynnie wystartował by dołączyć do reszty drużyny. W powietrzu zaś pracowali już wszyscy włącznie z rezerwowymi.
W połowie drogi dogoniła go Angel, a jej twarz nie nosiła już śladów wcześniejszego załamania, zamiast tego odznaczała się na niej determinacja, której dotąd u niej nie widział. Drobny uśmieszek pozwalał sądzić, że wciąż ma satysfakcję z jej poprzedniego wyglądu, ale chodziło o coś całkiem innego. Po czterech latach zaszczepił w niej w końcu tę chęć dominacji na boisku, a o to mu zawsze chodziło. Moore była ostatnio oporną, która mu jeszcze nie uległa, a teraz miał ich wszystkich w taki sposób w jaki chciał widzieć drużynę od początku.

Półtora godziny później wymęczeni, spoceni i przede wszystkim spełnieni wylądowali by usłyszeć jakąkolwiek ocenę, wszyscy z wyjątkiem Blanci, która pozostała w powietrzu z rezerwowymi i nadganiała za swoje spóźnienie.
- Spójrzcie na nią. - Unosząc dłoń w kierunku Ślizgonki wskazał im wyjątkowo dobre zagranie, które stworzyła w zaledwie kilka sekund i odezwał się ponownie dopiero po widowiskowym golu. - Gwiazda, a jednocześnie najlepsza ścigająca jaką miałem w drużynie. - Czasem kiedy nie słyszała musiał ją pochwalić by wiedzieli, że nie trzyma jej w składzie wyłącznie dla zabawy. Wolał to jednak robić zdecydowanie z daleka od samej dziewczyny, żeby jej jeszcze nie uderzyło do głowy z tego zaszczytu.
Zanim skończył wymieniać pozostałym ich zasługi oraz błędy na murawę dosłownie metr przed nim zeskoczyła, a następnie podeszła i poczochrała mu włosy sprawczyni całego zamieszania jakie powstało od kiedy się pojawiło.
- Dla jasności. Nadal cię nienawidzę, ale postarałeś się na ten rok. - Widząc to cały skład wybuchnął śmiechem, a kiedy chichocząc dziewczyna się odsunęła dostrzegli coś czego nikt się nigdy nie spodziewał zobaczyć. Nero bowiem wyglądał na zmieszanego, zawstydzonego i obrzydzonego jednocześnie, taki widok należał do równie rzadkich co zaćmienie słońca także każdy obecny wbił w niego spojrzenie. Śmiech zakończył się równie szybko jak się zaczął kiedy ten złapał białowłosą za szatę na karku i pociągnął za sobą. Oznaczało to, że reszta ma wolne, a oni znów do pogadania.
- Puszczaj mnie! - Warczała po drodze rozbawiona Angel, ale wcale nie próbowała mu się wyrywać bo zbyt ciekawiło ją co ma do powiedzenia lub zrobienia kapitan.
- Proszę bardzo. - Niefortunnie puścił ją w momencie w którym złapała go za szatę i pociągnęła na ziemię wraz ze sobą. Wylądowali obok siebie, co żadnemu z nich się nie uśmiechało, ale Angel miała teraz chwilową przewagę i nie zamierzała pozwolić mu wygrać tej krótkiej batalii.
- Masz pięć sekund zanim cię wyrzucę. - Spokój malujący się na twarzy Giotto zepsuł jej całą zabawę, ale starała się tego nie okazywać zbyt wymownie.
- Po pierwsze i tak mnie nie cierpisz więc to żadna różnica. Po drugie następnym razem jak obudzisz mnie o tak nieludzkiej godzinie to będziesz szukał innego ścigającego, a po trzecie  jak nie będziesz otwierał paszczy to może się dowiesz co się stało.. - Wyglądała zarówno na dumną jak i zdecydowaną po całej acz niezbyt długiej przemowie, nie dając mu nadal dojść do głosu przeturlała się na bok, a potem podniosła i wyciągnęła do niego dłoń. Wzruszyła ramionami gdy odrzucił jej pomóc, podnosząc się samemu wytrzepał ubranie i zmierzył ją co najmniej chłodnym spojrzeniem. Marnowała jego cenny czas, który mógł właśnie spędzić na dopracowaniu czegoś, czytaniu, przygotowaniu do lekcji i masie innych ciekawszych rzeczy.
- Miałam dla ciebie propozycję, ale wydajesz się nie być zainteresowany. Wcale mi nie szkoda. - Wbrew temu co chciał powiedzieć złapał ją za ramię i samym spojrzeniem nakazał jej ciągnąć, rozwinąć tę myśl. - No dobrze, skoro nalegasz. - Teatralnie okazała mu swój brak szacunku. - Wygląda na to, że mój narzeczony ma nową dziewczynę o czym nie raczył mnie poinformować. - Zaczęła spokojnie, żadne emocje nie odmalowały się na jej twarzy póki nie zaczęła mówić o swoim bracie. - Gorzej niestety z Beliarem. Nawet ty zauważyłeś, że buja się w rudej Gryfce od Weasleyów, prawda? - Kiedy pokiwał głową, a następnie spojrzał w kierunku zamku dokończyła swoją myśl. - Mamy nową kolorową parę. Scorpius i Rose. To tyle. - Wyszarpując ramię z jego uścisku, odeszła szybkim krokiem jakby zapomniała o propozycji jaką dla niego miała. Giotto nie zamierzał za nią w żadnym wypadku biegać ani zniżać się do pytania o co chodziło Gwiazdce. Zamiast tego posprzątał wszystkie pozostałości po ich treningu i również zniknął w zamku jak wszyscy inni. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że ich rozmowę obserwowali Gryfonka i Ślizgon mający wiele uciechy z wyprowadzenia w pole samej Angel Moore. Rozbawiona para nie miała jeszcze pojęcia do czego doprowadzi tak głupi i zarazem grający na emocjach innych ludzi romans.


Tydzień, kilka treningów i masę lekcji później cudowna Trójca plus Zabini wpadła na siebie w Pokoju Wspólnym Ślizgonów, a na dobitkę całości przebywał tam również Silverstone oraz Nero. Obaj siedzący gdzieś z boku nad książkami, powtarzający materiał prowadząc przy tym zaciętą dyskusję zdawali się nie zwracać uwagi na cały świat póki przez pomieszczenia nie dobiegł do nich wściekły głos Aniołka, a potem oburzony krzyk po czym Nero ujrzał obok Scorpiusa Malfoya, który ociekał wodą.
- Nie jesteś lepszy od tego idioty! Nie pokazuj mi się na oczy. - Wyglądało to na mały rozpad cudownego czworokąta jak nazywał ich cały Slytherin, a może i zamek za plecami, kiedy z pomieszczenia wściekła jak wszyscy diabli, wybiegła jedyna kobieta. Pozostawiony zaś sam sobie dziedzic fortuny wysuszył szaty, a potem wraz z pozostałą dwójką zasiadł na kanapie. Wyglądał na wkurzonego i zdezorientowanego zarazem. Sytuacja wymknęła im się spod kontroli i już na drugi dzień cały zamek huczał o domniemanym związku Rose i Scorpiusa, ten ostatni zaś jak kupka nieszczęścia zaczął opowiadać przyjaciołom o co właściwie poszło mu z Diablicą. Reakcja Zabiniego była do przewidzenia – kręcąc głową wygłosił mu krótki wykład na temat tego jak powinno się traktować kobiety, a co dopiero przyszłą żonę, a obserwujący całość Beliar wpierw łypał morderczym spojrzeniem na biednego blondyna, a później zanosił się śmiechem.
- Zjebałeś na całej linii stary. Angel bywa litościwa, a nawet miłosierna aczkolwiek tak wściekłej jeszcze jej nie widziałem. - Najwidoczniej brat bliźniak wyżej wspomnianej nie zamierzał ani pocieszać Malfoya, ani też pomóc mu uporać się z nowym problemem. Dla ich własnego nieszczęścia nie wiedzieli jeszcze jaką decyzję podjęła dziewczyna ani o tym co i komu zamierzała zaproponować.

Okazję do tego otrzymała jeszcze tego samego wieczora kiedy szukając w bibliotece materiałów do wypracowania z transmutacji wpadła prosto na obiekt swego nowego planu. Oboje nie wyglądali przy tym na zachwyconych, ale tym razem Nero przytrzymał dziewczynę przed upadkiem i pomógł jej pozbierać materiały z ziemi bez zbędnych słów.
- Dziękuję. - Rzuciła sucho dziewczyna z zamiarem odejścia, ale zatrzymał ją stanowczy głos kapitana. - Powiedz mi czego chcesz i miejmy tę farsę za sobą. - Ironia losu, że farsa miała się dopiero zacząć i to na oczach całej szkoły.  Z początku zapanowała między nimi cisza i widać było, że Moore usilnie rozważa swój plan oraz to czy powinna w ogóle o nim wspominać. Dopiero przywrócona do świata żywych głośnym chrząknięciem opowiedziała mu jaki z początku miała plan, obracając przy tym całą opowieść w żart. Ku jej wielkiemu zdumieniu Giotto nie tylko wyglądał nie wyglądał na zdegustowanego, ale również na umiarkowanie zainteresowanego. Wspomnieć, że nie byli z Malfoyem przyjaciółmi to mało powiedziane. Od pierwszego roku Scorpiusa obaj usilnie walczyli o tytuł najlepszego ucznia w Hogwarcie, a teraz mając sposób wytrącić rywala z formy nie zamierzał sobie odpuścić. Cena bowiem była niewielka. Krótkie przedstawienie na jego oczach i w końcu otrzyma zasłużony od lat tytuł, który ukradł mu blond idiota. Nie rozumiał tylko co ta mała wiedźma widziała w kimś kto wyciął jej taki numer. Uśmiechnął się odruchowo i bardzo złośliwie niemalże wyprowadzając i tak już wzburzoną dziewczynę z równowagi, a potem skinął głową.
- Zgadzasz się? - Całe wzburzenie zamieniło się miejscem z zaskoczeniem i późniejszym niedowierzaniem. Jednego była pewna, jego zgoda musiała mieć jakiś haczyk, musiała wiązać się z czymś niemiłym dla Zdrajcy, jak nazywała teraz „byłego” kandydata na męża. - Co chcesz w zamian? - Postanowiła postawić sprawę jasno i wyraźnie tak by nie zostać później zaskoczoną żadnym żądaniem ze strony szatyna, który jedynie pokręcił głową. - Nic? Jakoś w to nie wierzę. - Jej pogardliwy ton spowodował, że odruchowo zasłonił jej usta dłonią i w końcu postanowił się odezwać tak by zrozumiała jego intencje.
- Nie robię tego dla ciebie Lambadziaro, mam w tym własną drogę zysku. Widzimy się jutro przed śniadaniem... - Puścił ją i zaczął się oddalać, ale najwidoczniej przy końcu działu o czymś sobie przypomniał bo zatrzymał się i nieco głośniej niż zwykle dodał. - Pamiętaj o rannym treningu Gwiazdko. - Nie zdążył zobaczyć grymasu złości na jej twarzy bo oddalił się pośpiesznie z miejsca zdarzenia by odebrać zamówioną książkę i zniknąć w czeluściach zamku.
Sama dziewczyna przeklinając w duchu swoją głupotę odszukała pozostałe potrzebne jej tego wieczora książki i opuściła bibliotekę w równym pośpiechu choć o wiele mniej entuzjastycznie. Po drodze nie witała się z nikim, ani nie zatrzymywała by porozmawiać, a nikt też nie śmiał jej zatrzymywać. Ludzie krążący po lochach schodzili Diablicy z drogi i kiedy w końcu znalazła się w swoim pokoju przestała myśleć o całym zdarzeniu. Wyrzuciła wszystkie głupie myśli z głowy i zabrała za prace domowe. Ledwie zaczął się poniedziałek, a ona już nie miała siły na kolejne dni i starcia z przeklętym kapitanem drużyny.
Jeszcze przed kolacją w odwiedziny przyszli do niej zarówno jej brat jak i młody Zabini, a na końcu pochodu ku jej niezadowoleniu zjawił się również Scorpius. Prawie udało jej się zatrzasnąć im drzwi przed nosem jednakże Nathan nieubłaganie wsunął but w szparę i nie pozwalał jej ich domknąć.
- Cholerna męska solidarność. - Warknęła cicho Angel wpuszczając ich w końcu do środka i przesadnie głośno zatrzaskując za nimi drzwi, a następnie krążąc po pokoju z wyciągniętą różdżką. - Kawy, herbaty? - Jej ton głosu wcale nie zmienił się na milczy, a wzrok który posłała w ich stronę spowodował nieznacznie wzdrygnięcie dwóch blondynów oraz odpowiedź bruneta.
- Herbaty. - Jakby nigdy nic w tym czasie Scorpius sięgnął po jej pergaminy i pióro, odruchowo poprawił kilka błędów jakie zrobiła w wypracowaniu i wtedy dostrzegając cień nad sobą odłożył wszystko z powrotem.
- Co on tu robi? - Wskazywała dłonią młodego Malfoya, a ten tylko spuścił głowę i czekał na to jak wytłumaczy go przyjaciel. Lepiej nie drażnić smoczycy na jej własnym terytorium.
- Przyszedł z nami jako twój przyjaciel mając nadzieję, że mu wybaczysz.
- Słucham? A od kiedy zdradę się wybacza?
- Jaką znowu zdradę? To przecież jego życie, a wy nie jesteście jeszcze małżeństwem. Daj spokój, siostra.
-Jego życie? Romansuje na moich oczach, nic mi nie mówiąc o tym, że nieświadomie zostałam odrzucona, a ja mam być spokojna? Nie będę, a teraz wynoście się. Dosyć mam waszej płci jak na jeden dzień. Wystarczy mi już Nero na karku. - Nieświadomie dziewczyna zasiała ziarno ciekawości u całej trójki, którą po wypiciu herbaty przez Zabiniego wypłoszyła całkowicie ze swojej komnaty. Ci z początku z zamiarem udania się do kapitana wrócili do Pokoju Wspólnego, ale nie mogąc go nigdzie znaleźć odpuścili i udali się na kolację. Tam również nie spotkali sprawcy nowego zamieszania więc Beliar zapakował coś do jedzenia dla siostry i wszyscy wrócili do lochów.
Kolejna wizyta w jej dormitorium skończyła się jedynie przejrzeniem przez Ślizgona wypracowań siostry, krótką rozmową na temat całego dnia, zjedzonym wspólnie posiłkiem oraz wymianą rad lub spostrzeżeń co do nadchodzącego meczu. Mieli do niego tylko dwa tygodnie, a pierwszego meczu w sezonie wręcz nie wypadało im przegrać.


Dwa tygodnie minęły szybciej niż ktokolwiek by tego chciał. Sytuacja w domu Slytherina zaś nie poprawiła się pod żadnym względem. Oboje, Nero i Angel, znali plan mimo to nic ciekawego z tego nie wyszło. Zwyczajnie żadne z nich nie zamierzało rozpocząć. Dzień przed meczem czas zaczął ich naglić i koniec treningu sam doprowadził do kulminacji kilku zdarzeń.
Wychodząc z szatni razem z drugą ścigającą natknęły się na Nathana, Scorpiusa i Rose. Do domniemanej pary Aniołek nie odzywała się przez cały ten czas i nie wyglądało na chętną do jakiejś zmiany jednakże przymuszona przez resztę zespołu w tym i braciszka dała im szansę na rozmowę.
Zapewne wszystko byłoby w porządku gdyby nie nagłe pojawienie się Giotto i ruchów z jego strony, które sparaliżowały wszystkich prócz samej odciąganej czarownicy. Złapał ją bowiem, uniósł na rękach i uśmiechając się złośliwie do Scorpiusa odwrócił z nią tyłem, a potem nachylił. Wbrew pozorom nie zrobił nic więcej, ale wyobraźnia zadziała. - To nasza Gwiazda, Malfoy. -  Jeśli resztę sparaliżowało na krótką chwilę to dziewczyna wręcz skamieniała - z rumieńcem na policzkach i drżącymi dłońmi zarejestrowała jak Malfoy odchodzi bez słowa, krokiem który do złudzenia przypominał bieg. Jedynie stojący z boku Nine nie wydawał się być niczym przejęty, wręcz przeciwnie niemal natychmiast wciągnął wszystkich w rozmowę o nadchodzącym meczu.
- Przesadziłaś. - Cichy głos odchodzącej Rose Weasley nie zrobił na nikim wrażenia, a wręcz rozdrażnił główną bohaterkę, która bardzo szybko odciągnęła kapitana z powrotem do szatni.
- Ty już naprawdę zwariowałeś! Nie wiem w co próbujesz mnie teraz wplątać, ale przesadziłeś. Przeklnę cię jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz. - Nawrzeszczała na niego, a ten niewzruszony stał tam tylko i patrzył. Sama z początku tego chciała, a później miała do niego nieuzasadnione pretensje. Zasłużyła sobie na wszystko co ją spotkało więc nawet nie marnował czasu na tłumaczenie jej czegokolwiek i odszedł.
Pozostawiona sama sobie jasnowłosa półwilla poczuła się jeszcze gorzej. Jej plan sam w sobie był okropny, a to co się stało tylko dodatkowo narobiło problemów, które rozwiązać będzie musiała sama bez niczyjej pomocy. Spacerując po szatni i myśląc nad tym wszystkim wciąż czuła na sobie oskarżycielski wzrok brata, a tego w ogóle nie rozumiała. W tym wszystkim tkwił jakiś fragment o którym nie miała najmniejszego pojęcia.

Cisza panująca w szatni Slytherinu nie wróżyła nic dobrego. Zgranie w trakcie meczu zdawało się być najważniejszą częścią ich wspólnego sukcesu, a zachowanie członków drużyny tylko drażniło kapitana oraz jego przyjaciela. Silverstone nie wytrzymał, jako pierwszy i jedyny zabrał głos bez pytania o zgodę, może nawet jej nie potrzebował.
- Zepnijcie poślady i grajmy jak zespół. Ktoś spierdolił, ale to nie powód by zachowywać się jak na stypie. Wracamy do gry RAZEM! - Podbudował wszystkich wystarczająco by powtórzyli ostatnie zdanie, które stało się niemal hymnem drużyny już w zeszłym roku.


- Witam wszystkich na stadionie Qudditcha. Komentuje dla was Annabel Jordan! Tak, ta Jordan. Wracając do meczu zobaczymy dzisiaj śmigających na najnowszej generacji miotłach Ślizgonów z kapitanem Nero na czele. Za nim dwie ścigające, którym nóg i biustu zazdroszczę nawet ja. Mega przystojni pałkarze i rodzynek wlatujący razem niczym przyjaciele, którymi według moich źródeł są. Bliźniaki jak zawsze promienieją. Powitajcie ich gorącymi brawami! - Od czasów Pottera wiele się zmieniło, między domami zakwitły nowe przyjaźnie i zacieśniano więzy także niebieska strona trybun wiwatowała razem z zieloną, a żótło-czarna i czerwono-złota tylko nagrodziły ich oklaskami.
- Z drugiego końca boiska przywita nas skład równie waleczny co odważny. - Anna wymieniła wszystkich graczy z Gryffindoru, a w tym samym czasie Angel rozglądała się po trybunach szukając znajomych twarzy. Niemal od razu dostrzegła parkę, później siedzącego nad nimi Zabiniego i wokół przyjaciół Rudej. Odwróciła wzrok i skupiła swoją uwagę na grze. Każdy znajdował się już na swojej pozycji.
- Kafel w grze! Moore, Nero, Moore. Zwód Navrotnikowa, widowiskowa pętla i siedzi! 10 punktów dla Slytherinu! - Jordan świetnie przygotowana do meczu rozgrzewała publiczność swoim komentarzem równie mocno co płeć piękna przeciwników. Taktownie przemilczała buziaka, którego Gwiazdka posłała prosto do trybun gdzie siedzieli profesorowie i odleciała na swoją połowę przestrzeni powietrznej boiska. Kilka kolejnych goli nagrodzono owacjami z każdej części trybun, a pierwszy Gol dla Gryfonów wywołał niemal szok. W zeszłym roku bowiem Gryfki nie mogły nić wygrać. W tym roku ich Asem w składzie został Albus Severus Potter. Z kolei na pozycji szukającego kręcił się tuż przy Beliarze sam James Potter. Nazwisko zobowiązuje. Trybuny zamarły gdy obaj starli się w powietrzu goniąc złotego znicza.
- Potter ma go już na wyciągnięcie ręki, ale co się dzieje?! Znicz zawraca! Gdzie on leci? Prosto na szarżującą w ataku Angel. Moore padnij! - Dziewczyna słysząc komendę automatycznie obniżyła lot inaczej mała piłeczka trafiłaby ją w potylicę. Zaskakujące zachowanie Zniacza spowodowało, że wszyscy wstrzymali oddech, kiedy spadająca z miotły Angel nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Gdzieś z boku leciała jej miotła, a kiedy huknęła o ziemię ostatnim co zapamiętała był widok złamanej różdżki, która wypadła z kieszeni i leżała tuż obok jej głowy.


W szatni Ślizgonów rozmowy wściekłych zawodników zagłuszały wszystko co działo się aktualnie na stadionie. Badano magicznie zarówno całą powierzchnię powietrzną, stadion jak i zawodników oraz samego Znicza. Nikt nie miał pojęcia dlaczego ten zaczął się zachowywać podobnie do tłuczka, a później pałkarze zgłosili coś równie nieoczekiwanego. Tłuczki uciekały od graczy jakby nie chcąc zostać złapane, jedynie z kaflem wszystko pozostało w należytym porządku.
- Cholera by to wzięła. - Reakcja zazwyczaj cichego i spokojnego Nine'a wywołała kolejną falę niepokoju wśród zawodników. On za to po tym drobnym wybuchu wrócił do swojej niewzruszonej postawy i opuścił pomieszczenie z kapitanem by dowiedzieć się o dalszym losie meczu. Dowiedzieli się, że spotkanie zostanie rozegrane w innym terminie gdy przywrócą wszystko do normy. To z kolei oznaczało przesunięcie wszystkich pozostałych meczy i przedłużenie rozgrywek lub skrócenie ich w całości. Pozostawał jeszcze jeden problem. Kto zastąpi Diablicę? Rozpoczęcie sezonu nie pozostawiało im wyboru i musieli zdecydować się na któregoś z rezerwowych graczy.

Następnego dnia wieść o wypadku Angel dotarła również do jej domu. Ojciec dziewczyny pojawił się w Hogwarcie tego samego dnia i złożył wizytę dyrektorce. Nie była to miła rozmowa bowiem zarzucił im brak przygotowania do takich wypadków, na co wytłumaczona została mu cała sytuacja i brak reakcji ludzi na stadionie. Nikt tak naprawdę nie wiedział dlaczego dziewczyna puściła się miotły, ale niektórzy i to bardzo nieliczni uczniowie twierdzili, że jej sprzęt zachowywał się nietypowo już od początku meczu, a sama dziewczyna starała się nad nim zapanować i nic nie okazywała swojej drużynie. Z tą informacją Christopher Moore udał się prosto do profesor Hooch aby dowiedzieć się kto mógł stać za skrzywdzeniem jego jedynej córki. Po długiej i burzliwej dyskusji opuścił gabinet Rolandy i skierował swoje kroki do Pokoju Wspólnego Slytherinu gdzie wpuścił go jeden z prefektów. Odnajdując swojego syna odbył z nim krótką naradę, a następnie kazał mu przyprowadzić kapitana ich drużyny.
- Witaj młodzieńcze. Z opisów jakie podawała mi moja córka wynikało, że jesteś najmniej urodziwym i najgłupszym mężczyzną jakiego spotkała więc mam nadzieję, że rozwiejesz tę wizję. - Moore senior jak zwykle postawił na twardą szczerość czym wywołał coś na kształt uśmiechu u swego rozmówcy. Nero natomiast wiedział, że będzie sobie musiał porozmawiać z tą cholerną wiedźmą. - Nie musisz się przedstawiać. Zamiast tego odpowiedz mi na kilka pytań. - Obaj usiedli naprzeciwko siebie, a znajdowali się w dormitorium Beliara, który obserwował ich obu w całkowitej ciszy. - Kto mógł mieć dostęp do miotły mojej córki i dlaczego nikt nie zauważył, że Lightning nie współpracuje ze swoją właścicielką? - Druga część pytania zawierała w sobie również swego rodzaju oskarżenie poza zwyczajowym ostrzeżeniem by nie drażnił zmartwionego rodzica. Kręcąc głową Giotto nawet nie silił się na odpowiedź. Nie miał pojęcia kto za tym stał, a bliźniaki miały zapewne wrogów o których nie wiedziały i to nie był jego problem.
- Przeprosiłbym pana gdybym musiał, ale mam jeszcze własne zajęcia. Żegnam. - Nie czekając dłużej opuścił pomieszczenie. Z kolei Moore junior oraz Senior przenieśli się do Skrzydła Szpitalnego gdzie w ciszy i przy wyjątkowo zgrabnym krzątaniu się Pani Pomfrey zasiedli na krzesłach. Obserwując śpiąca białowłosą nie mogli dojść do żadnego logicznego wniosku na temat tego wypadku, a nieprzytomna dziewczyna nie była w stanie im w żaden sposób pomóc. Jakiś czas później opuścili pomieszczenie i każdy udał się w swoją stronę.



W środku nocy dziewczyna miała kolejnego gościa. Mężczyzna sądząc z sylwetki oraz cicho rozbrzmiewającego tonu głosu należał wciąż do rzeczy uczniowskiej, a kiedy usiadł na skraju łóżka i pogłaskał dłoń Aniołka wyglądał na niesamowicie zadowolonego ze swojej roboty.
- Malfoy nie stoi mi już na drodze, a jeśli wszystko pójdzie dobrze nie będziesz nawet o nim pamiętać. Właściwie mało kogo i co będziesz pamiętała, twoje życie i ty sama zdane będziecie na moją łaskę i nikt mi nie przeszkodzi wykorzystać cię do każdej mojej zachcianki. Już niedługo Aniołku, a teraz śpij.

Ostatnio edytowany przez Silva (2014-11-24 20:26:48)


A legion could not stop me. What chance do you have? 


http://i.imgur.com/mgRDNA8.png

Kartoteka Silvy

Ready Summoner?


Sinister Blade
X x X x X x X x X x X x

Offline

 

#3 2014-11-28 18:20:06

 Silva

http://i.imgur.com/De2ZaEq.png

8300027
Zarejestrowany: 2011-06-21
Posty: 139
Punktów :   
Fabularnie: Brak danych.
Magia: Crimson Blades, Klątwa Wiatru
Multikonta: nope
Klejnoty: A kogo to obchodzi?

Re: Prawidłowy temat z Fickiem Silvy wita... #niedojebaniemózgowe rlz~!

Rozdział trzeci - "Coraz bliżej święta"


Ciemność, cisza, pustka. Przyśpieszony oddech, szybkie bicie serca, ból całego ciała. Wrażenia tak ciężkie dla zapamiętania tuż przed wypadkiem. Dla jasnowłosej pozostały równie wyraźne co stan uśpienia. Wyczuwała ludzi wokół siebie, ale była przerażona tym co się stało. Do tej pory sądziła, że w trakcie gry jest całkowicie bezpieczna i nikt nie odważy się tknąć zawodnika. Tak bardzo się myliła, a teraz płaciła za to niemal najwyższą cenę. Nie chciała się budzić bo wiedziała, że nie może ruszyć żadną kończyną. Z tego co słyszała wokół siebie ktoś ją odwiedzał, prawie się nie odzywał, tylko używał zaklęć i z każdym minionym dniem traciła cząstkę siebie. Teraz jego zaklęcia nie pozwalały jej się zbyt wcześnie obudzić. Walczyła z tą magią, ale była na to słaba. Po obudzenie nie będzie pamiętać kto ją tak urządził, musiała zostawić wskazówki sama dla siebie. Zmusiła się więc by wmusić w siebie większą niechęć do innych domów niż dotychczas. Miała nadzieję, że to wystarczy by zasiać w niej podejrzenia.


- Nie wierzę w ciebie Gwiazdo. Mija miesiąc, a ty nadal się opierdalasz. Ruszyłabyś już to ciężkie dupsko. Musieliśmy dokopać Puchonom bez ciebie, ale to nie to samo. - Z twarzy kapitana Slytherinu nie dało się praktycznie nic wyczytać, słowa wypływały same z siebie kiedy patrzył na nieprzytomną dziewczynę. Wbrew samemu sobie odczuwał coś na kształt tęsknoty gdy dziewczyna przestała go dręczyć swoją osobą, brakowało mu przede wszystkim ich codziennych przekomarzań. Brakowało mu nawet jej cholernych gwiazdorskich popisów, a przede wszystkim brakowało mu świetnego zawodnika na boisku. Rezerwowy spisywał się dobrze, a Noah wpuszczony na boisko zamiast przesiadującego w Skrzydle Szpitalnym Beriala, radził sobie wyśmienicie i zapewnił im szybkie zwycięstwo po zaledwie pół godzinie, a mimo to potrzebowali Jej w składzie.
Wszyscy zastanawiali się co się właściwie stało w trakcie meczu, a oficjalną wersją pozostała wariująca, wadliwa miotła dziewczyny. Giotto był pewien, że chodziło o coś więcej, tak samo jak zdawał sobie sprawę, że dziewczyna doznała obrażeń, które powinny się już dawno wyleczyć z pomocą magii. Brakowało mu tylko informacji co ją utrzymywało w krainie snów, dlaczego nie chciała... lub nie mogła powrócić do żywych. Uznając to za wystarczająco ciekawe doświadczenie miał zamiar przeczesać bibliotekę by znaleźć coś czym mógłby ją obudzić, zrekonstruować wydarzenia lub po prostu znaleźć odpowiedź na swoje pytania. Opuszczając pomieszczenie nie miał pojęcia, że po jego wyjściu dziewczyna się poruszyła i otworzyła oczy.

- Gdzie ja jestem? - Cichy, ledwie słyszalny głos dziewczyny spowodował trzask naczyń na podłodze. Pani Pomfrey pierwszy raz od lat upuściła tacę, a potem z wyciągniętą różdżką przystąpiła do badania ledwie przytomnej Angel. Ta zaś patrzyła na nią bez zrozumienia. - Kim pani jest? - Kolejne pytanie spowodowało, że pielęgniarka drgnęła nerwowo i niemal pomyliła się w recytacji zaklęć uzdrawiających.
- Nazywam się Poppy Pomfrey, a to Skrzydło Szpitalne w Hogwarcie. Odpoczywaj kochanie. - Kończąc swój krótki monolog kobieta przyjrzała się uważnie pacjentce i zaczęła coś mruczeć do siebie na temat zaniku pamięci.
- Powiedz mi kochanie, pamiętasz kim jesteś? - Zapytała łagodnym tonem nie ruszając się z miejsca przy łóżku Aniołka. W odpowiedzi otrzymała skinienie głową. Okazało się, że dziewczyna pamięta miejsca, datę, wydarzenia, ale nie przypomina sobie wielu ludzi ze swojego otoczenia. To wyraźnie zaniepokoiło pielęgniarkę bo posłała Patronusa po kilka osób i jeszcze na jakiś, krótki czas odeszła do swojego kantorka zostawiając dziewczynę z mętlikiem w głowie.

Co ja tu robię? Pytanie, które zadawała sobie dziewczyna nie pozostało bez odpowiedzi. Po którejś z kolei próbie zmuszenia mózgu do współpracy otrzymała mętne wspomnienie meczu, szalejącej miotły i zaklętych piłek. Podnosząc się bardzo powoli i z trudem do siadu odruchowo sięgnęła do kieszeni po różdżkę, nie znajdując jej tam wpadła w chwilową panikę dopóki nie wrócił do niej widok złamanego patyka. Wzdrygając się zatęskniła już za swoją niemą przyjaciółką, ale wiedziała iż muszą się pożegnać. Naprawa różdżki nigdy nie przywracała jej do pełni mocy więc zazwyczaj zamiast tego ludzie kupowali nową. Angel zaś zmuszając swoje ciało do wysiłku uniosła dłoń i niewerbalnie przywołała do siebie szklankę wody ze stoliczka. Wyrównując oddech starała się przypomnieć sobie jak najwięcej ze swojego życia. Migały jej obrazy różnych ludzi, ale nie do końca była w stanie dopasować do nich jakiekolwiek dane osobowe. Wzdychając ciężko wypiła do końca wodę i odesłała szkło z powrotem. Potem oparła się na poduszkach i czekała.


Kilkanaście minut później w Skrzydle zgromadziło się kilkanaście osób. W większości byli to profesorowie oraz uczniowie, a najbliżej łóżka stali dwaj jasnowłosi mężczyźni. Zarówno Beliar jak i Scorpius Malfoy wyglądali na zmarnowanych. Każdy z nich zamartwiał się o życie dziewczyny w swoim zakresie, a dopiero kiedy prawie ją stracili zdali sobie sprawę jak mocno ją kochają, każdy na swój sposób. Pozostawał tylko jeden problem, dziewczyna nie pozwalała im się dotknąć i zdawała się obu nie poznawać. Pierwszą osobą, którą potrafiła dopasować z imienia był Blaise Zabini, który w końcu odsunął pozostałą dwójkę i przytulił swoją ukochaną Diablicę. Wbrew pozorom on także każdego dnia sprawdzał co u dziewczyny wypytując ludzi lub odwiedzając ją w porach wieczornych, a teraz z uśmiechem pełnym ulgi głaskał ją po włosach. Minęło ledwie dziesięć minut jak taka ilość „obcych” ludzi zaczęła źle wpływać na jej samopoczucie. Zadawali jej mnóstwo pytań na które w większości nie znała odpowiedzi, niedługo później pielęgniarka wyprosiła z Sali wszystkich profesorów prócz Zabiniego. Malfoy i Moore zaś nie dali się wyrzucić i tylko siedzieli z boku, obaj w zbyt wielkim szoku by się odezwać.
- Wujku. Ja naprawdę mam bliźniaka? - Spytała mężczyznę wyraźnie zaskoczona tym, że w ogóle posiada jakieś rodzeństwo. Brak wspomnień w tym zakresie wyjątkowo ją niepokoił. Profesor w odpowiedzi skinął głową, a potem zaczął jej opowiadać co nieco o życiu jakie prowadziła. Okazało się, że z domu pamięta wszystkich prócz brata oraz młodego Malfoya, który bywał tam częstym gościem.
- Podejdź. - Władczy ton dziewczyny przywoływał do siebie jej lustrzane odbicie, no z wyjątkiem płci, ale wciąż wyglądali niemal jak dwie krople wody. Patrząc w oczy chłopaka dostrzegła tam nie tylko braterską miłość, ale coś więcej. To przekonało ją by pozwolić mu usiąść na skraju łóżka i trzymać ją za rękę. W tym czasie Zabini taktownie się pożegnał i opuścił pomieszczenie by zdać raport dyrektorce oraz dać im czas na rozmowę.
Minęła niemal godzina zanim dziewczyna zwróciła swoją uwagę na przysłuchującego im się Scorpiusa i ruchem ręki pozwoliła mu podejść bliżej, a następnie długi czas mierzyła go wzrokiem zanim się odezwała.
- Miałeś być narzeczonym, tak? - Ten w odpowiedzi skinął głową i czekał spokojnie na jej dalsze pytania, ale te zostały przeniesione do Beliara. - W jakich byliśmy relacjach? Kochałam go? A on mnie? - Wypytując o to wyglądało na nieco bardziej ożywioną, przypominała dawną siebie, ale na tym kończyło się podobieństwo. Skrócone włosy, splątany z boku jeden warkocz i tęczówki zmieniające barwę co jakiś czas. Wszystko to za sprawą leczenia.
- Przyjaźniliście się, trzymaliśmy się razem ze Scorpiusem i Nathanem. Zabinim rzecz jasna. - Dodał na końcu nazwisko chłopaka bo dziewczyna posłała mu pytające spojrzenie. Kiwając głową jakby w zamyśleniu znów przyglądała się Scorpiusowi, który nie wytrzymał i zbliżył się by ująć wolną dłoń dziewczyny. - Jest jakaś szansa, że pozwolisz mi się do siebie zbliżyć? - Oboje w tym momencie zrozumieli tę wypowiedź w inny sposób, dlatego na ich twarzach wymalowały się inne emocje. Angel stała się nieco bardziej podejrzliwa, ostrożna, a chłopak promieniał szczęściem kiedy otrzymał coś na kształt zgody.


Jakiś czas później obaj zostali wygonieni bo zbliżała się pora kolacji. Po posiłku, badaniach i krótkiej rozmowie z Panią Pomfrey, dziewczyna ponownie zapadła w krótki, przerywany sen. Całą noc śniły jej się bowiem sceny z życia. Wracały te wspomnienia, których nie chciała pamiętać. Widok Scorpiusa i Rose. Obudziła się zlana potem, z krzykiem i skulona na łóżku kiedy przybiegła do niej pielęgniarka przez długą chwilę nie pozwalała jej się zbliżyć. Odruchowo wytworzyła wokół łóżka barierę.
Rano po burzliwej, prawie nieprzespanej nocy za interwencją jej ojca, profesora Zabiniego oraz przyjaciół wypuszczono ją do Domu. Spędziła w nim dwa dni zaś przez większość czasu robiła na mieście zakupy z Ojcem lub bez niego. Nabyła nową różdżkę. Zdziwił ją fakt jak mocno się zmieniła skoro i nowy magiczny patyk nie przypominał poprzedniego gdy lgnął do jej dłoni. Z uśmiechem na ustach opuściła sklep wytwórcy różdżek i spacerując natknęła się na Potterów. Ginny Potter rozpoznała ją od razu i przywitała się zbyt entuzjastycznie jak na gust ślizgonki, która to przemilczała. Skinęła im głową, a potem kiedy spojrzała na Harrego jej głowę przeszyło coś na kształt wspomnienia więc po krótkiej wymianie uprzejmości pożegnała ich i wróciła do Moore Mansion. Tak zajęła się nią gosposia. Powrót do Hogwartu oraz rozstanie z ojcem minęły jej zbyt szybko.


Slytherin i część Ravenclaw już czekał na to by ją powitać po długiej przerwie. Dziewczyna od razu rozpoznała swoich dalszych przyjaciół, koleżanki oraz znajomych. Na sam koniec zaś podeszła i przytuliła mocno Nathana wywołując zdumienie u wszystkich obecnych. W tym czasie wyszeptała do niego.
- Pomocy. Pamiętam tylko ciebie, Beliara i Scorpiusa wcale. - Nie dodawała, że w nocy miewała różne wizje przeszłości. Chłopak rozumiejąc sytuację pozwolił sobie objąć ją przez krótką chwilę, a potem wypuścić i pchnąć w stronę Malfoya. Blondyn wyglądał na zazdrosnego choć i tak by się do tego raczej nie przyznał.

Całą imprezę rozgonili jakiś czas później prefekci nakazując wszystkim zbierać się na śniadanie. Pozostała tylko czwórka Ślizgonów, trójka z nich dostała specjalne pozwolenie od profesor transmutacji na zajęcie się dziewczyną i brak uczestnictwa w lekcjach. Minerwa takim ruchem zdziwiła wszystkich, ale nikt nie próbował kwestionować tej decyzji.
Po odwiedzeniu dormitorium, prysznicu oraz przebraniu w szkolne szaty kierowana jakimś dziwnym odruchem spakowała torbę i wychodząc z dormitorium natknęła się na wysokiego szatyna, którego nie poznała.
- Patrz pod nogi Moore bo jeszcze kogoś zabijesz łajzo.. - Warknął na nią chłopak, a nie słysząc reakcji z jej strony pomachał dziewczynie przed oczami dłonią, którą następnie poczochrał jej włosy. Dopiero wtedy blondynka zareagowała jawnym oburzeniem i go odepchnęła.
- Kim jesteś dupku i czego chciałeś stojąc pod moim pokojem? - Nic jej nie umknęło bo najwidoczniej kapitan nie chciał wspominać, że zamierzał ją odwiedzić by sprawdzić stan swojej Gwiazdki. Słysząc jej słowa cofnął się o krok i z niedowierzaniem szturchnął dziewczynę, a ta tylko syknęła i nic więcej. Wtedy do głowy chłopaka wpadła myśl będąca w jego mniemaniu genialną w swej prostocie.
- Nie poznajesz własnego chłopaka, naprawdę z tobą kiepsko. - Jego ton nieco się zmienił, a sam chłopak rozpoczął swoją grę. Grę w zniszczenie doszczętnie Scorpiusa Malfoya by zrzucić go z pierwszego miejsca.
- Kogo? Dlaczego nikt mi o tym nie wspomniał? - Zaskoczona dziewczyna również cofnęła się o kilka kroków i zmierzyła go spojrzeniem. Pierwszym jej spostrzeżeniem był fakt, że pasował do „Jej” typu, drugim krytyka jego dotychczasowego zachowania i jednoczesna podejrzliwość w związku z tym, a trzecia myśl burzyła cały ten obraz. Pamiętała jego głos. Wiedziała, że odwiedził ją wiele razy w czasie jej pobytu w Skrzydle Szpitalnym. - Nie mam pojęcia kim jesteś, nie pamiętam własnego brata. - odparła unosząc hardo głowę i patrząc mu pretensjonalnie w oczy chciała go wyminąć by udać się na śniadanie z przyjaciółmi. Rzucała mu tym samym wyzwanie by jej to udowodnił. Ten zaś w odpowiedzi złapał ją za dłoń i pociągnął za sobą prosto do Pokoju Wspólnego gdzie czekali przyjaciele dziewczyny. Nie zdążyła się wyrwać więc tylko zaklęła pod nosem. Na ten widok Scorpius Malfoy nie tylko przerwał, on zaniemówił i zbladł cały, a uśmieszek Nero tylko dopełniał widoku na który nie był przygotowany. Dziewczyna z początku zamierzała ponownie spróbować wyrwać dłoń, ale w końcu zrezygnowała bowiem ten trzymał ją w stalowym uścisku. Jeden zły ruch i ściśnie ją za mocno. Zamiast rzucać go publicznie  lub też obnażać oszustwo powzięła sobie za cel odkrycie jego motywacji. Z każdym dniem, rozmową i spotkaniem udowodniał jej bowiem coraz bardziej swój brak uczuć względem jej osoby.


Po kilku tygodniach takiej maskarady zaczynała rozumieć dlaczego ciemnowłosy zawsze poświęca jej więcej uwagi gdy w pobliżu znajdują się jej przyjaciele, a szczególnie młody Malfoy. Ten bowiem w towarzystwie jej samej promieniał szczęściem, z drugiej strony widząc Nero wyglądał na załamanego i wkurzonego zarazem. Pojęcie ich relacji nie wchodziło w grę aczkolwiek doszła do wniosku, że to wszystko wiąże się z jej osobą. Pewnego dnia wyrwała się Giotto i rzuciła mu oskarżycielskie spojrzenie.
- Rozumiem, że zbliżają się święta i potrzebujesz partnerki na bal, ale daj mi w końcu spokój albo wytłumacz co ty wyprawiasz? - Nawet jej anielska cierpliwość miała swoje granice. Chcąc nie chcąc chłopak zaczął recytować jej jakąś bajeczkę o ich związku, w którą wcale nie uwierzyła.
-  Nie chcesz powiedzieć? W porządku. Dowiem się od przyjaciół, a ty daj mi spokój. Swoją drogą, szykuj miejsce na treningu bo przysłali mi nową miotłę. Wracam do gry. - Po tych słowach dziewczyna zostawiła go samego stojącego na dziedzińcu wśród spadających i wirujących płatków śniegu. To wszystko obserwował ktoś siedzący na murze niedaleko, jego uśmiech zaś świadczył o złych planach. Coś miało spotkać tę dwójkę, a to dopiero początek niespodzianek.
Powrót do formy nie zajął dziewczynie długo, ale w tym czasie przegapiła kolejny mecz.  Ravenclaw w tym roku posiadało wystarczająco dobrego obrońcę i pałkarzy by Ślizgoni wygrali niewielką przewagą bez niej w powietrzu.

Pierwszy wypadek zdarzył się na eliksirach dla zaawansowanych gdy Zabini posadził dziewczynę obok Nathana. Scorpius oraz Beliar zaprotestowali głośno jakoby była to niesprawiedliwość, a później stwierdzili, że profesor faworyzuje syna. Reszta klasy, a była to garstka osób wyglądała na rozbawioną tym widokiem. Wśród tego grona znajdował się James Potter, Rose Weasley oraz kilku krukonów i dwóch puchonów wiecznie siedzących cicho jak myszki po miotłą. Nikt nie dostrzegł, że w tym samym zamieszaniu młody Potter wyciągnął różdżkę i jakby nigdy nic rzucił klątwę na kociołek dziewczyny, która w ostatecznym rozrachunku usiadła przy jednym stole z trzema przyjaciółmi.
Lekcja przebiegała już dalej spokojnie, aż do czasu krótkiej kłótni między Potterem, a Weasley, była jednak ona na tyle cicha, że nikt nie dowiedział się o co im poszło. Wyglądało to w każdym razie na małą burzę bo po zajęciach, które o dziwo nie skończyły się żadnym wybuchem, dziewczyna przesiadła się na obiedzie do Scorpiusa i tym samym sprawiła, że Angel wraz z Nathanem i Beliarem usiedli jak najdalej od tej pary. Blondyn nie wyglądał na zachwyconego, ale dotrzymał pannie Weasley towarzystwa. Od wypadku wiele się wyjaśniło, cały zamek wiedział już o zmyślonym romansie tej pary, ale po utracie pamięci informacja ta nie zmieniła nic w jego relacji z panną Moore. Zdarzało mu się być wręcz przez nią ignorowanym wprost przeciwnie do młodego Zabiniego. Angel szczególnie zabiegała o jego uwagę, organizowała im „spotkania do nauki”. Nazwę tę wymyśliła sama i bezkompromisowo wtłaczała ją każdemu kto śmiał twierdzić, że to randka.
Na dwa dni przed początkiem świątecznej przerwy, a mianowicie dwudziestego pierwszego grudnia dziewczyna dostała sowę z domu w której ojciec informował bliźniaki o swoim wyjeździe oraz zaręczynach z wieloletnią współpracownicą. Jedyne co otrzymał w odpowiedzi to ich aprobatę oraz życzenia świąteczne chociaż niezbyt im się uśmiechała macocha w tym wieku. Pozostali więc w Hogwarcie o czym natychmiast poinformowali wszystkich przyjaciół. Okazało się, że zostaje  kilka znanych im osób z Gryffindoru jak i kilka osób z którymi miała zamiar przyjemnie spędzać czas. W planach mieli małą imprezę, jedyne co przyćmiewało wizję dobrej zabawy stanowił dobór gości.
- Nie zgadzam się na zapraszanie Gryfonów i Puchonów. - Angel twardo obstawiała przy swoim. Kłótnia z Malfoyem trwała od samego rana, a zaczęła się ledwie po śniadaniu. Listę gości mieli wyznaczać wspólnie z Beliarem, ale Scorpius zaoferował swoją pomoc oraz uczestnictwo – jego rodzice wyjeżdżali na święta razem z przyszłym państwem Moore, a Nathan z ojcem mieli swoje plany na święta z rodziną profesora Zabiniego.
- Niby dlaczego? - Nie mógł zrozumieć niechęci dziewczyny do tych dwóch domów, ale nie zamierzał pozwolić jej tak łatwo wygrać oraz skreślić jego gości z listy.
- Może dlatego, że to WEASLEY? - Akcentując nazwisko rudzielców wyraźnie dawała mu znak ostrzegawczy, ale wydawał się tego nie widzieć i ciągnął rozmowę. Skończyło się na tym, że jej brat stanął po stornie Scorpiusa i musiała się przyznać do porażki. Nie oznaczało to jednak, że zamierzała się bawić z Gryfonami.

Tego samego dnia czekała ich niespodzianka od samej administracji zamku albowiem w Hogwarcie miał odbyć się pierwszy w historii bal z okazji nowego roku połączony z imprezą dla wszystkich uczniów. Większość z nich bowiem wracała do zamku już trzydziestego grudnia. Wymagany wyjściowy strój wywołał spore poruszenie wśród uczennic, a ograniczenie wieku do tylko wzmogło szaleństwo jakie opanowało zamek. W zaledwie kilka dni musiano znaleźć partnerów, kupić stroje i inne bzdety, a dziewczęta wręcz szalały. Radosne podniecenie ogarnęło nawet Angel, która zaplanowała zakupy z drugą ścigającą zespołu oraz koleżankami z Ravenclaw. Wpierw odwiedziły wszystkie sklepy jakie dało się znaleźć w Hogsmeade, następnie zaś za pozwoleniem opiekunów domów udały się na ulicę Pokątną. Każda z sukni prezentowała się na dziewczętach wyśmienicie. Jedyne co pozostało im do zrobienia do znalezienie partnera.
Ta kwestia sprawiała pannie Moore wiele problemów oraz wyraźnie ją niepokoiło, otrzymała ona albowiem aż dziesięć zaproszeń od różnych mężczyzn z czego dwa od najbliższych przyjaciół. Następnego dnia dowiedziała się, że jedno z nich wygasło kiedy Rose Weasley pochwaliła jej się zaproszeniem od Scorpiusa, a w odpowiedzi otrzymała jedynie pogardliwy uśmieszek jasnowłosej. Ich rywalizacja dopiero się zaczynała.

- Moore. - Głos dobiegał do nie jakby z daleka kiedy siedząca na fotelu dziewczyna próbowała go zignorować i wrócić do bajecznie kolorowych snów na jawie. Zwijając się ponownie w kłębek zignorowała również prychnięcie, popędzanie oraz kilka przekleństw by zostać brutalnie oblaną zimną wodą.
- Aaah! - Momentalnie rozbudzona sięgnęła po różdżkę i wysuszyła się nim na dobre zimno opanowało jej ciało. Zlokalizowała sprawcę tego drobnego incydentu i skrzywiła się bardzo mocno widząc przed sobą Giotto.
Wiem, że wciąż nie wybrałaś swojego partnera na bal. Nie szukaj więcej, idziemy razem. - Wyglądało na to, że zdecydował już za nich oboje, a kiedy dziewczyna otworzyła usta by zaprotestować uciszył ją czymś czego nigdy by się po nim nie spodziewała. Krótkie muśnięcie warg odebrało jej głos, a nie przypominało to nawet pocałunku. - Cicho Gwiazdko. To już postanowione. -  Zgarnął jej rzeczy ze stolika, wrzucił do torby dziewczyny i wyciągnął dłoń by pomóc jej wstać, a ta nadal się nie odzywała. Wypożyczyła księgi, a następnie opuścili Bibliotekę w której przypadkiem zasnęła by udać się na kolejne zajęcia. Nero dosyć kurtuazyjnie oddał jej torbę dopiero pod salą od zaklęć, a następnie pożegnał się i odszedł. Zbyt miło, zbyt życzliwie i za mało złośliwie – rzuciło jej się w oczy spostrzeżenie na temat jego zachowania. Wzruszając ramionami weszła do klasy, a tam nie działo się nic szczególnego. Reszta dnia upłynęła jej we względnym spokoju. Burzę wywołały dopiero wiadomości o tym kto, z kim, gdzie, dlaczego, na co i po co.
Okazało się, że ona i Nero nie byli najmniej dopasowaną parą na bal. Noah Silverstone zaprosił bowiem dziewczynę, którą wszyscy nazywali Neko co oznaczało z Japońskiego kota. Białowłosa nie miała pojęcia o kogo chodziło, ale nie drążyła tematu bo jej myśli zaprzątało co innego. Nowina o partnerce Zabiniego nikogo nie dziwiła. Zaprosił on młodszą siostrę Jamesa Pottera – Lily. Ten ostatni wydawał się za to być nieprzejęty faktem iż jego jego rodzeństwo znalazło sobie partnerów z innego domu. Nikogo również nie dziwił fakt, że większość par mieszała się między domami. Kilkanaście lat wcześniej byłoby to nie do pomyślenia. Rozwój zmienia ludzi.


A legion could not stop me. What chance do you have? 


http://i.imgur.com/mgRDNA8.png

Kartoteka Silvy

Ready Summoner?


Sinister Blade
X x X x X x X x X x X x

Offline

 

#4 2014-12-03 07:17:46

 Silva

http://i.imgur.com/De2ZaEq.png

8300027
Zarejestrowany: 2011-06-21
Posty: 139
Punktów :   
Fabularnie: Brak danych.
Magia: Crimson Blades, Klątwa Wiatru
Multikonta: nope
Klejnoty: A kogo to obchodzi?

Re: Prawidłowy temat z Fickiem Silvy wita... #niedojebaniemózgowe rlz~!

Rozdział czwarty - „Jemioła wśród nas.... kto tu powiesił to zielsko?!”


Bal noworoczny, a może bardziej sylwestrowy? Nikt tak dokładnie nie był w stanie tego określić, używano więc dwóch nazw jednocześnie. Wszyscy zaś zadawali sobie pytanie czy też w ramach walentynek odbędzie się kolejny, poprzedni rok bowiem nauczył wszystkich, że Minerwa Mcgonagall na stare lata dziwaczeje lub łagodnieje niczym staruszek Drops. Dumbledore zawsze organizował coś ku uciesze uczniów i chyba tradycji miało stać się zadość.

Pobudka wcześnie rano w dniu Wigilii mogła się zdarzyć tylko Angel. Podnosząc się powoli i przecierając oczy, starała się wypatrzeć w ciemnościach komnaty, stosy prezentów, które winny się tam pojawić dzięki skrzatom. To co zobaczyła zaskoczyła nawet ją samą. Paczuszki leżały w wielkim stosie. Zeskoczyła więc z łóżka i zaczęła między nimi przebierać. Spora większość była od jej rodziny, ojca oraz brata i przyjaciół. Gdzieś z boku leżało małe, podłużne pudełko z logiem jednego z droższych sklepów z biżuterią. Marszcząc czoło w zastanowieniu poszukała karteczki, a kiedy ją znalazła wydała z siebie głośne prychnięcie.
Mogłeś się bardziej wysilić dupku. - Pierwszy, a zarazem najważniejszy komentarz po ujrzeniu w środku platynowej gwiazdki na srebrnym łańcuszku. Dołączona do tego kartka rozwiała wszelkie wątpliwości od kogo był ten prezent. „Nie myśl sobie, to nic specjalnego, a nie pójdę z ostatnią brzydką na ten bal. Załóż to i wyglądaj jak człowiek.”  Żadnych życzeń, niczego poza tymi dwoma, suchymi, obraźliwymi zdaniami. W pierwszym odruchu miała ochotę zniszczyć łańcuszek, później chciała go odesłać, ale w ostatecznym rozrachunku był piękny i należał do niej. Wzdychając ciężko założyła go na szyję i pomyślała o tym co sama wysłała swojemu „chłopakowi”. Każdy wtajemniczony bowiem wiedział, że ten szuka zaginionego brata więc w specjalnym prezencie otrzymał od dziewczyny rzadką księgę opisującą trudne, a zarazem wyjątkowo potężne zaklęcia namierzające, wyszukujące i tym podobne. Mało kto posiadał taki egzemplarz, a ten kosztował ją całe kilkumiesięczne  kieszonkowe. Mimo to sądziła, że było warto. Mina Giotto będzie bezcenna jak się dowie ile na niego wydała „Gwiazdka”.
Układając stertę na łóżku odesłała wszystkie pudełka w kąt pomieszczenia i zaczęła sortować podarunki: kilka ksiąg, biżuteria, słodycze, ciuchy, akcesoria do miotły i inne babskie bzdety. Po skończeniu udała się do łazienki, przygotowała staranniej niż zwykle, ubrała w zwykłe ubrania (w czasie świąt wolno im było je nosić) i tak pomaszerowała na śniadanie.
Już w pokoju Wspólnym Ślizgonów słyszała za sobą gwizdy, a biegając w butach do kolan i na obcasie dołożyła jeszcze do tego okrzyki zdumienia, zachwytu oraz zazdrości innych dziewcząt.

- Robisz to specjalnie? - Tuż przed wielką Salą wpadła na Nero oraz Noaha. Pierwszy był wyraźnie niezadowolony, a drugiemu to wszystko wisiało. Zamroczona po zderzeniu dziewczyna spróbowała się odsunąć, ale coś nie pozwoliło jej się ruszyć nawet o milimetr. Zaskoczona szarpnęła się ponownie i dostrzegła jak czarnowłosy również próbuje się cofnąć. Stojący niedaleko Silverstone wyglądał na rozbawionego sytuacją w jakiej się znaleźli.
- Co do diabła?! - Ciche warknięcie chłopaka zwróciło jej uwagę na pozycję w jakiej się znajdowali, prawie że spleceni w uścisku na środku holu na oczach kilkunastu uczniów. Czerwieniąc się ponowiła próbę usunięcia póki nie przerwał im głos Blaise'a Zabiniego.
- Przykro mi to mówić Aniołku, ale wpadliście prosto po magiczną jemiołę. - Nie wyglądał jakby rzeczywiście było mu przykro i wcale się z tym nie krył, wręcz przeciwnie promienny uśmiech niemal ich oślepiał. Zwracając wzrok ku górze dostrzegli cholerną roślinę, która ich tak urządziła i oboje wzdrygnęli się domyślając co jest potrzebne do zneutralizowania tej magii, mimo to oboje jednocześnie rzucili coś o obrzydzeniu.
- Naprawdę muszę to zrobić? - Rzuciła wujkowi błagalne spojrzenie, a ten ochoczo skinął głową. Zrezygnowana dziewczyna nie czekała na jakąkolwiek reakcję ze strony kapitana, złapała go z przodu na koszulę i stając na palcach sama zainicjowała krótki acz mocny pocałunek. Zero emocji, zetknięcie warg na długą chwilę i rozłączenie ich gdy magia zelżała. Zaraz po tym odsuwając się błyskawicznie i odwracając na pięcie dziewczyna zniknęła za drzwiami Wielkiej Sali zostawiając przyjaciół samych z Profesorem, a ten mierząc ich ostrzegawczym wzrokiem wszedł do Sali równie szybko co jego siostrzenica.
- Cholera by wzięła tę łajzę. - Uśmiech na twarzy Giotto kompletnie przeczył jego słowem, nie był może rozbawiony, ale również nie w złym humorze. Wyglądał jakby sam nie wiedział co ma o tym myśleć wolał więc nie roztrząsać niepotrzebnie takich spraw.
- Nie może bo zabraknie nam graczy. Wydawało mi się, że chcemy ten puchar, stary. - Noah rzadko kiedy odzywał się jako pierwszy i nie pytany, ale tego dnia zdawał się być w bardziej społecznym nastroju niż zazwyczaj. Magia Świąt. Rozmowa na temat potoczyła się dalej, aż doszła do sytuacji z panną Moore kiedy już zasieli przy stole jak najdalej od cudownej czwórki. - A tak właściwie co wy odkurwiacie z Gwiazdką? - Pytanie Noaha zbiło go z tropu, a puchar z dyniowym sokiem niemalże wyśliznął się z ręki ciemnowłosego gdy ten zbierał myśli by odpowiedzieć.
- Nie mam pojęcia do czego zmierzasz, ale nic szczególnego. Nawet mnie nie pamięta, a już przy „pierwszym” spotkaniu stwierdziła, że jestem dupkiem. - Wzruszył ramionami, a potem opowiedział przyjacielowi wszystko co też go ominęło, jak to wśród facetów za chwilę posypały się niewybredne komentarze, seksistowskie żarty, a później poważniejsze pytania co do planów na bal.
- Co jej zrobiłeś, że zgodziła się z tobą iść? - Zastępca kapitana rzadko kiedy zadawał tego typu pytania, ale to najwidoczniej mocno go zaintrygowało więc się pofatygował. W odpowiedzi dostał jeszcze dłuższą opowieść z pełnym opisem motywów, przygotowań i całej gamy negatywnych uczuć jakie Nero żywił do Scorpiusa Malfoya. Blisko temu było do obsesji, ale w tym wypadku raczej odnosiła się ona ku jego pragnieniu odnalezienia brata.
- Właśnie. Dostałem od małej pewną księgę, która może się przydać za kilka miesięcy jak ruszymy tyłki by Go poszukać. Jego albo ich.- Nigdy nie wymieniał imienia swego brata głośno kiedy każdy mógł to podsłuchać. Teraz temat zmienił się na koniec szkoły, ich plany na przyszłość, a później znów wrócił do relacji kapitana i ścigającej ku uciesze Silverstone'a oraz irytacji ciemnowłosego.


W tym samym czasie po drugiej stronie stołu, oddalona o kilkanaście miejsc, siedziała jasnowłosa wraz ze świtą. Nie będąc świadomą, że ktokolwiek ją obgaduje spokojnie jadła posiłek i gawędziła z przyjaciółmi. Wszystko to przerwała sowia poczta. Odbierając listy od sów jednocześnie ze swych miejsc poderwali się Nero, Moore niższa oraz Silverstone'a. Pierwsza dwójka była poruszona treścią listów zaś blondyn wyglądał na dodatkowo przerażonego. Nie zdążył nawet opuścić sali jak głos jego matki omiótł całe wnętrze.
- NIE RACZYŁEŚ NAWET NAPISAĆ CZY WRACASZ NA ŚWIĘTA ŁACHUDRO WIĘC ZABRAŁAM OJCA I TWOJĄ SIOSTRĘ DO DZIADKÓW. NIE MUSISZ ODPISYWAĆ, NIGDY TEGO NIE ROBISZ GÓWNIARZU. PRZEWIDUJĘ, ŻE MASZ TERAZ NIETĘGĄ MINĘ GDY SŁUCHA MNIE CAŁA WIELKA SALA. SPECJALNIE DLA CIEBIE SYNKU. JAK NIE PRZYJEDZIESZ NA FERIE TO CIĘ WYDZIEDZICZĘ. BUZIAKI, UŚCISKAJ GIOTTO. - Stół nauczycielski zasłaniał twarz z pomocą rękawów by nikt z uczniów nie zauważył ich śmiechu, powinni dawać dobry przykład, ale nikt na sali nie mógł się powstrzymać słysząc krzyki matki rezerwowego ścigającego Slytherinu, który w dodatku okrasił to wszystko głośnym  „Cała wróżka, cholera.” Chwilę później zmył się z sali, a za nim podążył Giotto. Jeszcze przez następne dni, aż do balu cały zamek wspominał pięknego wyjca ze wszystkimi szczegółami, dodając coś od siebie albo po prostu wyśmiewając się z całej sytuacji.

Listy, które otrzymała parka graczy były od jednej i tej samej osoby, ale zawierały różną treść. Zgadzało się tylko jedno, ktoś do nich napisał obserwował ich, znał większość faktów z ich życia i groził obojgu konsekwencjami jeśli się nie rozejdą. Poza tym były tam same pochwały dla dziewczyny i krytyka dla chłopaka. Oboje spalili listy postanawiając je zignorować.

Unikali się nawzajem, aż do dnia balu nie wiedząc, że tym samym ułatwiają napastnikowi cały plan, ale teraz nie ufali sobie jeszcze bardziej. Szczególnie dziewczyna, która nie pamiętała ich dawnych relacji i musiała bazować na wszystkim co jej pozostało po wypadku. Strojąc się więc we własnym pokoju przed dużym lustrem i czekając aż Katherine dopnie jej suknię dziewczyna wpatrywała się uważnie we własne odbicie. Bandaże po którymi musiała ukryć blizny nie wyglądały, aż tak źle w zestawieniu z krótką suknią, ale nie dodawały jej też uroku. Raczej odstraszały ludzi niż przyciągały i to psuło radosne nastroje oczekiwania obu dziewcząt. Kat próbując pocieszać dziewczynę zaczęła coś nawijać o tym, że ma partnera który odrzucił połowę dziewczyn w szkole, ale to tylko pogorszyło i tak kiepski nastrój Angel.
Dodatkowo spotęgowało się to gdy umówieni przy wyjściu nareszcie się spotkali, a Katherine zostawiła ją samą i odeszła ze swoim chłopakiem – Ślizgonem oraz ich pałkarzem, za nimi zaś powędrowała inna para – drugi pałkarz z koleżanką.
- Khem... Wyglądasz przyzwoicie, ale mogłaś ubrać coś bardziej kobiecego i nie obnosić się tak z tym. - Miał oczywiście na myśli bandaże, które spowijały niemalże całą lewą stronę ciała dziewczyny. Tym komentarzem zarobił sobie nie tylko mordercze spojrzenie, ale również uderzenie w stopę obcasem jej buta. Prychając dziewczyna sama ruszyła korytarzem, miała gdzieś takie traktowanie.
- Lepiej się będę bawiła sama niż z tobą! - Warknęła zerkając za siebie, a widząc że bardzo szybko ją dogania tylko przyśpieszyła kroku. Giotto jednak nie dał jej uciec, ani myślał bowiem potem tłumaczyć się tłumom dziewczyn dlaczego przyszedł „sam”.


Krótka przemowa dyrektorki i część oficjalna minęły bardzo szybko. Na sali zaś zostali sami uczniowie i dwóch najmłodszych profesorów – Zabini oraz Smith, ten drugi objął kilka lat wcześniej stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią i jakoś nadal się trzymał. Najwidoczniej klątwa rzucona przez Voldemorta odeszła na dobre wraz z jego śmiercią.
Wszyscy wiedzieli, że z tymi dwoma mogą bez problemu rozpocząć normalną imprezę dla studentów także zabawa rozkręciła się całkiem szybko, zmieniono muzykę, a naszą parkę porwał ze sobą tańczący tłum. Z początku oboje stali jak kołki wpatrując się w siebie gniewnie, a potem popędzani spojrzeniami innych, zbliżyli się i zaczęli taniec. W międzyczasie przekomarzali się wyszukując coraz to nowe tematy do tego i wymyślając coraz bardziej barwne epitety o tym drugim. Finalnie popchnięci przez innych ludzi znów skończyli bardzo blisko siebie, a kiedy odzyskali nieco przestrzeni opuścili parkiet i usiedli przy stole. Oboje wypili po drinku, nadchodzący przyjaciele dziewczyny nie odpuścili jej ucieczki i musieli to skomentować co skończyło się falą żartów i powodzią odpowiedzi. Po jakimś czasie wokół ich stołu zebrał się spory tłum i pogonieni przez czarnowłosego ludzie w końcu zmyli się w powrotem na środek sali by wrócić do tańca.

- A gdzie twój Scorpionek, co Moore? - Wiedziała, że w końcu dojdą do takich pytań, ale starała się o tym nie myśleć. Giotto wybrał najgorszy możliwy moment na to by zadawać takie pytania bo właśnie w ich stronę zmierzali Malfoy oraz Zabini z partnerkami, a za nimi trzymając pod rękę pewną krukonkę smętnie człapał Beliar. Żaden z nich nie wyglądał na zadowolonego z balu, wprost przeciwnie do towarzyszek, które zbiły się w trójkąt na boku i zaczęły wymieniać się plotkami.
- Cześć chłopaki. - Uściskała całą trójkę, a po zwyczajowej wymianie komplementów Angel pozwoliła się odciągnąć na bok jednemu ze swych przyjaciół. Młody Zabini wyglądał na nie tylko oburzonego, ale również zaciekawionego tym o co zamierzał ją wypytać.
- Co ty z nim robisz? On ci to dał? - Dwa tak wiążące się ze sobą pytania, a wszystko za sprawą jednej osoby. Pokrótce tłumacząc całą sytuację dziewczyna nie spuszczała wzroku ze stolika, a to z kolei pozwoliło jej zauważyć jak wybucha przy nim kłótnia między Malfoyem, a Nero. Nie minęło kilka minut jak obaj celowali w siebie różdżkami i nie wyglądało to na przyjacielski pojedynek. Przepychając się pośpiesznie między ludźmi dziewczyna zdążyła zarejestrować gdzieś z boku sylwetkę kogoś bardzo podobnego do czarnowłosego kapitana Ślizgonów i zatrzymała się gwałtownie. Nie dała jednak rady odszukać go ponownie więc wyrzuciła te myśli z głowy i przeprosiła Krwawego Barona za przejście przez niego, a kiedy dotarła do stolika dwoma szybkimi zaklęciami rozbroiła obu czarodziei.
- Nie pytam co się stało ani o co wam poszło, ale nie zepsujecie mi balu swoimi problemami. Czy to jasne? - Giotto jedynie pogardliwie się uśmiechnął, ale wyglądało na to że dziewczyna nie żartuje kiedy zasymulowała mu złamanie jego różdżki na pół. Przeprosił i razem z Malfoyem „obiecał” być spokojnym. Kiedy już obaj odzyskali swoje magiczne patyki żaden nie próbował złamać zakazu, doskonale wiedzieli, że wyprowadzona z równowagi Diablica nie zadaje pytań.


Dalsza część balu upłynęła w spokojnej atmosferze, a w tym samym czasie ktoś kto urwał się z  imprezy, szykował coś po czym całym Hogwartem miała wstrząsnąć lawina zdarzeń. Otwarcie komnaty tajemnic bez Bazyliszka? Nikt by się nie spodziewał, że chronione magią, latami przebywa tam jajo do którego dostęp mają jedynie potomkowie Slytherina. Skąd wziął się więc tam jeden z uczniów? Ta zagadka rozwiąże się później. Ważniejsze jest to co się później stało.
Powracający do Pokoju Wspólnego Ślizgoni natknęli się na coś w co z początku żadne z nich nie chciało uwierzyć. Dwa martwe ciała na podłodze, a obok nich strużki krwi i wciąż zapalone pochodnie. Zniszczone portrety i zawieszony w powietrzu, spetryfikowany Irytek – najzłośliwszy poltergeist w dziejach Hogwartu. Napis krwią na ścianie tuż obok portretów wcale nie poprawił sytuacji.

„ Poprzedni dziedzic był słaby. Ja wytępię każdego kto mi się sprzeciwi albo zaszkodzi. Wspominając wam Voldemorta – strzeżcie się wrogowie kolejnego dziedzica”

Dziewczęta pomdlały i tylko Angel dzielnie trzymała się na nogach ściskając ramię Giotto niemalże do bólu. Wyglądała na roztrzęsioną, a kiedy chłopak chciał ją od siebie odczepił dostrzegł, że tęczówki dziewczyny stały się białe. Trwało to zaledwie pół minuty, ale w tym czasie najwidoczniej dziewczyna miała wizję wydarzeń. Nie wiedziała jeszcze kto za tym stoi, ale miała już pewne podpowiedzi. Wysyłając patronusy do najważniejszych ludzi w szkole wszyscy w duchu pragnęli by ta noc jak najszybciej się skończyła.

Minerwa Mcgonagall sama wyglądała na spetryfikowaną po tym co zastała tuż obok swoich przerażonych uczniów. Czym prędzej odesłała więc wszystkich do domów nakazując im nie przemieszczać się pojedynczo, a jej patronus odprowadził jedyną krukonkę w ich towarzystwie.
Sama profesor zaś wraz z Flitwickiem oraz Zabinim dokonali oględzin miejsca zdarzeń, a następnie zamknęli ten korytarz potężnymi zaklęciami, które miały zmusić ludzi do wybierania innej drogi.
Przesłuchanie wszystkich świadków wydarzeń odbyło się następnego dnia, niestety w oczy rzucało się to kto był tym wszystkim najbardziej zestresowany więc Angel została zabrana do gabinetu dyrektorki i nie pozwolono jej przed tym z nikim porozmawiać.
- Panno Moore co się właściwie stało? - Stara kocica spoglądała surowo na Śligonkę i nie wyglądało na to by miała w jakikolwiek sposób zamiar pomóc jej w odpowiedzi. Przełykając ciężko ślinę jasnowłosa podjęła historię o tym jak bawili się na balu, a tuż przy jego końcu udali się do lochów by jeszcze w coś pograć przed snem. Mcgonall nie wyglądała na przekonaną, a tym bardziej przestała jej wierzyć kiedy dziewczyna siedząc w jej fotelu miała kolejną wizję przeszłości.
- Co widziałaś dziecko? To ważne! - Krzyk dyrektorki przywrócił przerażoną dziewczynę do rzeczywistości, ale nie spowodował szybszej odpowiedzi na pytanie. Zbierając się w sobie opisała kobiecie obie wizje zdarzeń, tych które odegrały się poprzedniej nocy oraz tych sprzed ponad sześćdziesięciu lat. Nie podlegał dyskusji fakt, że Angel została pierwszą od czasów Trelamwney wieszczką w murach zamku. Zmuszona została jednak by zachować to w tajemnicy przed każdym kto nie widział jej w transie aby nie wywoływać większej paniki wśród uczniów. Niechętnie dziewczyna złożyła przyrzeczenie i wróciła do swojego dormitorium. Tam zastała wszystkich przyjaciół oraz brata, chowając się w ramionach Beliara dziewczyna opowiedziała im wszystko o czym rozmawiała z dyrektorką, ominęła tylko to czego zakazano jej przekazywać ludziom. Nie minęło zaś wiele czasu jak do jej komnaty wpadł Giotto, za nim zaś spokojnie kroczący Silverstone i wszyscy zobaczyli to czego nikt im nie wyjaśnił. Wstając i nie widząc prawdziwych rzeczy dziewczyna ruszyła powoli w stronę kapitana, który dostrzegając białe tęczówki odruchowo się cofnął, ale nie uciekł. Reszta zaś próbowała ją zatrzymać, ale wokół dziewczyny ujawniło się coś na kształt bariery. Dopiero stojąc naprzeciw chłopaka Angel przestała się poruszać i zaczęła opowiadać na głos to co widziała.
- Twój brat był naprawdę przystojnym i zdolnym czarodziejem. To wielka strata dla magicznej społeczności, że zaginął. - Wizja nadal się nie kończyła, ale drżąca na całym ciele dziewczyna nie posiadała już zbyt wiele energii potrzebnej do podtrzymywania jej. - Widzę miejsce gdzie widziano go po raz ostatni, widzę jakichś ludzi w czarnych szatach. Jedno z nich ma na ramieniu tatuaż, ale to nie jest czarny znak. To coś gorszego. To Bazyliszek. - Po tych słowach dziewczyna padłaby na ziemię, ale w porę złapał ją czarnowłosy. Każdy obecny w pomieszczeniu przeżył największy szok w swoim życiu. Każdy wpatrywał się w nieprzytomną dziewczynę zastanawiając się dlaczego i skąd właściwie ma takie zdolności. Nikt nie mógł wiedzieć, że to nie tylko wypadek, ale również zaklęcia nowego „dziedzica” wywołały taki efekt. Przeznaczenie ich wszystkich właśnie nabrało nowego rozpędu, pytanie tylko kto dożyje końca przygody.


A legion could not stop me. What chance do you have? 


http://i.imgur.com/mgRDNA8.png

Kartoteka Silvy

Ready Summoner?


Sinister Blade
X x X x X x X x X x X x

Offline

 

#5 2014-12-08 16:08:02

 Silva

http://i.imgur.com/De2ZaEq.png

8300027
Zarejestrowany: 2011-06-21
Posty: 139
Punktów :   
Fabularnie: Brak danych.
Magia: Crimson Blades, Klątwa Wiatru
Multikonta: nope
Klejnoty: A kogo to obchodzi?

Re: Prawidłowy temat z Fickiem Silvy wita... #niedojebaniemózgowe rlz~!

Rozdział 4.5  „Czyli jak świąteczna magia zmienia ludzi, profesorów, skrzaty (?) i DUCHY...”


Cofnijmy się dzisiaj to poranka dnia dwudziestego czwartego grudnia i przenieśmy do lochów, dalej poprowadzę was, aż do ściany za którą skrywa się pokój Wspólny Slytherinu i finalnie znajdziemy się w męskiej części dormitorium. Dwuosobowy pokój należący do Nero oraz Silverstone'a był tego dnia o wiele mocniej... hm... w nieładzie niż zwykle. Będąc dokładnym, pokój wyglądał jak po przejściu huraganu, a wszystko to za sprawą biegającego w nim skrzata oraz dwóch magów starających się do złapać.
Migotka wracaj tu! - Noah już dawno nie miał takiej ochoty kogoś zabić i nie mam tu bynajmniej na myśli małej Skrzatki tylko osobę, która stała za jej przebyciem. Pani Silverstone nie tylko posłała swojemu jedynemu synowi wyjca, ale miała w zamiarze ukarać go również w inny, równie perfidny sposób.
- Należę do pańskiej matki, paniczu Noah. Nie mogę wykonywać pana poleceń. - Mówiąc to zręcznie wymijała ich ręce, a później również zaklęcia i dzięki swojej magii tworzyła w pomieszczeniu coraz większy chaos, a kiedy wywróciła już wszystko do góry nogami mogła spokojnie zniknąć. Towarzyszyło temu ciche pyknięcie i Giotto przysiągłby, że słyszy śmiech matki swojego przyjaciela. Zignorował więc dreszcz spływający wzdłuż kręgosłupa i z pomocą różdżki próbował wyczyścić komnatę.
Kilka minut, paręnaście zaklęć i wiele przekleństw później obaj zrezygnowani czarodzieje zabrali się do sprzątania ręcznie bo sprytna służąca zaczarowała całe pomieszczenie. W tym całym bałaganie odnajdywali również prezenty, które do nich wysłano.
- Stary nie uwierzysz co dostałem. - Noah wyglądał jakby zapomniał o wcześniejszych wygłupach matki kiedy otworzył wielkie pudło i wyciągał z niego po kolei kilka rzeczy. Gustowna szata na bal w kolorze butelkowozielonym nie przysłaniała ani trochę wspaniałości stroju leżącego obok, a mianowicie mam na myśli strój do Quidittcha. Potem wyciągnął również dwie księgi, jedną od siostry na temat ich ulubionej gry, a następną z dedykacją od ojca.
- Wygląda na to, że mamy obie części. - Giotto uśmiechnął się kpiąco wyciągając z paczki prezent od Angel i przeglądając powoli księgę aby jej nie naruszyć w żaden sposób. Nie wiedział tylko o zaklęciach jakie zabezpieczały wolumin przed zniszczeniem. Nie minęło wiele czasu jak odpakowali resztę prezentów. Całość zajęła oba łóżka Ślizgonów. Było tam wiele paczek od ich fanek, które w większości napchały im do nich słodyczy lub listów miłosnych. Te ostatnie zignorowali. Prócz tego mieli trzy księgi, kilka strojów, dwa zestawy najwyższej jakości do konserwacji mioteł i dwie nierozpakowane paczuszki, które kupili sobie nawzajem.
- Kto pierwszy? - Giotto nie wyglądał na bardzo chętnego do oglądania zawartości więc Noah bez dalszych pytań sięgnął do swój prezent. Potrząsnął pudełkiem, a potem otworzył je powoli zdzierając ozdobny papier. - Nie wierzę. - Upuścił paczkę z powrotem na łóżko i śmiejąc się głośno posłał przyjacielowi pełne rozbawienia spojrzenie. Okazuje się bowiem, że panowie wpadli na identyczny pomysł. Obaj wysłali sobie nawzajem zdjęcia dwóch dziewcząt. Noah miał w swojej paczce ruszającą się, piękną krukonkę, zaś Giotto naszą Gwiazdkę. Jeśli jeden miał ubaw to drugi wyglądał na niepewnego co ma z tym zrobić bowiem jedno ze zdjęć przestawiało dziewczynę w samej bieliźnie, a przy tym śpiącą spokojnie na własnym łóżku. Nie namyślając się nad tym schował wszystko do szafki i wrócili do sprzątania. Ciekawość jednak zwyciężyła nad rozsądkiem i  końcu obaj zadali to samo pytanie.
- Kto jest autorem twoich zdjęć? - Po czym obaj na nowo podtrzymywali świąteczny nastrój rozbawienia dogryzając sobie nawzajem. Minęło sporo czasu zanim obaj doszli do wniosku, że zatrudnili tego samego fotografa z czego przy zamówieniu dla Giotto musiał on się wyręczyć jakimś krukonem.
Jakiś czas później kiedy dotarli na śniadanie obaj usilnie starali się nie spoglądać na Angel. Nero doskonale wiedział, że jeśli to co otrzymał ujrzy ktoś inny to będzie musiał kogoś później zabić, a że to Silverstone... to odbędzie się bezboleśnie.





W tym samym czasie druga część dormitorium należąca do dziewcząt budziła się do życia. Dziewczęta również zaczynały dzień od sprzątania pokojów oraz przeglądania prezentów. W jednej z komnat zaś ukradkiem znalazło się również trzech mężczyzn, każdy z prezentem w łapkach zmierzał prosto do Angel i natknęli się na siebie przy schodach. Bez kłótni wszyscy trzej zapukali do drzwi i odczekali, aż dziewczyna ich wpuści. Widząc bałagan w środku rozsiedli się grzecznie na łóżku między paczkami i nie komentowali. Jedynie Scorpius zerkał na nazwiska tych, którzy przysyłali jej paczki i dostrzegając wśród nich kilka męskich ze szkoły miał już w głowie mały plan jak wybić im z głowy coś takiego. Sama dziewczyna zaś poczęstowała ich ciasteczkami oraz kremowym piwem i zniknęła w łazience by się przebrać. Wróciła jakiś czas później i przy akompaniamencie ich śmiechów otworzyła kilka rzeczy. Magiczny aparat wraz z zawartością, którą Aniołek zdążyła zobaczyć został niemalże roztrzaskany o ścianę, a Beliar zmuszony do ucieczki kiedy jego siostra dowiedziała się kto robił jej zdjęcia z ukrycia tymże sprzętem. Po jakimś czasie kiedy oboje się zmęczyli usiedli na łóżku jak najdalej od siebie i młody Malfoy wręczył dziewczynie własny prezent.
- Oh Corpie. - Była jedyną kobietą w życiu blondyna, która miała prawo go tak nazywać, a jednocześnie mieć łzy w oczach i rzucać się by go uściskać. W paczce bowiem znajdowały się ich wspólne zdjęcia z każdego roku oraz kilka pomniejszych drobiazgów jak zaczarowane liście, fantazyjny płatek śniegu i inne rzeczy mające reprezentować pozostałe dwie pory roku. Całość znajdowała się w małym kuferku i sprawiła, że na jakiś czas między nimi zapanował pokój. Ostatni prezent, należący do Zabiniego wprawił pozostałą trójkę w osłupienie. Nic nikomu nie mówiąc ciemnowłosy zamówił dla swojej przyjaciółki jedną z najdroższych, a zarazem najlepszych różdżek na świecie.
- Nathan. Jesteś wariatem. - Blondyn spoglądał na przyjaciela z jawną zazdrością kiedy został wyściskany i wycałowany przez ślizgonkę.
- To nic takiego. - Chłopak jedynie wzruszył ramionami udając beztroskę. Nigdy nikomu z nich nie wspominał ani o swoich słabych uczuciach względem Aniołka, ani o planach jego ojca. Ten pomysł także należał do Blaise' i naturalnie nikt nie miał się o tym dowiedzieć.



Kolejnym miejscem, które musimy tego dnia odwiedzić jest wieża Gryffindoru. Ktoś kto znał dom Gryfków w przeszłości nigdy nie powiedziałby, że trafił do właściwej wieży. Panował tam bowiem porządek, a pokój Wspólny wysprzątany przez skrzaty pozostawał pusty. Brakowało tylko jednego z uczniów. Tego, który od miesięcy planował jak wypuścić kolejną grozę poza Komnatę Tajemnic, a tego dnia pierwszy raz udało mu się wejść do środka. Był on jednym z niewielu spóźnialskich, którzy pojawili się na śniadaniu już po wyjcu i wyjściu Ślizgońskiej czwórki.
- Jeszcze tylko kilka dni moja śliczna. - Wyłącznie przemawiający mową węży ludzie mogli zbliżać się do Bazyliszków wystarczająco blisko by ich dotknąć. - Jesteś już duża by zapolować, ale potrzebujemy kilku dni. - Gładząc głowę gada chłopak nie wyglądał na specjalnie przejętego grozą jaką roztaczało wokół siebie stworzenia. Nikt nie mógł mieć żadnego pojęcia o tym kim jest, gdzie się teraz znajduje i dlaczego napuszcza mordercę na czarodziei. - Mam dla ciebie prezent. - Sięgając do pudła za sobą chłopak wyrzucił przed potworzycę kilka małych zwierząt, a ta pożarła je w mgnieniu oka. Mityczny stwór wydawał się być całkowicie oswojony przez czarodzieja, a to nie wróżyło nic dobrego. Jak na ironię wszystko w czasie świąt.




Po śniadaniu, sowiej poczcie i krótkiej przemowie dyrektorki wszyscy pozostali w zamku złożyli sobie życzenia, co prawda Gryfoni i Ślizgoni niechętnie się do siebie zbliżyli, ale wciąż nie wykazywali wrogości. Zanim ktokolwiek zdążył opuścić pomieszczenie do środka wpadły wszystkie zamkowe skrzaty ubrane jak mali pomocnicy Mikołaja, a za nimi wleciał Krwawy Baron, który wykazywał tego dnia więcej zrozumienia dla tradycji niż zwykle i na poplamione krwią szaty narzucił czerwony płaszcz, na głowę zaś czapkę i brodę Świętego. Miny większości uczniów mówiły same za siebie, ale najwidoczniej wiekowy duch zupełnie się tym nie przejmował. Za nim zjawiła się zaś Szara Dama, duch Ravenclaw przebrana za panią Mikołajową, po niej zaś dwa elfy – duchy Gryffindoru i Hufflepuff.
Skrzaty niosąc koszyki z kartkami rozpierzchły się po całej sali, aby czym prędzej rozdać wszystkim ich własność. Przypominało to nieco walentynki z zeszłego roku, ale było o wiele bardziej ekscytujące. Zarówno przed całą pozostałą szóstką ślizgonów jak i przed większością Gryfonów na stołach piętrzyły się stosy kartek, największy zaś znajdował się tuż przed talerzem Angel. Zdumiona i zawstydzona dziewczyna bez czytania odesłała wszystkie karty do dormitorium i usiadła z powrotem na swoim miejscu. Cztery duchy domów rozdzieliły się i zaczęły witać z uczniami, a jednocześnie życzyły im wesołych Świąt. Szara Dama zaś wyłamała się ze schematu i podleciała do siedzącej jasnowłosej. Uniosła dłoń jakby w akcie błogosławieństwa i rzekła cicho coś co mogła usłyszeć tylko Angel.
-Czeka cię wiele trudów, a niebezpieczeństwo na jakie narazisz swoich przyjaciół nie pozostanie bez ofiary.  Masz dar dziecko, ale samo to nie wystarczy by ustrzec się przed siłami zła. - Kobieta cofnęła się nieco i wskazała jej dłonią czarnowłosego pogrążonego w rozmowie z Noahem. - On jest kluczem do wszystkiego. Nie strać go, a wrota staną przed wami otworem. - Nie czekając na odpowiedź skonfundowanej nastolatki po prostu odleciała zamieniając się miejscami z Krwawym Baronem, który jedynie popatrzył na nią smętnie i odpuścił sobie rozmowę kierując się dalej wzdłuż stołu Ślizgonów.
Opuściwszy czym prędzej Wielką Salę dziewczyna nie miała pojęcia o ogłoszonym tegoż dnia krótkim turnieju między domami.
Jako, że z każdego z nich pozostała niemal identyczna liczba osób nauczycieli postanowili zorganizować im zabawę. W całym zamku ukryli wiele prezentów, które otoczone magią miały dawać wskazówki jak je znaleźć. Nikt nie mógł więc przegapić któregoś z nich ani nie znaleźć ani jednego. Dla najlepszych szukających miała być bowiem runda druga.
Pierwszą złapaną w nauczycielską magię została młoda Krukonka, która ledwie opuściła zamek kierując się przez błonia do chatki Hagrida, a już coś pociągnęło ją podświadomie do szklarni. W środku znalazła sporych rozmiarów pudło z Hogsmeade, a mianowicie z Miodowego Królestwa i niosąc je z pomocą magii zamierzała wrócić do Wielkiej Sali by pochwalić się innym. Alisha nie spodziewała się, że znajdzie coś jeszcze, ale przeczucie ponownie nakazało jej skręcić i w pobliżu bijącej wierzby natknęła się na kolejny prezent. Ten wyraźnie został przygotowany przez Profesor Zielarstwa w porozumieniu z Profesorem Zabinim.
Wielu przez cały dzień znalazło ciekawe księgi, nowe szaty czy inne drobiazgi, ale najbardziej wartościowymi nagrodami okazały się zwolnienia z esejów, karty z punktami dla domów czy pozwolenia (tylko dla siódmego roku) na wejście do Działu Ksiąg Zakazanych w Bibliotece Szkolnej.
Główną Nagrodę znalazł nie kto inny jak nasz Aniołek, a dokładniej potknęła się o nią kiedy szła do sowiarni i znalazła się na schodach tejże wieży. Łapiąc w ręce podłużny owal wyglądem przypominający jajo wsunęła je pod kurtkę i zawróciła do szkoły. Wbiegając do Wielkiej Sali i kierując się do stołu profesorskiego nie zauważyła, że każdy prócz niej miał już jakiś prezent. Stawiając jajo przed profesor Mcgonagall wywołała poruszenie wśród wszystkich profesorów.
- Moi drodzy nastąpiła wyjątkowo szczęśliwa pomyłka. - Cała sala wstrzymała oddech, każdy chciał wiedzieć co się stało, co takiego znalazła dziewczyna, że wzburzyła cały stół czarodziejów. - Panna Moore znalazła jajo Feniksa, a dokładniej Feniksa należącego dawniej do największego z dyrektorów Hogwartu. - Kiedy mówiła jajo zaczęło się trząść, a potem pękać. Znów wszyscy zamarli wyczekując efektu i kiedy pisklę wydostało się na zewnątrz całą salę obiegły wiwaty oraz oklaskiwanie. Spłoszona dziewczyna cofnęła się, ale to nie przeszkadzało pisklęciu uznać ją za nową właścicielkę.
- Niespodziewany i zarazem najbardziej wartościowy prezent dzisiejszego dnia wędruje więc do Panny Moore. - Machnięciem różdżki Dyrektorka posprzątała stoły oraz pozostałości jaja i odesłała gdzieś małego feniksa. - Fawkes będzie na ciebie czekał w twoim dormitorium Angel. - Uśmiech Minerwy przypominał w tym momencie dobrotliwe uśmiechy Dumbledore'a i Blaise Zabini musiał odwrócić wzrok by nie zalały go dobre wspomnienia ze szkoły.

Kilka godzin później pouczona jak zajmować się Feniksem, zaopatrzona w księgi z Biblioteki na ten temat i dobre rady wielu profesorów dziewczyna wróciła do swej komnaty wraz z przyjaciółmi i dwoma siedmiorocznymi na doczepkę. Obaj nie dali się spławić więc dziewczyna dała spokój i pozwoliła im uczestniczyć zarówno przy karmieniu ptaka jak i układaniu go do snu i późniejszej dyskusji na ten temat. Wieczorem kiedy wszyscy się rozeszli sam Aniołek przyjrzała się bliżej informacjom o istocie jaką przyszło jej się zajmować. Nie było tego wiele, ale jakoś sobie poradzi. Magia Świąt trwa nadal...


A legion could not stop me. What chance do you have? 


http://i.imgur.com/mgRDNA8.png

Kartoteka Silvy

Ready Summoner?


Sinister Blade
X x X x X x X x X x X x

Offline

 

#6 2014-12-20 05:45:10

 Silva

http://i.imgur.com/De2ZaEq.png

8300027
Zarejestrowany: 2011-06-21
Posty: 139
Punktów :   
Fabularnie: Brak danych.
Magia: Crimson Blades, Klątwa Wiatru
Multikonta: nope
Klejnoty: A kogo to obchodzi?

Re: Prawidłowy temat z Fickiem Silvy wita... #niedojebaniemózgowe rlz~!

5. „Dwie bestie w Hogwarcie? Tak, mamy je. Dokładniej piękną i szkaradną. Bazyliszek to ta pierwsza, a drugą została Angel Moore.”



Bazyliszek. Magiczne stworzenie, wiekowe, nieśmiertelne, dostosowujące się do każdych możliwych warunków, potrafiące zapaść w letarg na wystarczająco długi czas aby nie umrzeć z głodu. Bezwzględny, okrutny morderca posługujący się jedną techniką – wzrokiem, który zabijał wszystko na co się natknął wtedy gdy bestia tego chciała. Magia miała swoje dobre i złe strony, każda jej dziedzina posiadała w swej istocie skazę. Magiczne stworzenia zaś posiadały kilka gatunków tych, o których słuch przed wielu laty zaginął. Skąd wzięło się jajo kolejnego z nich? To pytanie musi pozostać bez odpowiedzi.

Wydarzenia Sylwestrowej Nocy doszczętnie zburzyły świąteczne nastroje w zamku, młodzi ludzie wracający już w pierwszy tydzień szkoły na zajęcia i nie znający szczegółów zdarzeń dość dobrze, całkiem szybko dowiedzieli się wszystkiego od obecnych w szkole. Przerażeni powrotem krwiożerczej bestii i zawiedzeni brakiem prezentów świątecznych, które otrzymali tylko niektórzy, wciąż zmuszeni byli uczęszczać na lekcje i przemieszczać się korytarzami Hogwartu jakby nic się nie stało. Korytarz gdzie znaleziono ciała dorobił się zaś własnego przydomku i przez dwa pierwsze tygodnie nikt się do niego nie zbliżał. Pierwszą osobą, która przełamała magię okalającą skażony teren była młoda Krukonka o której wspominałam już wcześniej. Alisha nie tylko bez problemu przeszła korytarzem, ale również natknęła się na tajemniczą postać w czarnej czasie i motywem bazyliszka na plecach znikająca za rogiem. Łapiąc za pierś w okolicy serce dziewczyna przywarła do ściany korytarza i nasłuchiwała czyichś kroków, ale ku jej szczęściu nic więcej się nie wydarzyło. Tuż po tym dziewczę uciekło z miejsca zdarzenia nie mając pojęcia o fakcie, że na miejscu pozostała jej dziennik, który nieopatrznie upuściła.

Ledwie godzinę później w dormitorium Slytherinu wydarzyło się coś dziwnego dla kilku osób. Angel zaskoczył cichy huk podczas którego jej nowy pupil zniknął, a potem pojawił się razem z Giotto ubranym co prawda kompletnie, ale zmęczonym i nieuczesanym. Pierwszą rzeczą na której  zawiesiła oko dziewczyna była jego twarz. Wyraz zdezorientowania malujący się na niej tak wyraźnie dał jej do myślenia wystarczająco by mogła stwierdzić, że żadne z nich tego nie zaplanowało. Krótkie spojrzenie na Fawkesa również niczego nie wyjaśniło więc siląc się na uśmiech powstała ze swojego miejsca przy biurku gdzie pisała akurat esej na Eliksiry i podeszła do nich by sprawdzić czy z feniksem wszystko w porządku.
- Wygląda normalnie. - Mruknęła jakby sama do siebie, a potem dopiero oceniła spojrzeniem Nero, który zdążył już co prawda wyjść z szoku, ale nadal nie rozumiał co się stało. - Feniksy tak robią gdy chcą przekazać ludziom coś ważnego, nie, nie wiem co akurat ma nam do przekazania. - Płonący ptak zdawał się nie zwracać na nich dłużej uwagi póki dziewczyna nie dotknęła lekko ramienia starszego kolegi i nie znieruchomiała w tym samym miejscu.
Wizja – jedna z wielu w ostatnich dniach, które nawiedziły dziewczynę nie była dla czarnowłosego zaskoczeniem bo uczestniczył w niemal każdej z nich. Jedynym irytującym go faktem pozostała różnica wieku, a działo się tak dlatego, że w zamierzeniu po ukończeniu szkoły chciał wraz z najlepszym przyjacielem dowiedzieć się w jaki sposób zginął jego brat. Jak dotąd jedyną jego wskazówką stała się jego „dziewczyna” i jej niepełne, nikomu niejasne wizje.

- Dom. Niewielka chata na skraju puszczy w Albanii? To pewnie to miejsce w którym lata temu ukrywał się Voldemort. Widzę grupkę ludzi ubranych w te same szaty z bazyliszkiem. Wszyscy mają kaptury na głowach i zasłonięte maskami twarze, wśród nich jest młody chłopak. Wygląda na ucznia, ale jedyne co rzuca mi się w oczy to czerwona opaska na jego dłoni gdy unosi ją w górę, a jego rękaw nieco osuwa się w dół. Chwilę później spłoszony poprawia swój ubiór i wszyscy podążają przez polanę przy której stał dom dalej między drzewa. Pierwszy z nich wymawia trudne, niezrozumiałe dla mnie inkantacje. Rozgląda się szybko i czujnie jakby spodziewał się ataku, ale nic takiego nie następuje. Schodzą w dół, to jakaś krypta wyczuwalna tylko dzięki pomocy magii. - Tu obraz urwał się całkowicie i zmęczona, zdyszana niczym po długim biegu dziewczyna otarła rękawem pot z czoła. Oboje pozostając w błogiej ciszy rozważali cały opis dopóki do rzeczywistości nie przywołało ich przybycie kolejnej osoby do kompletu. Bez pukania i nieco zdyszany do środka wparował Noah, a jeszcze ich nie dostrzegając z miejsca zawołał.
- Widziałaś gdzieś może tego idiotę Gwiazdko? - Mina Giotto musiała być w tym momencie bardzo głupia, a następnie mocno zirytowana bo dziewczyna dostała długiego napadu śmiechu. Silverstone za to uśmiechając się przepraszająco zamknął drzwi i dosiadł się do nich. Od razu dało się zauważyć po twarzy Angel, że przeżyła kolejną wyczerpującą podróż do przeszłości.
- Nic nowego? - Oboje pokręcili głowami. Ta wizja powtarzała się od kilku dni i żadne z nich nie miało pojęcia czy aby na pewno dobrze zlokalizowali to miejsce ani czy nie jest to tylko uboczny skutek odzyskiwania pamięci przez dziewczynę. Nikogo więcej nie poinformowali o kolejnych wizjach jakie nawiedzały młodą wróżbitkę.

Zanim się obejrzeli feniks usiadł na kolanach właścicielki i przerwał wszystkie rozmowy swoim cichym i melodyjnym śpiewem po którym cała trójka niespodziewanie znalazła się w morderczym korytarzu. Ptak wysunął się z rąk Moore i przeleciał całą długość korytarza wywołując u nich zbiorowe westchnienie, nikt żywy nie byłby w stanie zaprzeczyć jego pięknu. Dopiero chwilę później to jasnowłosy pierwszy dostrzegł leżący na podłodze dziennik i pierwszy ruszył się z miejsca by go podnieść. Otwierając go na pierwszej stronie uniósł wysoko brwi bo nie widniało tam żadne imię ani nazwisko tylko przydomek.
- Scarlett. Nic więcej z danych osobowych tu nie ma. Na pewno to jedna z uczennic. - Zamykając zeszyt natychmiast przekazał go w ręce podekscytowanej Angel, która natychmiast przekartkowała go. Odsunęła się przy tym na bezpieczną odległość od swych współtowarzyszy tłumacząc się prywatnością właścicielki, ale cała trójka wiedziała, że głównie kierowała nią ciekawość. Jedynymi wpisami, które przykuły jej uwagę były te które traktowały o jej możliwej przynależności, imiona rodziny oraz znajomych. Stojąc cierpliwie na swoich miejscach siedmioroczni wymienili znaczące spojrzenia kiedy dziewczę wniknęło w tekst i nie przestawało czytać. Cisza trwała do momentu zatrzaśnięcia przez nią znaleziska.

- Scarlet musi pochodzić od jej charakterystycznej cechy ponieważ na piątym roku nie ma nikogo o takim imieniu i najprawdopodobniej jest to ktoś kto uczęszcza na inne dodatkowe zajęcia niż bo  nie mogę jej sobie przypomnieć. - Krótkie wyjaśnienia pozwoliły całej trójce na refleksje i podjęcie się pierwszego z licznych zadań jakie stały przed nimi w tym roku. Tym razem powrót do domu Slytherina zajęła im tyle czasu co zazwyczaj bo pupil Angel zniknął gdzieś i nie reagował na nawoływania dopóki nie znaleźli się w pokoju Wspólnym. Nikogo nie zdziwił widok jasnowłosej z purpurowym ptakiem na ramieniu. Na kanapie w rogu czekała już na nich pozostała wtajemniczona trójka ślizgonów, a siedzący pomiędzy dwoma blondynami Zabini miał wyjątkowo cierpiętniczą minę. Wyglądało to na próbę rozdzielenia dwóch jasnowłosych przystojniaków. Zanim ktokolwiek zdążył się w ogóle przywitać dziewczyna przyłożyła palec do ust i machnęła dłonią w kierunku innej części lochu. Przenieśli się więc wszyscy do komnaty należącej tylko i wyłącznie do jedynek kobiety w ich towarzystwie, która bynajmniej się tym nie przejmowała, że ma do pomocy wyłącznie mężczyzn. Nikogo nie dziwiło jej nastawienie, dziewczyna całe życie wychowywała się wśród mężczyzn i była do tego przyzwyczajona, zamieszanie za to wywołał władczy gest Giotto, który po zajęciu swojego miejsca w kącie łóżka pociągnął na swoje kolana właśnie Gwiazdkę.
- Jeszcze nie skończyłeś przedstawienia? - Warknęła do niego niemalże szeptem dziewczyna i nie zareagowała na żadne protesty pozostałych co jej miejsca usadzenia bo mimo faktu, że to nie tam chciała usiąść to było jej całkiem wygodnie i po co rezygnować z tego dobrowolnie?
- Mina Scorpiusa wynagradza mi twój ciężar więc nie. - Równie cicha odpowiedź pochodziła od rozbawionego kapitana drużyny Slytherinu, która kilka dni wcześniej zawiesiła treningi z powodu tragicznej pogody, a same rozgrywki przeniesiono do momentu zakończenia się śnieżycy za oknami zamku.
- Skoro tak mówisz. - Cierpki ton głosy wywołał na jego twarzy chwilowe skrzywienie, ale nie trwało to długo bo żeby wyprowadzić Malfoya całkowicie z równowagi zdecydował się na jeszcze jeden ruch. Objął dziewczynę w pasie wyraźnie zaznaczając swoje terytorium i napawał się bijącą od dziedzica Lucjuszowej Fortuny zazdrością. Jadowite spojrzenia jakie rzucał mu blondyn nie przeszkadzały mu tak samo jak mało delikatnie poszturchiwanie łokciem przez Silverstone'a.
Nikt nie kwapił się zaczynać kolejnej dyskusji na tematy oczywiste więc opowieść o tym co tego dnia zobaczyła Angel oraz późniejsze odnalezienie notatnika zeszły na pierwszy plan i były wałkowane, aż do pory kolacji na którą wszyscy udali się w dobrych nastrojach.
Idący na samym końcu Scorpius Malfoy był jedynym, który nie zamierzał zaprzyjaźniać się z Nero, a także tym który jako jedyny dostrzegał subtelne znaki ze strony „pary”. Nieświadomie ta dwójka zbliżała się do siebie i choć dogryzanie nie ustało to z każdym kolejnym dniem wydawali się być mniej wrogami, a bardziej przyjaciółmi i to martwiło go wielokrotnie. Nie chciał by wystąpił najgorszy z możliwych dla niego scenariuszy, a to wyglądało na nieuniknione jeśli któreś z nich nie zerwie. Wszyscy w zamku wiedzieli, że to najmniej dopasowany duet „miłosny” w historii całego Hogwartu, ale jakoś nikt nie kwapił się ich o tym uświadamiać go gniew jasnowłosej dosięgał wszystkich bez wyjątku.

Pierwsze odpowiedzi na pytania całej szóstki przyszły do nich jeszcze tego samego miesiąca bo zwolniona ze Skrzydła Szpitalnego płomiennowłosa krukonka minęła ich w korytarzu gdy zmierzali do klasy zaklęć tuż po zajęciach z profesorem Zabinim. Chwilę po tym jak dziewczyna zrobiła kilka kroków oddalając się od grupy przyjaciół jedno z nich odłączyło się od reszty i złapało ją za dłoń. Nathan przesuwając dłonią po twarzy przywitał się ze swoją byłą dziewczyną, wyglądał przy tym na niesamowicie zażenowanego. Z kolei reszta ślizgonów wręcz kipiała rozbawieniem i ciekawością kim jest piękność z którą prowadzał się kiedyś jeden z nich. Jako pierwsza przedstawiła się więc nowa w ich grupie.
- Jestem Alisha Kurokami, piąty rok. Ravenclaw. - Nienaganny uśmiech, postawa oraz ton głosu dziewczyny nie wzbudził niczyich podejrzeń więc zapoznanie oraz dalsze rozmowy przebiegły w miłej atmosferze. Dopiero za drzwiami klasy do której wciągnęli również nową koleżankę większość z nich wyglądała już na pewną swego. Jedynie białowłosa ślizgnonka zdecydowała się na zadawanie pytań.
- To ty jesteś Scarlett prawda? - Odczekała chwilę, a widząc ostrożnie skinienie głowy rozmówczyni wznowiła swoją wypowiedź. - Znaleźliśmy twój dziennik w miejscu gdzie nigdy nie powinien się znaleźć. Jak się tam dostałaś bez pomocy Fawkesa oraz któregoś z nauczycieli i co tam zobaczyłaś? - Wspólnie doszli do wniosku, że coś musiało wywołać u dziewczyny silny uraz, inaczej nie upuściłaby na ziemię swojego notesu ani nie uciekła tak szybko po czym nie próbowałaby go szukać. Stąd całe przesłuchanie.
- Przechodziłam obok i z daleka ujrzałam postać w ciemnej szacie znikającą za rogiem. Starałam się nie zwracać na to uwagi, ale to było silniejsze ode mnie dlatego poszłam po cichu za nią, jednak zbyt szybko zniknęła mi w oczu. Dostrzegłam tylko jakieś dziwne, mityczne zwierzę na jej plecach. - Szybko wymieniając się spojrzeniami otoczyli dziewczynę i zagrodzili jej ewentualną ucieczkę. Nie widząc co się dzieje sięgnęła po różdżkę, ale równie szybko jak jej dobyła, została rozbrojona przez pannę Moore i złapana przez nią za obie ręce. Angel uspokoiła koleżankę i zapewniła ją, że nic złego jej się nie stanie jeśli będzie z nimi współpracować. Ta przyrzekła nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów i odzyskała swój magiczny patyk po czym jednym szybkim zaklęciem narysowała im w powietrzu obraz tego o czym myślała. Szóstka czarodziejów jak po spotkaniu Gorgony skamieniała i zamilkła na długą chwilę.
- Co się dzieje? Co to za stworzenie? - Zaskoczona krukonka nie zamierzała długo czekać na wyjaśnienia, a kiedy obiecała również nikomu nic nie mówić otrzymała je od samego Nero, który zbliżając się do Angel i obejmując ją ramieniem opowiedział dziewczęciu pokrótce wszystko co ją do tej pory ominęło.
Wygląda na to, że mamy nowego potwora w zamku i nie jesteś nim ty Gwiazdko. - Zakończył swoją przemowę zwyczajowym przytykiem do jasnowłosej, która z krzywym uśmieszkiem uszczypnęła go w ramię, a potem stanęła na palcach i szepnęła mu coś do ucha tak by nikt poza nimi tego nie słyszał, najwidoczniej była to celna riposta bo na tym zakończyła się ewentualna kłótnia zanim się w ogóle zaczęła.


Do interwencji Magicznej Rady sprawującej opiekę nad szkołą doszło jeszcze pod koniec stycznia, a szczegółowej inspekcji zakazanego korytarza dokonała grupa Aurorów pod opieką Harry'ego Pottera. Nikogo nie dziwił brak wiadomości o zdarzeniach w czarodziejskich mediach. Żadna z gazet nie uzyskała dostępu na teren szkoły ani relacji żadnego z uczniów, tego rodzaju konsultacji zabronił sam minister po rozmowie z Minerwą McGonagall, Radą oraz gronem Pedagogicznym. Nikt nawet nie próbował złamać tego zakazu bo wszyscy wiedzieli jakie kary grożą w przypadku złamania dekretu samego Kingsleya Shacklebolta. Były Auror, członek Zakonu Feniksa oraz przyjaciel rodziny Wesley utrzymywał ścisłe kontakty z Potterami od czasu drugiej bitwy o Hogwart więc nikogo nie dziwiło, że Jamesowi uszło na sucho wysadzenie połowy lochów podczas trzeciego roku. Zresztą niedługo później Slytherin odegrał się na gryfonach wygrywając puchar domów oraz puchar Quuditcha i wszyscy o tamtym zapomnieli.
Przez te właśnie wydarzenia oczom całej szkoły umknęła pewna osoba, która bynajmniej nie należała do domu Salazara, a dosyć często podczas swej nauki znajdowała się w lochach.


A legion could not stop me. What chance do you have? 


http://i.imgur.com/mgRDNA8.png

Kartoteka Silvy

Ready Summoner?


Sinister Blade
X x X x X x X x X x X x

Offline

 

#7 2015-02-13 00:30:32

 Silva

http://i.imgur.com/De2ZaEq.png

8300027
Zarejestrowany: 2011-06-21
Posty: 139
Punktów :   
Fabularnie: Brak danych.
Magia: Crimson Blades, Klątwa Wiatru
Multikonta: nope
Klejnoty: A kogo to obchodzi?

Re: Prawidłowy temat z Fickiem Silvy wita... #niedojebaniemózgowe rlz~!

Rozdział 6. „Ogniem spalony w popiół się obróci, a gdy nadejdzie jego czas powróci w pełnej chwale by nieść światu nadzieję... i łzy.”

Luty nadszedł całkiem szybko mimo błagań większości uczniów by tak się nie działo bowiem im bliżej było do walentynek tym nastroje stawały się coraz bardziej napięte, a stosunki między uczniami zmieniały się zbyt szybko by ktoś zrozumiał co się właściwie działo. Powstawały nowe pary, a te z długim stażem wyrażały publicznie swoją miłość z coraz większą śmiałością. Dawniej takie zachowanie na terenie zamku byłoby karane utratą punktów domu, ale od czasów gdy zmienił się dyrektor patrzono na to z przymrużeniem oka dopóki byli to starsi uczniowie. Najmłodszych wciąż obowiązywała etykieta, godzina policyjna oraz różne inne zakazy, którym nikt się nie sprzeciwiał. No nikt od kiedy białowłose diabełki znalazły się na piątym roku. Ich życie z każdą nową klasą stawało się ciekawsze, ale i bardziej skomplikowane.
Amnezja Angel powoli ustawała i dziewczyna zaczęła rozpoznawać w swoim dawnym przyjacielu prawdziwego Scorpiusa Malfoya, takiego jakiego znała od dziecka, tego któremu raz za razem uprzykrzała życie swoimi żartami, a on dzielnie to znosił w imię miłości i przyjaźni między nimi. Dziewczyna tego tak naprawdę nie zrozumiała póki nie przypomniała sobie jego wyrazu twarzy w skrzydle szpitalnym po tym jak się obudziła, mając pewność że on już ustabilizował swe uczucia straciła wiarę we własne. Prócz tego nadal była w jakiś sposób przywiązana do Giotto i mimo że  nie było to spore uczucie to wciąż coś tam kiełkowało i wyglądało to jakby do siebie docierali, zaczynali się rozumieć na poziomie na którym nikt inny nie był w stanie się z nimi komunikować. Uciekając od tego mogła zniszczyć to co dopiero się rodziło, a co tak ją fascynowało. Niczego nie pośpieszali, a choć ich żarty nawzajem bywały nieco okrutne to wciąż wyglądali na gryzącą się parę przyjaciół. Cieszyła się, że nikt już nie postrzega ich jako prawdziwą parę od kiedy pewnego lutowego poranka Nero postanowił wszystkim oznajmić, że się sobą znudzili i zerwali. Ujął to bardziej na swoją korzyść, ale każdy wiedział jak było naprawdę. Jednostronne zerwanie w przypadku Angel nie miało prawa bytu, a już szczególnie nie wtedy gdy dziewczyna wracała do pełni swej osobowości i z dawną żywiołowością odkryła uroki życia na nowo. Wraz z bratem poprosili większość profesorów o próbne testy, a większość rocznika z chęcią się do tego przyłączyła. Żadnych ocen, jedynie sprawdzenie ich zdolność, drobne korekty i pomoc nauczycieli. Niedługo później plotka się rozniosła i nawet siódmy rocznik przyłączył się do tego pomysłu dodając własną inicjatywę. Drobne egzaminy po każdym przerobionym dziale książek. Przypominało to sposób wykorzystywany w świecie mugoli, ale nie miało z nim, aż tyle wspólnego.

Ogłoszenie Minerwy Mcgonagall na temat przyjęcia prośby uczniów oraz późniejszych planów nauczycieli do wprowadzenia nowego systemu sprawdzianowego przyjęły się z ogólnym entuzjazmem i niechętnymi pomrukami nielicznych uczniów którym bieżąca nauka sprawiała trudności. Wszystkim nie można przecież dogodzić, ale zarząd szkoły bardzo się w tym kierunku poprawił od czasu drugiej wojny o Hogwart. Nikt więc otwarcie nie protestował, a niektórzy uczniowie wiedzący o rychłym odejściu pani dyrektor starali się poprawić swoje zachowanie wystarczająco by w ostatnich latach nie sprawiać zbyt wielu problemów. Jednym z tychże uczniów była sama jasnowłosa ślizgonka, która w ramach odkupienia swoich wieloletnich win postanowiła zgłosić się do komitetu organizującego walentynki w szkole. Dzięki temu miała chwilę wytchnienia od treningów, nauki i normalnych zajęć, chwile na pogaduszki z dziewczynami o typowo babskich sprawach i o chłopakach. Tego nie da się uniknąć w damskim gronie, nieważne jak mocno by się przed tym opierało.
- Jak wam idzie z Nero? - To pytanie wisiało nad dziewczętami od pierwszego spotkania w lutym, aż do tego ostatniego w trakcie którego dziewczęta zaklęciami i własną kreatywnością dekorowały Wielką Salę przed czternastym lutego. Reakcja Angel pozwoliła dziewczynom sądzić, że rzeczywiście nie łączyło ich nic wielkiego bo nie było wielkich zaprzeczeń, rumieńców ani zdenerwowania, głos którym odpowiadała był czysty, a jej niezmącony niczym spokój wyraźnie odcinał się na tle podekscytowanych organizatorek.
- Normalnie. Nie jesteśmy ze sobą jakoś bardzo zżyci bo ten troll wiecznie mi dokucza, ale jest świetnym kapitanem i całkiem dobrym przyjacielem oraz nauczycielem. - Tak z okazji jej powrotu do pełni zdrowia dziewczyna uczyła się zarówno z młodym Zabinim jak i również z samym wyżej wymienionym czarodziejem. Jej zdolności magicznie były zaskakująco mocno rozwinięte jak na jej wiek, a wizje których doświadczała stawały się powoli coraz bardziej regularne, dłuższe i prawie możliwe do samodzielnego wywołania przez nią samą jak i kogoś kto usilnie tego pragnął. Wspólnymi siłami z Giotto starali się to ustabilizować oraz wzmocnić samą wiedźmę by po ukończeniu szkoły mogła go wspomóc w poszukiwaniach. Chłopak nie wierzył w zapewnienia ślizgonki, że jego brat wciąż może żyć i gdzieś się ukrywać. Twierdził, że skoro odbył się pogrzeb i wszyscy widzieli ciało oraz stwierdzono jego autentyczność to powinni raczej szukać sprawców jego śmierci, a nie samego „martwego”.
- Nie wierzę, że do niczego między wami nie dochodzi podczas tych waszych spotkań do nauki. Poza tym co z Nathanem i Scorpiusem? Obaj wydają się być tobą zainteresowani. - To pytanie po raz pierwszy od wielu dni wytrąciło dziewczynę z równowagi, a na jej twarzy odbiło się zaskoczenie. Widząc to reszta zachichotała i wciągając ją w swoje kółko dziewczęta zaczęły jej opowiadać jak z boku wygląda jej relacja z całą trójką. Wyglądała bowiem jakby Angel tworzyła sobie harem, ale nie starała się zawrzeć żadnego poważniejszego związku z którymkolwiek z nich. Tak bliskich relacji z trójką z pięciu Hogwardzkich przystojniaków zazdrościło jej większość uczniów w szkole.
Prawie już zapomniano o pierwszym ataku nowego dziedzica, a życie szkoły wróciło do swojego normalnego trybu i gdyby nie wydarzenia z czternastego lutego uznano by to za pojedynczy incydent nie do wyjaśnienia.

Walentynki już nigdy więcej nie miały się dziewczynie dobrze kojarzyć. Była bowiem jedną z pierwszych uczniów którzy jeszcze przed nauczycielami wkroczyli rano do Wielkiej Sali, a zastali w niej kolejne martwe ciała i ogromny napis ostrzegawczy.
„Nie posłuchaliście mojego ostrzeżenia. Plugastwo nie zostało usunięte z Hogwartu więc zabieram się za to sam. Żadna Szlama nie jest już bezpieczna. Zdrajcami krwi zajmę się później. Miłego dnia Czystokrwiści.”
Z jednej strony sytuacja przerażająca, kolejne morderstwa, liczne ciała rozrzucone po sali i ściany umazane w krwi uczniów, a z drugiej strony ten napis widocznie zapisany ręką szaleńce, który czerpał przyjemność z całej tej operacji. Pierwszym profesorem w sali w dodatku zaalarmowanym przez niemalże oniemiałych uczniów był Blaise Zabini, którego zaniepokoiła grobowa cisza jaka panowała w korytarzu oraz w środku. Zachowując zimną krew wysłał bardziej wyprowadzonych z równowagi uczniów do ich pokojów wspólnych, a potem nakazał Angel by poszła razem z nim do gabinetu dyrektora. Już na miejscu dziewczyna zastała większość profesorów oraz kilku uczniów i siedzącego na honorowym miejscu Feniksa z wyraźnie złamanym skrzydłem i krwawiącego czymś na kształt wody, była to bowiem biała ciecz barwą zbliżona do wody pitnej. Mistyczne zwierzę bardzo ostrożnie i delikatnie opatrywał Hagrid i z pomocą profesora Flitwicka próbowali się dowiedzieć w jakim starciu zostało ranne. Nie ulegało wątpliwości, że była to długa walka i bardzo zaciekła bo na biurku w brzydkim, czarnym pudełko leżało sporej wielkości oko najprawdopodobniej należące do napastnika. Moore spojrzała w tamtym kierunku dosyć szybko, a połączenie faktów nie zabrało jej dużo czasu. Nie słuchając nikogo obok przepchnęła się między innymi uczniami i przypadła do swojego pupila by bardzo ostrożnie go przytulić i pogładzić po głowie. Do tej pory jej sympatia do ptaka rosła stosunkowo powoli, ale jego odwaga i chęć niesienia ludziom pomocy sprawiły, że w jej piersi zakwitła czysta miłość.
- Fawkes okazał się najdzielniejszym feniksem jakiego kiedykolwiek widziałam. Nie tylko dzisiaj wydziobał to oko prosto z żywego bazyliszka, ale także uszedł z życiem i przyniósł je tutaj. Prócz tego przy drugim otwarciu komnaty pomógł Harremu Potterowi zabić poprzedniego potwora i uratował jego oraz dwójkę dzieci państwa Weasley. - W czasie gdy była profesor transmutacji wymawiała te słowa oczy Angel zaszły białą mgłą i gdyby nie szybka reakcja profesora Zabiniego to padłaby jak nieżywa na podłogę. Cichy pisk feniksa był pierwszą reakcją, która wyrwała wszystkich poza Zabinim z otępienia. Nikt jednak nie zdążył się odezwać bo dziewczyna poderwała głowę ku górze i zaczęła przemawiać.
Wyznawcy Starożytnych mocy zbierają się i rosną w siłę. Bazyliszek to dopiero początek. Ich plany sięgają dalej, a puchon który to zrobił nie jest tym za kogo go wszyscy uważają. Widzę jego drzewo genealogiczne. Jego krew jest mocno rozcieńczona i nierozerwalnie związana zarówno z Voldemortem jak i z Blackami. Kontroluje potwora, ale nie jestem w stanie zobaczyć kim dokładnie jest... i ktoś ze szkoły mu pomaga. To grupa przekupiona przez niego oraz kilku uczniów zmuszanych do pomocy przez rodziców. W kolejnych szkołach terror zacznie się jeszcze w tym miesiącu bo ich plany właśnie zaczęły się wypełniać. W Hogwarcie ataki się nasilą. Chłopak jest zdesperowany i będzie szukał zemsty za krzywdę swojego zwierzęcia. - Nie były to najbliższe informacje jakie mogli uzyskać od dziewczyny, ale jej przepowiednie oraz wizje nadal nie były uregulowane, nie miała nad nimi większej kontroli i nikt w pomieszczeniu nie miał żadnych pretensji o tak niejasny przekaz. W pomieszczeniu zapanowała za to dyskusja na temat tej grupy uczniów, która mogła w jakikolwiek sposób zdradzać oznaki przynależności do Wyznawców. Kilku podejrzanych nastolatków zostało wezwanych jeszcze tego samego dnia i zmuszonych do wypicia serum prawdy przygotowanego przez profesora Zabiniego, który całą odpowiedzialność za to brał na siebie. Ślizgoni, nawet ci którzy ukończyli szkołę wiedzieli jak niebezpieczna może być zwłoka w takich sytuacjach. W ciągu tygodnia grupa została rozbita, ale nikt nie dotarł do ich przywódcy. Nie było żadnych jednoznacznych odpowiedzi ze  strony złapanych uczniów, a to oznaczało, że ktoś majstrował przy ich wspomnieniach w sposób dosyć nieudolny, aczkolwiek nadal skuteczny.
Nastroje w szkole były z każdym mijającym dniem coraz bardziej napięte bo drobne, prawie nieznaczące ataki każdej nocy zmusiły ministra do przysłania sporej grupy Aurorów do Hogwartu. Nie można było zamknąć szkoły, która była jedyną w Wielkiej Brytanii więc starano się chronić resztę uczniów, wprowadzono nową godzinę policyjną i zakazano samodzielnych spacerów po terenie szkoły po zapadnięciu zmroku.

- Nie widziałaś jak wyglądał? - Pierwsze od dawna tak podsycone drwiną pytanie od dawna. Nero nie wytrzymał presji jaka zaczynała ciążyć na ich małej grupie bo od tygodni przesłuchiwano ich raz za razem, a Angel  nie mogła się z nimi widywać. Większość wolnego czasu spędzała bowiem z nauczycielami próbując ustalić tożsamość danego ucznia z Hufflepufu, ale ich wysiłki spełzały na niczym przez co ogół ich pracy nie satysfakcjonował otoczenia. Sam nie wiedział dlaczego to wszystko wywoływało w nim wewnętrzny gniew i kazało mu naciskać na dziewczynę, która wyglądała nie tylko na zmęczoną. Ona była przemęczona i jeszcze kilka dni takiej harówki może sprawić, że zrobi sobie krzywdę, a nikt inny niż Beliar się tym nie martwił. On też stanął w obronie siostry odciągając od niej Giotto, do pomocy z uspokojeniem czarnowłosego po chwili przyłączył się też Noah, który nie wyglądał przy tym na zadowolonego. Z jednej strony nie chciał się w to mieszać, a z drugiej sam widział, że jego przyjaciel stanowczo przesadza.
Nie przejmuj się nim, aż tak. - Scorpius został przy dziewczynie sam bo Nathan przebywał właśnie w gabinecie ojca i wraz z nim tworzył kolejne eliksiry, których potrzebowali. Przez ostatni miesiąc ich relacje niemalże zamieniły się miejscami bo teraz to blondyn chodził niczym cień za jasnowłosym aniołkiem i wspierał ją w każdym możliwym działaniu. Nie mogło to przejść bez echa i ostatniego lutowego wieczora kiedy wyciągnął ramiona w jej stronę Moore zwyczajnie w nie wpadła by pozwolić na zamknięcie się w uścisku i ciche szepty chłopaka. Resztki jej uczucia do niego zapłonęły na nowo, a jedynym co wstrzymywało ją przed próbą stworzenia związku były słowa Szarej Damy. Potrzebowała Nero. Nie wspomniała za to nic o żadnym z jej przyjaciół. Pozostała jeszcze jedna kwestia, w swojej ostatniej wizji Angel widziała śmierć, która dotyczyła jednego z nich. Trzy noce z rzędu wizje te zmieniały się i po kolei ginęli w nich Nero, Zabini oraz Malfoy. Nie miała pojęcia, którego z nich byłaby w stanie poświęcić jeśliby musiała, a to tylko wzbudzało jej niechęć do samej siebie bo wiedziała, że na takiej wojnie w końcu ktoś z jej bliskich zginie. Według napastnika nie należeli do zagrożonej grupy, ale byli niebezpieczni i zagrażali jego ukryciu.

Wraz z nadejściem marca przyroda wracała do życia, a ataki ustały. Jednocześnie ze szkoły uciekło kilku uczniów, którzy najprawdopodobniej skorzystali z jednego z ukrytych przejść do Hogsmeade, a stąd już ktoś ich odebrał. Ich tożsamość odkryto bardzo szybko, ale aurorzy nie zdołali ich odszukać. W tym samym czasie do skrzydła szpitalnego trafiła Angel stawiając tym samym większość szkoły w niekomfortowej sytuacji. Wielu przychodziło do niej z prośbami, pytaniami, a nawet i pretensjami za to, że nie przewidziała czegoś lub też śmierci kogoś kto był dla nich ważny. Największą jednak niespodzianką dla niej była wizyta Jamesa Poterra, który z miejsca rzucił kilka mocnych uroków na pomieszczenie zanim w ogóle się do niej odezwał. Zbliżając się do łóżka rozbroił nieprzygotowaną na to dziewczynę i spoglądał na nią wzrokiem w którym nie znalazła nawet krzty tych gorących uczuć, którymi tak szczycili się Gryfoni. Dość szybko stało się dla niej jasne jaki jest ku temu powód.
Przez ciebie zginęła. - Mowa była oczywiście o jego młodszej siostrze, którą znaleziono martwą w pobliżu łazienki jęczącej Marty na kilka dni przed Wielką Ucieczką winowajców całej akcji w zamku. - Nie mogłaś kontrolować swojej cholernej mocy? Nie mogłaś zobaczyć kto będzie następnym celem bo przecież wolałaś mizdrzyć się do swojego haremu. - Wyglądał na naprawdę wyprowadzonego z równowagi i gotowego na wszystko gdy przyłożył koniec różdżki do jej szyi. Nie pomogły ciche próby wytłumaczenia, że to nie jej wina bo nie jest w stanie kontrolować tego co zobaczy. Wyglądało to tak jakby ciemnowłosy kompletnie nie chciał znać faktów i miał swoją własną rzeczywistość. Lily nie żyła, tylko to go obchodziło. Zamykając oczy panna Moore już zdążyła pogodzić się ze śmiercią, ale uratował ją cichy syk. Otwierając oczy dostrzegła pojawiającego się znikąd Feniksa i przypaloną szatę oraz dłoń Pottera. Opuszczając różdżkę dał dziewczynie szansę na kontratak z pomocą magii niewerbalnej. Pozbawiony magicznego patyka i przyciśnięty do podłogi przez Fawkesa nie zdołał uciec nim do pomieszczenia weszli przyjaciele Angel, a jego widok wywołał w nich szok.
- Próbował mnie zabić. - Zaszklone oczy ślizgonki stanowiły doskonały powód dla Malfoya juniora by rzucić się na Jamesa Pottera i mocno go obić nim odciągnęła go reszta. Chciał nawet by pozwolili mu go zabić za dotknięcie ich przyjaciółki.
Pół godziny później już Noah, Giotto i Beliar siedzieli z nim w gabinecie dyrektorki, a przesłuchanie odkryło straszną prawdę przed wszystkimi. Przez wiele miesięcy znajdował się on pod działaniem Imperiusa, sterował grupką Gryfonów i pomagał tym samym napastnikom w atakowaniu mugolaków. Dosyć szybko na podstawie tego wszystkiego został uniewinniony i odesłany do własnej wieży, ale Gryffindor nie przywitał go zbyt serdecznie. Doszło nawet do bójki w ich pokoju wspólnym za którą profesor Vector ukarała ich utratą wielu punktów.

Drugi tydzień marca był przełomem dla szkoły. Sen, który przerwał nocny odpoczynek Angel potwierdził miejsce w którym przetrzymywano dotąd bazyliszka oraz kilka innych aspektów jakie martwiły zarząd szkoły. Jeszcze tego samego dnia uzbrojona, specjalna grupa magów z Harrym Potterem na czole wkroczyła ponownie do długich latach do Komnaty Tajemnic, a potem z niej do równie mocno ukrytego pomieszczenia i pozbyło się mistycznego stworzenia. Teraz powrócił spokój i poczucie bezpieczeństwa jakie zapewniał zamek bo przeszukiwanie go nie wykazało żadnych więcej zagrożeń. Tego samego dnia Aniołek opuściła skrzydło Szpitalne i wróciła do swoich ukochanych lochów. W jej pokoju zebrali się już wszyscy jej przyjaciele i w tym który zamknął ją w uścisku kolejny raz był młody Malfoy, ale tym samym dziewczyna nie miała wątpliwości żadnych czy tego właśnie chciała. Nikt nie zauważył, że Nero odwrócił wzrok kiedy tak stali, a Noah tylko westchnął cicho. Spodziewał się tego, ale najwidoczniej wierzył, że Giotto ruszy dupsko i zagarnie Gwiazdkę dla siebie. Widać mylił się i wcale mu się to nie uśmiechało.
- Nauczyciele się za tobą stęsknili siostro. Wujek Diabeł nawet stwierdził, że jak jestem sam to jest za cicho w klasie. - Beliar wyglądał na naprawdę zadowolonego z faktu, że najbliższa mu osoba nie znajduje się dłużej pod opieką medyczną i przepchnął w końcu Scorpiusa by samemu móc przytulić siostrę. Ta za to skrzywiła się i rozbawiona poklepała go po głowie.
- No bo taka prawda, to ja jestem mózgiem, a ty różdżką w tym duecie. - To było nawiązanie do ich pierwszego w życiu numeru, który wysadził klasę od eliksirów i za co Beliar stracił różdżkę na tydzień. Wszyscy doskonale pamiętali rozbryzg eliksiru na porost włosów i tego ze sobą przyniósł oraz ile dni trwało pozbycie się jego efektów.
- Jeśli już skończyliście swoje miłostki to chyba mamy ważniejsze sprawy na głowie zanim puszczę pawia. - Pierwszy raz od wielu dni Nero odezwał się gdy w jego otoczeniu była Angel, ta zaś uniosła brwi ku górze i zaśmiała się cicho podejrzewając zazdrość lub irytację chłopaka, a może nawet oba. Nikt nie spodziewał się jakieś wybuchu, a takowy nie nastał więc zasiedli i powzięli długą dyskusję na temat swoich planów oraz stanu zdrowotnego i fizycznego Aniołka. Jej moce rozwijały się dosyć szybko jak na tak skomplikowaną moc, ale po miesiącach widać było efekty. Wizje stawały się bliższe, bardziej przejrzyste, a ona w końcu mogła je przerywać lub podtrzymywać samodzielnie.
Nie mogę ich jeszcze przywoływać na zawołanie. To nie tak działa. Potrzebuję bodźca by mózg uruchomił tę część mnie. Zazwyczaj to coś co nam umyka, a mi pozwala ujrzeć prawdę. - Wytłumaczyła wszystkim powód przez który jeszcze nie odnalazła prawdy na temat starszego dziecka z rodziny Nero. Nie wiedzieć czemu była przekonana, że on wciąż żyje i choć Giotto się z tym nie zgadzał to ona utrzymywała tę wersję zdarzeń, aż do końca roku szkolnego podczas, którego nie zdarzyło się już nic co zakłóciłoby porządek w szkole.

Puchar domów zaskoczył wszystkich uczniów wpadł bowiem w ręce Puchonów, a z kolei w Quidditcha ku uciesze połowy zamku wygrali Krukonii. Wszystkie zaszczyty ominęły Gryfonów i właśnie to pozwalało domowi węża cieszyć się z wygranej innych.
Egzaminy wyłoniły przyszłych kandydatów na mistrzów danych przedmiotów, a jednocześnie pozwoliły niektórym sprawdzić szczyt swoich możliwości. Zarówno SUMy jak i OWUTemy zakończyły się pomyślnie dla obu roczników i każdy miał wrócić do domu ucieszony, nikt nie oblał ani jednego sprawdzianu.
Ostatni dzień podczas którego mieli zajęcia był chyba najnudniejszym w historii ich nauki. Aniołek i Szatan dumnie wycięli ostatni numer jako piątoklasiści akurat profesor Sprout w jej cieplarni, a potem dostali szlaban na ten sam wieczór. Po odpracowaniu go wrócili do pokoju Wspólnego wykończeni i nie zatrzymywani przez nikogo padli spać. Następny dzień miał być już ostatnim w trakcie którego siódmy rok miał okazję pozwiedzać zamek i Noah oraz Giotto skorzystali z tej sposobności. Wędrując pustymi korytarzami rozmawiali przyciszonym głosem na temat swoich planach, wyników w testach oraz tym gdzie udadzą się po opuszczeniu szkoły. Zdecydowali się zacząć od tygodniowego odpoczynku i przekopania bibliotek w obu ich domach w poszukiwaniu kolejnych przydatnych im informacji przed podróżą.
Pozostawała tylko kwestia nie wyjaśnionych spraw między byłym kapitanem Slytherinu, a Gwiazdą jego składu i przyszłą panią Kapitan. Giotto wiedział, że potrzebuje jej siły oraz zdolności w poszukiwaniach, ale nie mógł jej zabrać ze szkoły. Miała swoją własną edukację do skończenia i to stawiało go w trudnym położeniu. Zmusiło go to do rozmowy z samą zainteresowaną na ten temat.

- Przyszedłeś prosić mnie o pomoc prawda? - Może i nie była jasnowidzem, a przynajmniej jeszcze nie, ale nietrudno jej było zgadnąć kto i po co może nawiedzać jej dormitorium ostatniego wieczora w roku szkolnym. Miała w zamiarze uświadomić go o kilku rzeczach i nie przystać na propozycję przerwania nauki, ale kiedy zjawił się w progu podjęła spontaniczną decyzję, której prawdopodobnie w przyszłości będzie żałować. - Mogę opuścić jeden rok po to by ci pomóc, ale nie obiecuję że to się uda. Nie jestem cudotwórcą, a uciążliwą, nieco przygłupią wiedźmą, której będziesz musiał pilnować. - To był chyba pierwszy raz kiedy rozśmieszyła go w sposób, który był po prostu zabawny, a nie miał w sobie ani krzty złośliwości. Prócz kwestii podróży mieli do wyjaśnienia jeszcze dwie rzeczy.
- Co na to reszta? - Dziewczyna pokręciła dosyć szybko głową i spuściła wzrok na podłogę co oznaczało mniej więcej tyle, że z żadnym z nich jeszcze nie rozmawiała. - Beliar zrozumie, ale gorzej z Malfoyem. Jesteś pewna, że chcesz zostawiać swojego Corpiego na tak długi czas? - Nie byłby sobą gdyby przy okazji jej nie dokuczył mimo że publicznie para już od jakiegoś czasu nie odnosiła się ze swoimi uczuciami. Początkowe ekscesy z ich strony przycichły, ale i tak wszyscy wiedzieli, że po prostu przenieśli się z tym do strefy prywatnej.
- Nie zapominaj o Nathanie, będzie mu suszył głowę do końca życia za przerwanie nauki. - Tym samym odmówiła odpowiedzi na jego pytanie, ale wzroku nie podniosła już do końca ich rozmowy. Wewnętrzna siła nakazała jej nie martwić się przyszłością i iść naprzód z taką decyzją jaką podjęła nawet jeśli oznaczało to brak zrozumienia ze strony przyjaciół. Obrała sobie cel. Pomóc dupkowi w odnalezieniu prawdy i tego zamierzała się trzymać, aż do końca ich wyprawy.


A legion could not stop me. What chance do you have? 


http://i.imgur.com/mgRDNA8.png

Kartoteka Silvy

Ready Summoner?


Sinister Blade
X x X x X x X x X x X x

Offline

 

#8 2015-02-15 14:26:54

 Silva

http://i.imgur.com/De2ZaEq.png

8300027
Zarejestrowany: 2011-06-21
Posty: 139
Punktów :   
Fabularnie: Brak danych.
Magia: Crimson Blades, Klątwa Wiatru
Multikonta: nope
Klejnoty: A kogo to obchodzi?

Re: Prawidłowy temat z Fickiem Silvy wita... #niedojebaniemózgowe rlz~!

Rozdział 7. „Silent I can’t wait here for silent, Gotta make a change and make some noise”

Cisza. Tak przytłaczająca i roznosząca się po pokoju hotelowym. Trójka ludzi siedząca w różnych jego częściach starała się patrzeć na wszystko tylko nie na siebie nawzajem. Znaleźli się bowiem w miejscu z którego nie mieli już powrotu, a żadne z nich nie chciało wyrzec tego głośno, żadne nie chciało pytać co dalej i jak zamierzają tego dokonać.
Ciszę przerwał stukot pazurów o szybę i kiedy cała trójka spojrzała za okno dojrzała trzy różne sowy. Każdy z nich miał swoją i do każdego przyszedł osobny, zaadresowany list. Znali już rutynę jaką to wprowadzało na pamięć. Noah otwierał okno pozwalając ptakom podlecieć do właścicieli, a potem sam odpinał swoją korespondencję i wracał na miejsce nie zamykając okna. Sowy zasiadały w pobliżu pijąc wodę z przygotowanej wcześniej miski i podjadając w ciszy smakołyki kiedy cała trójka zabierała się za otwieranie kopert.

„ Zniknęłaś tak nagle, praktycznie bez słowa. Sądzisz, że jak mogę się teraz czuć? Ledwie wyznaję ci swoje uczucia, a ty uciekasz z dwoma innymi facetami zostawiając naszą trójkę samą. W szkole w dodatku ty podła wiedźmo. Nie wierzę, że mogłaś mnie tak po prostu zostawić, nie jesteś aż tak samolubna, ale.... chcę tylko wiedzieć czy to moja wina, że odeszłaś z nim.
Pisz co jakiś czas o swoich przygodach, chcę mieć jakieś znaki, że żyjesz inaczej zwariuję Ojciec twierdzi, że jeszcze nie dotarliście do Albanii, a zatrzymaliście się gdzieś indziej. Czego tam szukacie? Masz pozdrowienia od Scarlet oraz Rose. Nie martw się nie mam z Rudą żadnego romansu, nie wiedzieć czemu obie zaczęły rywalizację w tym która pierwsza poderwie któregoś z moich przyjaciół. O ile Beliar jest zachwycony to Szatan wygląda na zmęczonego udawaniem, że nic nie zauważył. Szkoda, że nie możesz się z nami cieszyć nowym rokiem szkolnym. Dyrektorka wytłumaczyła twoją nieobecnością stanem zdrowia, ale nie będą mogli tego utrzymywać w nieskończoność. Będziesz musiała w końcu wrócić i nadrobić materiał. Będę czekał Gwiazdko.
                                                                                                                       Scorpius.
Ps. Wujek Diabeł powiedział ostatnio, że stracił swoich najlepszych uczniów i wyglądał na niepocieszonego naszymi wynikami na eliksirach. Wracaj czym prędzej.”



„ Nie znasz mnie człowieku, ale ten list pomogła mi napisać jedna z twoich znajomych. Nie przedłużając początku chciałam cię tylko ostrzec, miejsce do którego zmierzacie przesiąknięte jest złem i skutkami pradawnej magii. Możecie się tam natknąć na rzeczy o których się wam nie śniło. Chrońcie dobrze pannę Moore, to ona i wasza więź będzie kluczem do znalezienia prawdy pośród mętnych kłamstw tego świata. Ach i pod żadnym pozorem nie pozwól by kierowała tobą kiedykolwiek miłość. Ta wyprawa nie pozwala wam na wzniosłe uczucia. Zapamiętaj to dobrze dla własnego dobra.
                                                                                                                             Szara Dama”


„ Synu. SYNU. Mój ty pierworodny, jedyny i najgłupszy na świecie synu. Śmiesz prosić mnie o wsparcie będąc gdzieś na końcu świata? Czy ty chcesz złamać matce serce, którego przez ciebie już dawno nie ma? Inaczej dostałabym z tobą zawału.
Wysłałam ci sakiewkę z pieniędzmi, odpowiednio zamienionymi tak prosiłeś. Kiedyś ty mnie całkiem wykończysz szczeniaku, a wtedy kto ci pomoże? No wiem, że masz tę swoją dwójkę przyjaciół, ale to nie jest wytłumaczenie by zapominać o rodzinie. Jak to wszystko się skończy jesteś mi winien długą opowieść i wakacje w domu. Tak, całe wakacje. Nawet nie myśl, że się wywiniesz bo zaproszę całą tę twoją grupkę przyjaciół co byś na pewno nie miał na to szans.
                                                                                             Z miłością, uściskami i sakiewką pieniędzy – Mama.”



Każde z nich miało w tym momencie swoje własne myśli oraz wspomnienia do przejrzenia by upewnić się, że nadal są tymi samymi osobami, które opuściły Hogwart i od trzech miesięcy wędrują po świecie za wskazówkami Aniołka. Nawiedzające ją wizje są zarówno podpowiedziami jak i kłamstwami, a odróżnienie tych pomocnych zajmuje im więcej czasu niż odwiedzenie danego miejsca. To dlatego zwiedzili już pół świata, a nadal nie natrafili na jakiś bliższy trop miejsca w które przeniosła się organizacja, która nasłała Bazyliszka na szkołę.
- Myślicie, że odwiedziny w Albanii były stratą czasu?  - Pierwsza odezwała się Moore, bo ona pierwsza skończyła zarówno czytać swój list jak i rozmyślać na jego temat. Wyrwała z zamyślenia obu swoich towarzyszy, a ich mętne spojrzenia utwierdziły ją w przekonaniu, że wszyscy wracali do tych samych dni w Albanii. Dni podczas, których omal nie stracili życia i nie zostali przygnieceni przez siłę zaklęć ochronnych jaskini. Pustej jaskini jak się okazało po karkołomnym wyścigu z czasem by mogli dotrzeć do środka i zająć się wyznawcami pradawnych mocy.
-  A mieliśmy jakieś lepsze miejsce? - Głos Nero zdawał się być wyprany z wszelkich emocji, po przeczytaniu listu zreflektował się, a wszystko co zrobił w Hogwarcie w poprzednim roku potwierdziło, że zbytnio przywiązał się do tego jasnowłosego Diabła, którego ciągnął za sobą. - Nie wydaje mi się, a to pytanie było zwyczajnie zbędne. Przejdźmy do konkretów. - Sięgając do plecaka musiał się mocno nachylić bo jego wnętrze zostało magicznie powiększone. Wyciągnął mapę, którą rozłożył na jedynym w pomieszczeniu stoliku i po chwili cała trójka stała spoglądając na kawałek papieru, który z pozoru wydawał się być pusty. Stukając w niego różdżką wypowiedział zaklęcie, a jego skutek zaskoczył całą trójkę.
- Czy któreś z was coś tu widzi? - Pierwsza, drżącym od niepokoju głosem odezwała się jedyna kobieta w pokoju, a kiedy zerknęła na twarze przyjaciół dostrzegła u nich podobne emocje, których nie zdołali ukryć. - Może spróbujemy po kolei? - Zaproponowała każąc sobie w duchu nie panikować. Ich próby przerwało ciche prychnięcie ze strony Silverstone'a.
-  Dlaczego tylko ja to widzę? - Wbrew pozorom on był mózgiem ich kooperacji, to on zawsze uspokajał ich po każdej kłótni i jakoś tak wyszło, że otrzymał rolę nawigatora drużyny. Nie potrafili mu odpowiedzieć na to pytanie więc przeszli do omawiania kolejnego miejsca, które chcieli odwiedzić. Zdecydowali się na coś co w wizji Angel przypominało pałac Kultury i Nauki.

„ Napisałbym do Angel albo do Giotto, ale żadne z nich by nie nie posłuchało. Ty jeden z waszej trójki wydajesz się myśleć trzeźwo chłopcze więc zwracam się z tą prośbą do ciebie. Jeśli odnajdziecie prawdziwy trop ich siedziby nie wchodźcie tam sami. Wiem co mówię, w podobnie brawurowy sposób straciłem zarówno wielu przyjaciół, ludzi którzy byli dla mnie ważni, ale także mojego ojca chrzestnego.
Nie działajcie na własną rękę dłużej niż to potrzebne. Oni wiedzą, że tak właśnie byście zrobili. Nie ułatwiajcie im sprawy. Nie popełniajcie moich błędów.

                                                                                                                           Harry Potter”


Ten list dotarł do Noaha ledwie dzień po tym jak przenieśli się do nowego miejsca. Warszawa, miasto tak pełne życia, a przez miejscowych magów nazywane wielką Wsią. Już w centrum spotkali się z jakąś paradą na której ludzie wyglądali na zadowolonych z życia i chętnych do miłości. Ten widok wprawił ich w lepszy humor, a to że dosyć szybko zostali wciągnięci w tłum nie zmieniło ich nastawienia bo marsz zakończył się właśnie pod miejscem, którego szukali.
- To tutaj! - Cichy okrzyk Angel przerwał im pochód z ludźmi, większość uznała jej okrzyk za entuzjazm i zaproponowała dziewczęciu zwiedzanie, ale ta uprzejmie odmawiała. Jakiś czas później starając się pozostać niezauważonymi wyplątali się z tłumu i naciągając kaptury na głowy przeszli się w trójkę długą ulicą prosto pod schody pałacu. Zdawali sobie sprawę z faktu, że to nie w środku, a gdzieś w pobliżu może znajdować się kolejna z wielu kryjówek sekty. - Wizja jak i informacje od Nathana wskazują, że pod pałacem może się znajdować magicznie ukryta piwnica. Coś jak Komnata Tajemnic czy skład w Malfoy Manor. Powinniśmy się rozdzielić. - Dziewczyna pokrótce objaśniła przyjaciołom swój plan na zwiedzenie terenu przy jednoczesnym rekonesansie poznawczym. Każde z nich udało się w inną część okolicy, najlepiej znający się na ukrywaniu i przenikaniu niepostrzeżenie Giotto miał za zadanie dostać się na piętra Pałacu, które nie były dostępne dla zwykłych ani nawet magicznych zwiedzających. W tym samym czasie Angel skutecznie odwracała uwagę pracowników na dole przy okazji dowiadując się ciekawych rzeczy i dostając numery połowy obsługi i starała się udawać, że posiada własną komórkę. Znali się na sprzętach mugoli od kiedy mugoloznawstwo stało się przedmiotem obowiązkowym w szkołach na całym świecie. Nierzadko też coraz większa grupa ludzi przekonywała się do takowych i z nimi przechodziła przez życie. Angel to nie dotyczyło, wolała magię od tego co zmuszało mugoli do używania elektryczności praktycznie non stop. Poza tym nie miała do nich żadnych negatywnych uczuć i gdy ona nawiązywała ciekawe znajomości, Noah zmieniając ekipie technicznej pamięć dostał się pod ziemię, tam gdzie zaczynała się strefa z której magię sekty dało się wyczuć niemalże od razu. Kilka kroków dzieliło chłopaka od znalezienia się w strefie wykrycia, ale nawet przezorność go nie uratowała. Zanim zdążył się wycofać na powierzchnię dosięgło do ogłuszające zaklęcie i padł na ziemię niczym martwe ciało. Ostatnie co zapamiętał to błysk i czyjś śmiech.


- Jak to jeszcze nie wrócił? - Angel pytała go o to po raz dziesiąty w ciągu jednej godziny. Miała ku temu zasadniczy powód, a jej zmartwienia oraz strachu o przyjaciela nie zmniejszał upływający czas.  Niemalże dwie godziny po umówionym czasie powrotu Noah nadal się nie odnalazł, a jasnowłosa prawie wpadła w panikę. - Co jeśli go złapali? Nie powinnam w ogóle wam mówić o tym miejscu, to moja wina i mój plan wpędził go w pułapkę. - Zdecydowanie winę na wszystko brała na siebie i jedyne co było w stanie ją uciszyć, a następnie usadzić na miejscu to spojrzenie Giotto. Zmęczonego, równie zmartwionego, ale spokojnego czarodzieja, który dysponował pewnymi informacjami o których najwidoczniej nie poinformował swojej towarzyszki.
- Gdybyś się wcześniej uciszyła to już byś wiedziała, że żyje i ma cię całkiem dobrze. W tej chwili przebywa w celi, ale nie zamierzają mu zrobić krzywdy, sądzą bowiem że skoro wiedział jak ich znaleźć w pojedynkę to musi być kandydatem do przyłączenia się do nich. - Ta informacja przywróciła jej nadzieję, problem stanowił jedynie fakt braku jej wiedzy w jaki sposób Giotto się o tym dowiedział. - Nie, nie powiem ci dla twojego własnego bezpieczeństwa w jaki sposób otrzymałem takie wiadomości. - To była ich własne tajemnica o której wiedzieli tylko ci dwaj, jako najlepsi przyjaciele połączeni więzami krwi i używający tego połączenia w skrajnych okolicznościach. Zbyt wiele ich kosztowało zarówno fizycznie jak i psychicznie, a tłumaczenie jak tego dokonali i skąd mieli tak potężne klątwy wcale nie pomogło by im w uwolnieniu przyjaciela. - Zanim zasypiesz mnie pytaniami, weź nasze sowy i wyślij wiadomości do Malfoya, Zabiniego, swojego brata i do Pottera. Tych pierwszych uspokój i każ im siedzieć na dupie w zamku bo ostatnio się odgrażali, że jak nie przestanę ci blokować listów od nich to sami nas znajdą. - Wydawał się być niewzruszony tym co mówił, ale do Angel dotarła przede wszystkim jedna informacja, który sprawiała się w chwilę znalazła się przy nim i łapiąc go z przodu na koszulę mordowała go wzrokiem.
- Jak śmiałeś zatrzymywać moje listy?! Jakim prawem zdecydowałeś, że nie mogę mieć wieści ze świata?! - Nie dał jej dokończyć bo dosyć silna magiczna tarcza z opóźnieniem odrzuciła dziewczynę w tył i wylądowała ona na podłodze. Podnosząc się nie spuszczała z niego wzroku i czekała na wyjaśnienia.
- Kiedyś mi podziękujesz. - Nie chciał jej mówić nic więcej. Listy od Scorpiusa pełne były bowiem próśb o jej powrót, listy Nathana utrzymane w pozornie obojętnym tonie zdradzały jego tęsknotę za przyjaciółką, a listy jej brata były ostatnim co mogłoby doprowadzić do rozpadu ich grupy. Nic więcej jej nie tłumacząc rzucił tylko w jej kierunku skrawkiem papieru z listem od Szarej Damy. Przejeżdżając wzrokiem po papierze dziewczyna usilnie starała się zrozumieć jego motywy, ale wściekłość nie pozwalała jej na przeprosiny ani tym bardziej na przyznanie mu racji. Nie powinna się rozpraszać, póki są bezpieczni nie musi wiedzieć jak toczy się ich życie. Powinna się za to skupić na zadaniu jakie mieli przed sobą. Włamanie się bowiem do kryjówki sekty wiązało się z wieloma konsekwencjami, których nie mogli przewidzieć.

Właśnie dlatego całą akcję przełożono o dwa dni w trakcie których Noaha nadal utrzymywano w celi. Przynoszono mu jedynie posiłki, a dziewczyna którą był w stanie oczarować obiecała mu również przynosić wieści ze świata czarodziejów. Oboje skojarzyli się ze szkoły. Byli na jednym roczniku, ale wiedźma którą uznawał dotąd za wyjątkowo potulną należała do najbardziej popieprzonego ugrupowania w historii. Prócz tego doznał jeszcze jednego zaskoczenia kiedy z daleka po przesłuchaniu i lekkim odurzeniu prowadzono go do celi.
- Alaude! - To imię wyrwało mu się zanim zdążył pomyśleć, ale postać którą z początku wziął za brata swojego najlepszego przyjaciela nawet nie odwróciła głowy w jego stronę, najwidoczniej ten człowiek był zbyt pochłonięty rozmową z innymi albo Silverstone tak usilnie pragnął go odnaleźć, że miał już omamy. Zrzucił to więc na środek, który mu podali by zachował spokój i nie mógł używać swoich magicznych mocy. To dlatego zdecydował się na użycie własnej krwi do przekazania wiadomości. Nic innego nie przychodziło mu do głowy, a czas uciekał i nieubłaganie przepływał im przez palce. Znał już datę swojego zaprzysiężenia albo egzekucji, w zależności od tego co znajdą w jego głowie przywódcy kultu Starożytnych Mocy. Nie uśmiechało mu się wcale umierać, zazwyczaj nic go nie ruszało, ale taka śmierć była wyjątkowo głupia i przecież nie może odejść bez wielkiego bum jak to mieli w planach z Giotto właściwie od zawsze.
Do przerwania wspominek zmusiła go kolejna wizyta jego nowej „przyjaciółki”. Tym razem dziewczyna wyglądała na przybitą i to z powodów, których chłopak się domyślał. Ona wiedziała. Wiedziała dlaczego się tam znalazł, że wcale nie zostaną przyjaciółmi i nie będą się więcej widywać mimo że była jego jedynym sprzymierzeńcem w tym miejscu. Do egzekucji pozostał jeden dzień.
- Przyszłaś mi powiedzieć jak wielkim idiotą jestem, że znalazłem się w paszczy lwa bez możliwości ucieczki? - Zazwyczaj cichy i spokojny Noah wyglądał na udręczonego, a może nawet zdenerwowanego perspektywą rychłego odejścia w zaświaty. Nie podnosząc nawet wzroku ze swojej pryczy starał się nie słyszeć cichego szlochu dziewczyny oraz jej przeprosin gdy tłumaczyła mu, że nie jest w stanie pomóc mu uciec nie narażając się tym samym na śmierć. Noah wcale jej za to nie winił, sam teraz czuł podobne pragnienie przetrwania za wszelką cenę. Kiedy nie odezwał się ani słowem przeprosiła go ostatni raz i opuściła lochy by wyjść na powierzchnię. Wiedziała co musi dla niego zrobić chociaż nie miała pojęcia, że od chwili gdy opuściła Pałac śledziło ją już dwóch aurorów czekających na odpowiedni moment.
Godzinę później doświadczyła podobnego porwania co człowiek o którego tak bardzo się martwiła. Z nią jednak obchodzono się mniej łagodnie. Wpierw odebrano jej różdżkę, później magicznie skuto i unieruchomiono, a następnie zmuszono do wypicia veritaserum. Nakłoniona w ten sposób do odpowiedzi na wszelkie pytania podpisała na siebie wyrok. Zanim ktokolwiek zdołał jakoś zareagować na szyi dziewczyny rozbłysnął znak przedstawiający bazyliszka, który nie tylko chwilę później ją zabił, ale także zaalarmował organizację, że coś jest nie tak. Wiedzieli już, że jeśli nie zareagują szybko to stracą szansę na dorwanie przywódców kultu.


- Nie zostanę tutaj gdy wy będziecie narażać swoje życia! - Wściekły ton głosu Angel przerwał ciszę, która zapadła po rozkazach Pottera. Najpierw sprowadziła go i oddała mu dowodzenia, a potem dowiedziała, że się nie ma prawa uczestniczyć w ataku? Nie tędy droga panie Wybrańcze, takie słowa tylko popchną ją do działania.
- Tu nie chodzi tylko o twoją dumę. Jesteś pieprzoną wyrocznią, jasnowidzem czy jakkolwiek to nazwiesz i zostaniesz tu ci czy się podoba czy nie. Nikt nie potrzebuje twojego poświęcenia, a jesteś cenniejsza niż któryś z nas więc zostaniesz tu i będziesz czekać. - Słowa Nero przypieczętowały jej los o który wykłócała się cały dzień, prawdopodobnie zostałaby zmuszona przez niego do pozostania gdyby nie patronus, który wparował do pomieszczenia przez otwarte okno i przekazał im szokujące wieści. Wybiegając z pokoju Potter tylko nakazał im pozostać, a sam zamierzał zmobilizować natychmiastowo swoich ludzi do wyjścia. Plan nieco im się zmienił, ale przyśpieszenie go niczego nieułatwiało. Wiedzieli już jak dostać się do środka, a czas ich gonił.


A legion could not stop me. What chance do you have? 


http://i.imgur.com/mgRDNA8.png

Kartoteka Silvy

Ready Summoner?


Sinister Blade
X x X x X x X x X x X x

Offline

 
  • Index
  •  » Prace Fanów
  •  » Prawidłowy temat z Fickiem Silvy wita... #niedojebaniemózgowe rlz~!

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Producent szamb betonowych i innych http://www.informacjewarszawa.pl/ www.ogrywamy.pl www.turysta24h.pl www.papuge.pl