Shadow - 2014-07-10 16:18:49

Opuszczona przez ludzi i zapomniana część plaży gdzie chodzą tylko najodważniejsi ewentualnie magowie czy szaleńcy nie chcący dłużej męczyć się na ziemskim padole. Bynajmniej jednak do wielu strasznych rzeczy tam nie doszło, ot kilka samobójstw i tyle. Klify są tutaj wyjątkowo strome, a woda morska dociera zaledwie do połowy ich wysokości więc spotkanie z nią nie byłoby raczej za miłe gdyby ktoś spadł z tego miejsca.

Whoang - 2014-07-27 00:50:48

Pełen chęci przeżycia w końcu jakichś przygód, mag gildii Sabertooth, zwący się Lajos Weisis wybrał się na misję. Długo wybierał coś dla siebie, nie mogąc się zdecydować co byłoby dla niego odpowiednie. Stał przy tablicy z ogłoszeniami cały wieczór, aż w końcu jedna kartka szczególnie go zainteresowała. W sumie dlatego wydała mu się ciekawa, albowiem nie było na niej nic szczególnego napisane. Widniało tam tylko miejsce spotkania i ranga, którą ta misja posiadała. Pewny siebie mag zerwał kartkę i wyszykował się do wyjazdu. A droga czekała go długa. Chociaż w sumie to całą podróż przespał. Dzięki temu gdy w końcu pociąg zatrzymał się w miejscu gdzie znajdował się Resort Akane, chłopak mógł wyjść pełen sił, chęci i energii. Nie wiedział jednak co go czekało. Klif, na którym umówił się wcześniej listownie na spotkanie znajdował się parę kilometrów od stacji. Wyruszył zatem w krótką wycieczkę krajoznawczą. Nie trwała ona długo, chłopak miał bowiem dość szybkie tempo marszu. Po drodze widział wielu ludzi, którzy odpoczywali od pracy w tym przepięknym miejscu. Na widok maga wyszykowanego na misję nie byli zbyt uradowani. Widok maga zawsze oznaczał nieciekawe przygody. Chłopak jednak z podniesioną do góry głową doszedł do klifu. Nie było to przyjemne miejsce. Co więcej, przyprawiało Lajosa o dreszcze. Humoru wcale nie poprawił dziwny człowiek, cały ubrany w czarny płaszcz. Już zmierzchało, stąd ledwo mag zauważył jego sylwetkę. Czyżby to on był tajemniczym pracodawcą?

Lajos - 2014-07-27 01:26:08

Lajos podekscytowany całym zdarzeniem, zerknął na Kofi, która powinna stać przy jego prawej nodze, jak to zwykle ma w zwyczaju i uśmiechnął się do niej zamykając jednocześnie oczy. Twarz chłopca zwrócona była do tajemniczej osoby ubranej w czarny płaszcz. Młodzieniaszek stał nieruchomo, po czym sprawnym ruchem ręki rozpiął zamek kamizelki do połowy i odkrył lekko prawą stronę, aby pokazać widniejący na jego prawym obojczyku, przymglono szary znak gildii.
- Jestem magiem z gildii Sabertooth. To ty czekasz na spotkanie ?
Wypowiedział to co powiedzieć miał, po czym lekko przymrużył oczy i zapiął kamizelkę pod szyję. Podniósł głowę, zaciągnął morskie powietrze w płuca i spojrzał na tajemniczego pracodawcę. Wsadził lewą rękę do kieszeni w swoich czarnych, zmierzwionych spodniach i oparł ciężar ciała na lewej nodze. Przyjął wyluzowaną pozę i czekał na odpowiedź.

Whoang - 2014-07-27 02:03:07

Tajemniczy mężczyzna spojrzał na idącego do niego maga. Jego ogorzała twarz błyszczała w blasku zachodzącego na horyzoncie morza słońca. Gdy pokazałeś mu znak, ten wybełkotał jakieś niezrozumiałe słowa.
Zanim odór taniego alkoholu dotarł do twoich nozdrzy już byłeś pewny z kim masz do czynienia. Cóż... to z pewnością nie był pracodawca. Ten bowiem już nadbiegał z nadbrzeża. Był niewiele starszy od ciebie. Miał krótko przystrzyżone ciemne włosy. Z pewnością był magiem, a na dodatek odważnym... skoro na plecach nosił pokaźnych rozmiarów miecz.
- Zostaw go... to tylko pijany rybak. Przesiaduje tutaj całe dnie. Nikt nie wie skąd bierze alkohol. Kiedyś śledziliśmy go aż do latarni morskiej, ale wtedy... - chłopak zawahał się, wziął głęboki oddech i kontynuował - Zapewne nie, o tym chcesz słuchać. Zostałeś wysłany przez gildię, by nam nieco pomóc? Chodź ze mną.
Mężczyzna odwrócił się i ruszył przed siebie, zerkając tylko czy za nim idziesz. Pijak tymczasem uśmiechnął się i zarechotał.

Lajos - 2014-07-27 02:40:54

Lajos zrozumiawszy w jakiej sytuacji został postawiony, spuścił ręce, a jego twarz wyglądała jakby ktoś zrobił go w konia. Spojrzał na maga z mieczem na plecach, przeczesał swoje białe jak śnieg włosy i z rękoma na biodrach  westchnął lekko, po czym z uwagą wysłuchał go i lekko kaszlnął.
- Eee... Tak, jestem... Jakieś szczegóły ? Ruszył za chłopakiem, upewniając się, że Kofi podąża zaraz za nim.
Mrugnął tylko oczyma zawracając ciało i samą głową odwróconą w stronę pijaka, spoglądnął na niego i pomyślał przez chwile, o co mu chodziło. Mała Kofi wyczarowała sobie skrzydła i wyrównała wysokością do głowy Lajosa. Odwróciła się do chłopaka i uśmiechając z zamkniętymi oczyma ukazała swoje zadowolenie z zaistniałej wcześniej sytuacji. Chłopak lekko uniósł kącik ust i spoglądnął w stronę zachodzącego słońca, z myślą o nadchodzącej nocy.

Whoang - 2014-07-27 14:03:55

Mężczyzna poprowadził cię do niewielkiej jaskini, której wejście było oświetlone. Ze środka unosiła się cudowna woń ciepłego posiłku. W środku była całkiem przyjemna atmosfera. Ognisko pośrodku, a przy nim ludzie. Dokładnie trójka. Jeden facet, i dwie kobiety. Wszyscy byli magami. Znaki gildii widniejące na ich ramionach nic ci jednak nie mówiły. Mężczyzna, który cię tutaj przyprowadził. Przez całą drogę był dosyć cicho, dopiero przed jaskinią zaczął ci wszystko tłumaczyć. Byli oni grupą zadaniową policji Fiore. Ich zadaniem było rozpracować i wyeliminować szajkę bandytów, którzy nazywali się Dead Pirates. Zajmowali się oni z początku małymi oszustwami związanymi z zainteresowaniem turystycznym tego miejsca, od jakiegoś czasu jednak porywają ludzi. Szpieg policji, który znajduje się w ich szeregach, mówi jednak o jakimś wielkim planie. Jednak jego szczegóły zna tylko szef tej grupy bandytów. Ma on jednak już niedługo wdrożyć swój plan w życie. Ekipa, którą spotkałeś w jaskini już od jakiegoś czasu przeszkadza piratom w ich pracy. Potrzebują jednak wsparcia, albowiem informacje przekazane przez szpiega potwierdzają, że lada dzień zaczną się wielkie problemy.

Magowie przy ognisku nie wydawali się nadto przejęci całą sytuacją. Podawali sobie gorący posiłek jak na normalnym obozowisku. Wprawdzie w każdej chwili mogli do nich zawitać piraci. Lokalizacja kryjówki nie była jednak znana. Te jaskinie już od lat były używane przez mieszkańców czy turystów do spędzenia przyjemnie kilku chwil. A poza tym było ich tak wiele, że magowie naprawdę mogli czuć się bezpiecznie. Ale czy na pewno?

Lajos - 2014-07-27 15:11:56

Pierwsze co zrobił Lajos podczas podróży do jaskini, to ukłonił się księżycowi, który wyszedł na nieboskłon, gdy noc już ich zastała. Chłopak niecierpliwie sobie przypominał tamtego pijaka i jego rechot. Spojrzał się na Kofi, która było widocznie podekscytowana całą misją. Chłopakowi się ona niezbyt uśmiechała. Kiedy doszli już na miejsce, a mężczyzna z mieczem na plecach zaczął opowiadać, o tej całej policji i tak dalej, Lajos z niedowierzaniem słuchał go, ale nie okazywał nic twarzą. Była kamienna i chłodna. Widząc ich znaki gildii na ramionach, szukał go u człowieka z mieczem, po czym zrobił krok w tył i z wyciągniętymi rękoma z kieszeni zasłonił małą Kofi swym ciałem, która adekwatnie jak zwykle ustawiła się za jego prawą noga na ziemi. Lajos opuścił na chwilę głowę i podniósł ją powoli. Jego twarz przeniknęła mordem i nienawiścią, a jego czerwone oko i znamię na twarzy zaczęły jarzyć się piekielnym ogniem.
- Udowodnij mi, że to nie wy jesteście tymi piratami, którzy porywają ludzi...
Rzekł, po czym w pozie gotowej do ataku stał i wyczekiwał odpowiedzi ze strony "pracodawcy". Przewinęło mu się po głowie wiele myśli. Co jeżeli to pułapka ? Może ten pijak był ich szefem i minie wcześniej sprawdzał... moją wiarygodność i otwartość na ludzi... Myślą, że jestem na tyle głupi, żeby od razu im zaufać... To nie jest misja rangi C, czy D...
Tak wiele myśli, w tak krótkim czasie... To norma w głowie po przejściach.

Whoang - 2014-07-28 10:14:16

Reakcja grupy była natychmiastowa. Widząc ciebie w pozie, która oznaczała chęć zrobienia rozpierduchy, szybko zrozumieli co się tu dzieje. Jedna z kobiet wykonała szybkie ruchy ręką, a ciebie oraz twojego Exceeda oplotła niewidzialna sieć. Zastygłeś w pozycji do ataku.
- Mikkel, kogoś ty tu przyprowadził? Mówiłam ci, że pisanie tajemniczych próśb o pomoc do gildii jest bezsensowne. Teraz przysłali nam jakiegoś wariata.
- Przepraszam Allia, przepraszam. Naprawdę sądziłem, że ktoś poważny podejmie się tego zadania. - mówiąc to, mężczyzna o imieniu Mikkel zdjął z jednej z prowizorycznych półek emblemat. Na jednej z jego stron było napisane, iż każdy okaziciel tego symbolu ma prawo do jakiejkolwiek pomocy. U góry widniał znak policji Fiore.
- Zwolnij mu ręce.
Jeden gest kobiety i dostałeś w swoje ręce ten emblemat. W tym czasie grupa kończyła posiłek, z ich szeptów ustaliłeś, że nie są chętni do współpracy z tobą.

Lajos - 2014-07-28 12:23:11

Lajos mocno poddenerwowany zaistniałą sytuacją, próbował się wyszarpać spód objęcia niewidzialnych kajdan, lecz na nic mu się to nie zdało. Spojrzał kątem oka na Kofi, upewniajac się, że wszystko jest w porządku. Gdy rozmowa dwójki magów minęła, a Lajos został uwolniony, uspokoił się i spokojnie oparł ciało na lewej nodze. Włożył ręce do kieszeni, a jego znamię przestało świecić. Wyprostował się i spokojnie powiedział.
- Nie jestem narwany... Tylko trudno mi zawierać nowe znajomości. Zamknął oczy i pomyślał przez chwilę o swoim przyjacielu. Po czym otworzył je i kontynuował.
- To wy lecicie w kulki z listami w ciemno... Tak czy inaczej pomogę wam. Trzymał mocno znak otrzymany od Mikela i zetknął na niego. Spoglądnął też na małą Kofi, która od jakiegoś czasu jest strasznie cicha. Jego mimika ciała pokazywała na to, że nie usiedzi długo bezczynnie. Przed paroma chwilami można było też dostrzec, że jego twarz ma 2 oblicza, a jedno z nich jest skłonne do chłodnej kalkulacji i masowego mordu.
- Lajos jestem... Tak nie żeby coś...
Rzekł, po czym spoglądnął w nieboskłon. Udawał brak zainteresowania.

Whoang - 2014-07-29 14:21:00

Jedna  z kobiet wyczarowała strumień wody, którym oblała naczynia. Potem sprzątnęła je i postawiła na kamiennej półce. Mężczyzna, który cię tu przyprowadził wyjął z sporych rozmiarów torby podróżnej plik papierów. Wyciągnął jeden i rozłożył na ziemi przed ogniskiem. Była to mapa całych okolic. Cała grupa pomału odstawiła swoje zajęcia i podeszła bliżej do mężczyzny. W pewnej chwili wszyscy popatrzyli na siebie, a potem przenieśli wzrok na ciebie.
- Nie wiemy jeszcze czy chcemy twojej "pomocy", albo czy jej potrzebujemy - spojrzał na grupę - Zwą mnie Mikkel. Mój przyjaciel to Argos. Czarodziejka spętania to Allia, a wody to Ysera. Tak możesz nas nazywać. Jeżeli oczywiście chcesz zostać.

Lajos - 2014-07-29 22:47:45

Lajos spoglądał na magów po kolei i podczas czynności jakie wykonywali, próbował zapamiętać ich magię, ruchy, zachowanie. Nie był pewny co do magii posiadanej przez Mikkel'a i Argos'a, lecz tamta dwójka dziewczyn było użyteczna. Wie tylko, że jedna nie może walczyć przeciwko magowi odbicia, a druga przeciwko magowi lodu. Porozglądał się trochę po okolicy. Było ciemno, ale wszystko oświetlało światło księżyca. Lajos wpatrywał się na niego, po czym zamknął oczy i w swobodnej pozycji, zaczął je pochłaniać. Jego ciało nagle zaczęło się błyszczeć srebrnym światłem. Wyglądał jak księżyc na ziemi... zaraz obok nich. Trwało to paręnaście sekund, po czym otworzył oczy, przestał świecić, zerknął na Kofi i odwrócił się twarzą do nowych kompanów.
- Jasne, że chcę pomóc. Inaczej by mnie tutaj nie było... Odszczekał to spoglądnając na mapę, a potem na Allie spod byka. Odwrócił się bokiem i szepnął.
- To kiedy zaczynamy... Mikkel ?
Otworzył jedno oko tak, aby widzieć maga z mieczem na plecach.

Whoang - 2014-07-30 16:56:02

- Trochę cierpliwości - rzekł z powagą w głosie Mikkel. Nie wyglądał na takiego, któremu podobała się cała ta sytuacja. Odszedł gdzieś w kąt przejrzeć jeszcze raz papiery.
- Eee... Dziww... Lajos, nie? -usłyszałeś za sobą głos jednej z dziewczyn - Zobacz czy nie kręci się po plaży ktoś nieciekawy. Czasami wysyłają kilku zwiadowców, odkąd jeden z naszych szpiegów wpadł i się wygadał. Nie rób jednak hałasu i światła. Magia ukrycia Mikkela może nie działać poza jaskinią. - spojrzała na ciebie z uśmiechem i odwróciła się podchodząc do kompanki. Ogólnie cała grupa się gdzieś szykowała. Nie znałeś jednak dokładnego planu.

Lajos - 2014-07-30 17:16:39

Chłopak niecierpliwie przytupywał prawą nogą i czekał na jakąś reakcję. Cierpliwości... Pomyślał. Cierpliwości to ja mam aż ponad normę... ale mi się nie chce czekać. Odwrócił się twarzą w stronę kobiety, która przemawiała do niego i słuchał. Przymrużył lekko oczy, gdy został wysłany sam na zwiad. Odwrócił się na pięcie za siebie i zerknął tylko kątem oka na Mikkel'a. Magia ukrycia... To miecz pewno do obrony... chyba, że ma inne asy w rękawie. Mam typa na oku. Zamyślił się w zastygniętej pozie i postawił w końcu pierwszy krok przed siebie. Jego oczy powędrowały na małą Kofi, która z entuzjazmem wpatrywała się w twarz chłopca. Uśmiechnął się do niej i z zamkniętymi oczyma, ruszył przed siebie w stronę plaży. Rzucił tylko do nich:
- To ja będę czekał na plaży... Nie spieszcie się... Czuć było niesmak w tym co powiedział, bo w cale nie mówił tego z zamiarem zrobienia im przyjemności, czy też łaski. Hałasu nie narób... Heh, będzie frajda. Wykrzyczał to w swojej głowie i z uśmieszkiem na twarzy maszerował dziarskim krokiem przed siebie.

Whoang - 2014-08-02 11:00:12

Wyszedłeś na zewnątrz, gdzie po kilku krokach ogarnęły cię nieprzeniknione ciemności. Zaszły chmury i widać nie było nie tylko księżyca, ale i gwiazd. Po jakimś czasie twoje oczy przyzwyczaiły się do mroku i mogłeś już zauważyć niewyraźne kształty. Gęstwinę niskich drzew po lewo, wodę przed sobą i skalną ścianę z tyłu. Światło z jaskini, jak i ona sama magicznie zniknęły. Wyczuwałeś jedynie delikatny zapach morza i pieczonego mięsa. Było cicho. Za cicho. Spojrzałeś poniżej siebie. Zdumiałeś się, kiedy nigdzie nie mogłeś zauważyć swojego towarzysza przygód - małej Kofi. Momentalnie rozejrzałeś się na wszystkie strony. Twoją uwagę przykuły nienaturalnie ruszające się krzaki z lewej strony.

Lajos - 2014-08-03 01:50:11

Lajos posmutniał nieco widząc, że Pan Księżyc zachodzi za chmury. Nie widząc również gwiazd, musiał przyzwyczaić wzrok do ciemnej nocy. Widząc przed sobą fale odbijające się od brzegu, jego pamięci przypomniała mu o jego przeszłości. Duży, biały pokój z jednym oknem... z oknem z widokiem na morze. To jest jedno z niewielu miłych wspomnień jakie zostały mu z jego ciężkiego dzieciństwa. Często wpatrywał się w nie całymi dniami i rozmyślał jakie istoty mogłyby w nim mieszkać. Marzenia małego chłopca nie miały końca i miał wielu przyjaciół, którzy istnieli tylko w głębinach oceanu... albo może tylko w głowie małego szczyla. Wrócił świadomością do siebie i szybko zamrugał oczyma. Wsadził ręce do kieszeni, a następnie odruchowo spoglądnął w swoją prawą, wodząc wzrokiem za Kofi. Ku jego zdziwieniu małej tam nie było. Jego ręce powędrowały do góry, a wzrok na całe otoczenie. Lekko poddenerwowany przemierzał oczyma po najbliższym terenie i skupił się na krzakach po lewo. Zrobił dwa, trzy kroki w tamtą stronę mówiąc.
- Kofi ? Mała, co ty robisz... To nie czas na zabawy w chowanego.
Chłopak bardzo ostrożnie zmierzał w tamtym kierunku, gdyż w jego głowie dudniło jedno słowo... "Pułapka". Jego ręce były gotowe do zadania ciosu, a ciało skierowane lekko w lewą stronę, aby łatwiej zrobić odskok.

Whoang - 2014-08-06 09:28:30

Podszedłeś bliżej gęstwiny, która z bliska wydawała się nieco większa. Cały czas słyszałeś odgłos kogoś kto przemieszcza się właśnie przez takie miejsce i... i z pewnością nie była to twoja towarzyszka. Musiałeś w końcu to przyznać. Ktoś ją porwał. Napastnik jednak się nie pokazywał słyszałeś tylko jego oddalające się kroki. W miejscu, w którym stałeś plażę zastąpiła zieleń trawy. Spojrzałeś za siebie i zauważyłeś trzy pary śladów. Jedne ewidentnie należące do ciebie, małe urwane, z pewnością ślady Kofi, ale małe, oddalone od siebie ślady z pewnością cie zaniepokoiły... a czas uciekał.

Lajos - 2014-08-06 21:46:34

Lajos wsłuchiwał się parę sekund w szelest liści, a gdy spojrzał na ziemię i ślady pozostawione przez niego, Kofi i osobę trzecią, jego głowa skierowała się w stronę szelestów i wskakując w krzaki, zaczął biec przed siebie z zabójczym pędem. Żadna przeszkoda, żaden krzak i żadne drzewo nie mogło mu zatarasować drogi. Biegł i odbijał się od ziemi jak cyrkowiec. Liście drzew opadały mu na twarz, ale były to tylko zeschłe, nic nie znaczące aspekty całej pogoni. Chłopak wytężył wszystkie mięśnie i nie dawał sobie nawet chwili wytchnienia. Był gotowy na ewentualne pułapki, gdyż ciągle widział cały obraz terenu przed sobą i kontrolował sytuację na tyle, że w każdej chwili dałby radę upaść, przefikołkować, zrobić salto... uniknąć zagrożenia. Złość się gotowała w Lajosie na tyle mocno, że niekontrolowanie, gdy odbijał się od drzew, rozwalał je w pół, bo nie mógł znieść myśli, o utracie swojego jedynego przyjaciela. Wytrzymaj mała... wytrzymaj jeszcze chwilę. Zaraz będę. Takie myśli krążyły po głowie młodego Zabójcy Smoków.

Whoang - 2014-08-07 09:14:05

Wbiegając w las ostatni raz przed szaleńczym pędem spojrzałeś za siebie. Kilkaset metrów od ciebie zajaśniały jakieś światła. Byłeś jednak zbyt przejęty całą sytuacją z utratą Kofi by się tym przejmować. W lasku było jeszcze ciemnej niż na plaży. "Im dalej w las, tym więcej drzew", po chwili jednak zaczęły one się łamać i upadać. Towarzyszki i porywacza jednak ani widu, ani sły...  nagle usłyszałeś stłumiony śmiech. Wpierw z prawej strony, później z lewej, a boku, z tyłu. Ze wszystkich stron słyszałeś głośny, niepokojący rechot.
I nagle jeszcze jeden dźwięk dotarł do twoich uszu. Wystrzał armaty, gdzieś znad plaży.

Lajos - 2014-08-07 12:52:22

W momencie, gdy Lajos usłyszał przytłumione rechotanie z wielu stron na raz, zatrzymał się robiąc ślizg po ziemi i zostawiając sporej długości ślad. Rozejżał się dookoła i nagle, usłyszawszy dźwięk armaty, przyszło mu do głowy, że ktoś zrobił go w konia... Niczym dziki guziec rzucił się pędem w stronę świateł, któr widział w wcześniej i w stronę plaży.

Whoang - 2014-08-10 14:55:54

Wybrałeś zatem pomoc drużynie, zostawiając swoją kotkę na pastwę losu. Biegłeś przez las jeszcze kilka minut. Głośny rechot pobrzmiewał ci w uszach, ale z pewnością już go nie słyszałeś. Mało się nie potknąłeś wybiegając na plażę, bieg bowiem cię trochę zmęczył. Twoim oczom ukazał się niesamowity obrazek. Grupka znajomych ci magów dzielnie broniła wejścia do jaskini przed piratami. W jednej chwili zaroiło się od magicznych błysków i efektów zaklęć. Kilku korsarzy posługiwało się jakąś słabą magią. Jedynie jeden z nich, stojący na magicznym okręcie przywódca co raz uderzał w klif błękitnymi pociskami. Był ubrany w czarny płaszcz i przepaskę zakrywającą mu całą twarz. Mimo późnej już pory było bardzo jasno. Twoi towarzysze byli ukryci pod swego rodzaju tarczą blokującą większość ciosów pochodzących od napastników. Widziałeś jednak, że są na wyczerpaniu.

Lajos - 2014-08-10 21:50:24

Lajos łapiąc oddech, gdy wbiegł na plażę, rozglądnął się za swoją przyjaciółką, której jednak nigdzie nie widział. Oglądając całą sytuację ze skraju lasu, chłopiec uświadomił sobie jedno. To ten na statku... Ten z przepaską na twarzy... To on jest szefem i to przez jego rozkaz porwano Kofii. Krew się w nim zagotowała i już wylała. Było za późno żeby się opamiętał. Jego oczy wpatrywały się z rządzą mordu na kapitana. W głowie wirowały mu różne wyobrażenia, co i w jaki sposób mógłby zrobić małej przyjaciółce... Nie wytrzymał. Powietrze w okół zaczęło wirować, a na ziemi pojawił się srebrny okrąg mocy, który również zaczął wirować. Lajosa skóra zaczęła przybierać na siebie srebrzyste łuski, a na głowie wyrosły mu dwa zakrzywione rogi. Jego ręce przybrały kształt dłoni smoka. Biło od niego świetlistym blaskiem, a chmury, które zasłaniały księżyc, rozstąpiły się nad polem bitwy. Powoli od samego środka, światło księżyca dotykało piasku. Światło wędrowało dalej i dalej, a gdy spotkało już stopy Lajosa, ten zniknie. W błyskawicznym tempie pojawi się nad polem walki.
Podwójny Sierp Księżycowego Smoka ! - wykrzyczy to, będąc już jakieś 50 m nad statkiem i kapitanem. Wykona dwa kopnięcia z półobrotu, a w stronę Kapitana poleci "X" wykonany z światła księżyca. Będzie lecieć z niewiarygodną szybkością i precyzją, oraz ogromną siłą. Po wykonaniu tego ataku, Lajos przejdzie od razu do następnego i wykona Ryk Księżycowego Smoka wzmocniony również Smoczą Siłą, którą aktywował już na skraju lasu. Potem spadnie na ziemię, ale w powietrzu będzie czekać żeby uniknąć, bądź zneutralizować magię wroga swoimi atakami. Jak już będzie dotykać piachu, przejdzie do następnej serii ataków. Jego twarz była obarczona aurą gniewu i mordu, a światło księżyca sprawiało, że roznosiła go energia.

Whoang - 2014-08-14 20:05:40

Grupa twoich towarzyszy zauważyła cię, gdy wyskoczyłeś z lasu. Widziałeś na ich twarzach głęboką prośbę o pomoc w odparciu zmasowanego ataku piratów, którzy w jakiś sposób musieli dowiedzieć się o umiejscowieniu kryjówki swoich przeciwników. Nie wybrałeś jednak rozsądnej drogi, by pomóc swoim towarzyszom. Wybrałeś drogę zemsty i niepohamowanej żądzy walki, którą kierowały tylko twoje pobudki. Rzuciłeś się od razu na przywódcę piratów. Wybrałeś źle. Musiałeś wiedzieć, że Dead Pirates, których przyszło ci wyeliminować należeli do znacznie większej organizacji, która działała na tych terenach już od półwiecza nie dając się pokonać wysłannikom gildii. Nikt nie wiedział dlaczego. Jedni mówili o potężnej istocie znajdującej się w wulkanie, gdzie znajdowała się ich siedziba. Miałby to być nawet smok. Inni mówili, o potężnej sile niektórych z ich członków. Większość jednak była zdania, że organizacja ta była stworzona przez potężnego maga, który silną ręką potrafił władać tym co miał. Silną oznaczało między innymi to, że posiadał on potężną moc magiczną... o której miałeś się już niedługo dowiedzieć. Tymczasem skoczyłeś wprost na jednego z jego najlepszych generałów. nie spodziewałeś się, ze twój cios zostanie zablokowany. Na dłoniach przeciwnika ujrzałeś podobne jak u siebie obłoki srebrnej energii, pochodzące z księżyca. Znacznie wzmocniło to postawę defensywną generała, który bez problemu wytrzymał twoje ataki. Nie wiedziałeś jeszcze co się dokładnie działo, ale widziałeś dokładną kopię twoich umiejętności. Kto wie, może wzmocnionych dodatkowymi sztuczkami generała?

Lajos - 2014-08-15 00:41:05

Kiedy Lajos widział, że popełnił błąd pakując się w takie bagno, nie miał już drogi odwrotu. Jego towarzysze, dostają wycisk, Kofi ciągle nie widać, a kapitan statku jest jakimś kopiatorem magii. Chłopak stając twardo na ziemi, widział ataki, które przed dosłownie sekundą wypuścił w jego stronę, ale teraz lecą w niego. Srebrzysta aura zalśniła mocniej wokół niego, a on z lekkim uśmieszkiem na twarzy przyszykował się na taka ewentualność. Stanął rozkrakiem, mocno wbił nogi w ziemię, a kiedy ataki już dotrą do niego, on otworzy paszczę i pochłonie je jakby przekąskę. Następnie z pełnym brzuchem odwróci się w stronę piratów atakujących jego towarzyszy i wykona Ryk Księżycowego Smoka, zataczając łukiem tak, aby skosić ich wszystkich. Następnie skieruje swoje spojrzenia na kapitana i przyszykuje się na jego ataki, oraz na odpowiedzenie czymś, czego nie będzie w stanie zablokować.

Whoang - 2014-08-18 21:01:26

Plan był prosty  - poczekać na atak przeciwnika i przejąć moc uderzenia. Idea dobra. Tylko nieprzemyślana. Widząc twoje chwilowe zawahanie kapitan wziął głęboki oddech i uderzył w ciebie Rykiem Księżycowego Smoka. Mogłeś się zorientować, że skopiował on twoje umiejętności, ale nie zna twoich mocy... może używać tylko tych, które zauważył. Była to jednak twoja magia. Udało ci się ją złapać do paszczy. Odwracając się jednak w stronę plaży zaczęło cię łapać dziwne uczucie w środku. Mogłeś tego doświadczyć tylko wtedy, gdy próbowałeś pochłonąć swoją energię. Nie mogłeś wykonać potężnego ryku. Jednak nawet słaby pocisk, który poleciał z twojej strony skosił kilku bliższych piratów. Patrząc jednak na plażę, udało ci się dostrzec, że twoi kompani gdzieś zniknęli. W miejscu gdzie stali pozostała jednak sporych rozmiarów plama krwi. Nie wyglądało to dobrze. Cała banda rozpoczęła bieg na statek. Nie atakowali jednak ciebie, czekając na ostateczną walkę twoją z ich kapitanem.

Lajos - 2014-08-18 22:03:13

Lajos widząc, że Kapitan skopiował jego moce, mógł się tylko domyślać, bo może wyniknąć z dłuższej walki... Połykając skopiowaną zdolność i wypuszczając w przeciwników, wiedział już, że nie może robić takich akcji, gdyż ciągle jest to jego moc. Chłopak wypuszczając ten pochłonięty atak w stronę piratów na plaży i widząc po tym plamę krwi w jaskini, zrobił wielkie oczy... Jego wzrok złowieszczo spadł na kapitana. Widząc, że reszta ocalałych wchodzi na pokład magicznego statku, sam odwrócił się w jego stronę. Stanął w rozkroku, a jego moc w okół niego, zadrżała ziemią na tyle mocno, że rozwalił ją w okręgu nieopodal swoich nóg. Lego lewa noga poszła do tyłu, a prawa ręka została wyprowadzona do przodu. Jego głowa poszła w dół, a energia nagle wzrosła. Przed jego zaciśniętą dłonią pojawiła się niewielkiej wielkości, srebrzysta kulka. Kulka będzie rosła i rosła, aż urośnie do wielkości piłki plażowej. Potem nagle zniknie, a na twarzy chłopca, która skierowana jest w dół pojawi się uśmiech. Ktoś stojąc naprawdę blisko mógłby tylko usłyszeć niemrawy szept, a brzmiał ton tak - Podróż Czasów: Luna Vexus. I w tym momencie, z ręki Lajosa wystrzeli gigantyczny, srebrny promień o wielkości co najmniej 3. takich statków i szerokości 2. Jego moc będzie tak przytłaczająca, że sam użytkownik zostanie nieco wgnieciony w podłoże, ale nic mu się nie stanie, gdyż użył do wykonania tego ataku Siły Smoka i mógł znieść taki natłok energii księżyca w jednym momencie. Po skończonym ataku osunie się na prawe kolano i podeprze o ziemie rękoma, gdyż będzie nieco zmęczony po tak potężnym ataku.

Whoang - 2014-08-19 01:32:12

Sam nie miałeś jeszcze pojęcia w jakiej sytuacji się znalazłeś. Grupa twoich kompanów gdzieś zniknęła, a pozostała po nich jedynie plama krwi. Kofi została porwana przez nieznanego z umiejętności, ale niezwykle sprytnego maga. A ty sam znajdujesz się na statku, na którego pokładzie znajduje się zgraja piratów oraz niezwykle potężny mag. Którego przeciwnikiem jesteś właśnie ty, a wszystkie twoje ataki są kontrowane. Każdy inny człowiek w takiej sytuacji po prostu by się poddał. Widząc swojego pecha... ty jednak tego nie zrobiłeś... brnąc jeszcze bardziej w czekające na ciebie kłopoty.

Nie mając czasu na rozmyślanie nad tym co właśnie zobaczyłeś, postanowiłeś wysłać na przeciwnika całą swoją moc w jednym niezwykle potężnym uderzeniu. No cóż do takich akcji trzeba się lepiej przygotować. Ty natomiast zapomniałeś, o tym, że znajdujesz się na statku. Gdy tylko skumulowałeś swoją siłę, energia sprawiła, że ziemia wokół twoich nóg została zniszczona. Nie, nie ziemia. Deski rozwaliły się na drzazgi, a ty utknąłeś jedną nogą w powstałej w ten sposób dziurze. Kapitan widząc twoje próby wydostania się, zaśmiał się głośno. Zaraz za nim cała załoga. Twój przeciwnik wykonał jednak gest ręką przez który wszyscy ucichli.
- I jak dzieciaku, chcesz walczyć dalej? Daję ci wybór, możesz uciec i razem ze swoimi towarzyszami opłakiwać tych którzy zginęli lub zostać tutaj i próbować mnie pokonać. Ostrzegam cię jednak, że z każdą chwilą znam coraz więcej twoich sztuczek i w końcu ich użyję - nagle aura zrobiła się nieco groźna - Nudzi mnie już ta cała zabawa. Chcielibyśmy stąd po prostu odpłynąć.

Lajos - 2014-08-19 22:38:25

// Tak, nie żeby coś, ale w poście kiedy atakowałem 1. raz Kapitana napisałem "Potem spadnie na ZIEMIĘ", a jak kojarzę, to na statku nie ma ziemi, tylko ew. pokład czy coś w ten deseń, ale ok... Taka sytuacja jest ciekawsza :)\\

Kiedy Lajos zapominając się w całej sytuacji na polu bitwy popełnił tak rażący błąd i siedział nogą i po pas pomiędzy dolnym, a górnym pokładem, popatrzał się na załogę i kapitana. Jego wzrok mówił coś w stylu "wait a minute". Uderzył łokciem dwa razy w podłogę tak, aby zrobić nieco większą dziurę i się z niej wydostać. Jego Siła Smoka zgasła w momencie, gdy jego noga ugrzęzła. Wygasła, a może specjalnie ją wyłączył ? Może chciał zmylić wszystkich ? Wstał i na lekko ugiętych nogach, wyprostowany, stanął naprzeciw kapitana. Strzelił karkiem raz, a potem drugi raz.
- Magia Kopiowania innej Magii... Sprytne, ale...
No właśnie, było jedno "ALE", które miało w jednej chwili przeważyć szalę na stronę chłopca.
- Ale chyba wiesz, że jestem odporny na swoją magię ?
Jego oczy złowieszczo zmarszczyły się, a Siła Smoka nagle rozniosła energią falę uderzeniową. Niewielką i tylko w stronę załogi i kapitana. Nie pod siebie. Jego oko żarzyło się piekielnym ogniem, a księżyc świecił jeszcze jaśniej niż zwykle. Lajos przybrał swoja bojową formę i wykrzyczał na głos.
- Oddaj mi Kofii, albo zarżnę Cię jak świnię !!!
Jego głos niósł się po całej plaży. Jeżeli Kapitan nie powie, że ją odda, to Lajos wystrzeli w jego stronę z Ciosem Księżycowego Smoka i będzie celował w twarz. Jeżeli też wykona jakiś podejrzany ruch w celu atakowania, też dostanie atakiem w twarz, a następnie poleci seria tych samych ataków na całe jego ciało.

-----------------------------------------------------------------------------
Chuje muje dzikie węże, zwalniam temat.  Z/T

Vege - 2014-09-24 22:44:05

Kaz spacerował w pobliżu klifu wieczorem ze względu na brak obecności ludzi o tej godzinie, nareszcie mógł pobyć trochę sam ze sobą, pomyśleć, odpocząć. Pomyśleć ze jeszcze kilka chwil temu pełno tu było ludzi chcących podziwiać zachód słońca, cóż na szczęście takie miejsca niedługo po tym pustoszeją.
- Tego mi właśnie było trzeba - powiedział w myślach mag cienie po czym usiadł pod jednym z drzew rosnących przy klifie spoglądał w stronę morza która było tego wieczora dosyć spokojne.

Revan - 2014-09-24 23:10:15

Można powiedzieć, że Kaz pojawił się w tym miejscu w złym czasie. Najwidoczniej jakiś demon urządził sobie polowanie na ludzi. To był Revan, który właśnie targał martwe, zmasakrowane ciała dwóch osobników po ziemi. Najpewniej byli to jacyś magowie. Zostawiał bardzo mocne ślady krwi, ale nie swojej, tylko ze zmasakrowanych zwłok, które ciągnął. Wtedy demon zobaczył kogoś siedzącego na klifie, kolejną ofiarę. Wypuścił z rąk oba ciała, które bezwładnie upadły na ziemię i z trzaskiem uderzyły o podłoże. Zamaskowany wziął jedną rękę do góry i zwiększył kilkaset razy przyciąganie ziemskie, przyszpilając gówniarza do ziemi.
- Ludzkie ścierwo... - ciążenie stopniowo się zwiększało, wraz z jego zaciskaniem pięści, którą z otwartej dłoni zaciskał bardzo powoli. Im więcej bólu, tym lepiej.

Vege - 2014-09-24 23:21:45

Cóż ta chwila musiała zostać przerwana, była po prostu zbyt piękna, nagły ból jednak nie przyćmił umysłu młodego maga który od razu wiedział co ma zrobić. Przeciwnik używał grawitacji jednak na cień ona nie zadziała. Dlatego Kaz użył wręcz swojej ulubionej sztuczki dzięki której po prostu zniknął w cieniu, jednak nie zamierzał uciekać, wręcz przeciwnie postanowił wyłonić się z niego kilka metrów za przeciwnikiem po czym wystrzelił 2 dosyć przeciętne Promienie cienia w stronę przeciwnika.
- Masz bardzo ciekawą kolekcje, jednak muszę cie zmartwić, tym razem nie trafiłeś na pierwsze lepsze ludzkie ścierwo - powiedział skoncentrowany na przeciwniku.

Revan - 2014-09-24 23:39:06

Istotnie, mógłby to być jakiś zaskakujący ruch, gdyby nie fakt, że Kaz spotkał jednego z najpotężniejszych demonów chodzących po tym wymiarze. Pomysł z cieniem był sprytny, ale nie zaskoczył niewzruszonego Revana, który stał z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Śledził wzrokiem cień przeciwnika do czasu, aż zniknął za nim. Westchnął lekko, przywracając przyciąganie do normalnego poziomu dla tego rejonu planety. Usłyszał tylko jak w jego stronę zostają wystrzelone dwa pociski. Znał doskonale ten rodzaj magii, mógł go poznać po samym zapachu. Obracając się ku przeciwnikowi, zrobił powolny zamach ręką, odbijając obie magiczne fale w ziemię, która zaabsorbowała siłę ciosu. Niewzruszony, spojrzał na niego poprzez maskę, która zasłaniała cały jego ludzki wygląd.
- Martwy... przestaniesz pierdolić... - rzekł spokojnie, podwójnym wręcz głosem Revan.  - Amaterasu... formuła 2311... - jedną ręką demon narysował w powietrzu dwa znaki, które natychmiast zamieniły się w dwa kręgi magiczne. Z nich została wypuszczona czarno-fioletowa, potężna wiązka energii, która z pewnością zmiecie cały las za klifem, wraz z pobliskim miastem.

Vege - 2014-09-24 23:51:31

Cóż przeciwnik nie był zwykłym sadystą z magią grawitacji, to dobrze bo to by było zbyt proste. Kaz jednak mocno się zdziwił widząc tak ogromny promień energii który był wystrzelony w jego stronę. Musiał zadziałać instynktownie aby przetrwać. Musiał ponownie chować się w cieniu choć nie lubił unikać otwartej walki. Gdy było już "Bezpiecznie" opuścił cień i spojrzał spokojnie na przeciwnika.
- Sądziłeś że przyjmę to na siebie aby uratować te miernoty w mieście? W takim razie mocno się pomyliłeś - powiedział Kaz zrzucając płaszcz.
- Nie tylko ty masz kilka sztuczek w zanadrzu - dodał po chwili mag po czym skumulował mroczną energię w obu dłoniach i wykonał dość mocne zaklęcie w stronę przeciwnika Eksplozja zła Chociaż wiedział że skoro ma doczynienia z tak mocnym przeciwnikiem dużo tym nie zdziała coś musiał jednak zrobić.

Revan - 2014-09-25 01:01:00

W obliczu demona, słowo sadysta jest wręcz komplementem. Odporność na ból, cierpienie, widok krwi i wszędobylskiej nędzy, pozwoliło demonom wyjść naprzeciw wszystkim moralnym zasadom, które odrzucili wraz z założeniem gildii Tartaros. Cel był jeden, odnaleźć mistrza i wyeliminować ten słaby gatunek, począwszy od tego szczyla, który stawia się już ponad minutę. Zabawa w kotka i myszkę się skończyła, przyszedł czas na kolejną ofiarę, w postaci tego młodzieniaszka, który najwidoczniej poczuł się zbytnio.
- Żałosna rasa... szukają wrogów nawet wśród swoich... - stwierdził Revan, widząc, że chłopaczek unika jego ataku. Jego reakcja nie była dla niego zaskoczeniem, widział już wielu takich, którzy myślą, że jeśli nie uratują innych ludzi, to od razu są ponad prawem. Kiedy wycelował w niego kulą energii, demon skontrował to od razu płomieniem ze swojego Amaterasu, tym samym, który chwilę wcześniej rozjebał połowę lasu i pobliską wioskę.  Tym razem jednak magiczny atak był kierowany odrobinę niżej, chcąc zahaczyć przy okazji o ziemię, dzięki czemu, gdy mag cienia schowa się do niego z powrotem, oberwie tym atakiem przy okazji zniszczenia kilku metrów w dół klifu.

Vege - 2014-09-25 12:48:08

Ta walka nie będzie taka prosta, nie do końca wiadomo jak silny jest ten rywal ale mag lubił takie ryzyko. gdy zauważył iż kolejny magiczny atak jest wymierzony niżej, wiedział że tym razem nie schowa się w swoim bezpiecznym cieniu, musiał wykombinować coś więcej. Mag wystrzelił z obu rąk Ciemny promień Tylko po to aby wybił go na wystarczającą odległość aby uniknąć prawdopodobnie śmiertelnego ataku rywala. Po czym przeszedł do kontrofensywy i spadając na ziemie ruszył na niego z Bombą cienia
- Wśród swoich? Masz na myśli ludzi którzy chcą mnie zabić na każdym kroku? Taak na pewno będę walczył w ich obronie. Nie interesuje mnie ich los. - Powiedział nieco podirytowany siłą rywala.

Revan - 2014-09-28 22:10:18

Czy walka z demonem może być kiedykolwiek prosta? Ma przed sobą prawdziwego przedstawiciela tej rasy z krwi i kości, mało tego, musi walczyć ze swoim - mentalnym demonem, który nakazuje mu kontynuować pojedynek, zamiast uciekać jeśli mu życie miłe. Gdyby był bardziej doświadczony, z pewnością zauważyłby swoistą dysproporcję poziomu magicznej mocy między nimi. Revan czuł w powietrzu tą różnicę. Jedno go jednak nie tyle co dziwiło, co zaintrygowało. Ani kropli strachu. Mimo swojego niedoświadczenia, które dało się wyczuć po jakimś czasie, posiadał niezłomność ducha i swego rodzaju coś co można nazwać pewnością siebie, w jego przypadku niestety trochę podchodzi to pod arogancję.
- Nie jesteś z ludźmi, to z kim jesteś? Jeśli liczba twoich sojuszników ogranicza się tylko do własnych umiejętności... to nie różnisz się niczym od tych, którzy leżą tam bezwładnie... - kolejne ataki nie zrobiły wrażenia na demonicznym eliminatorze. Widząc jednak, że rybka chwyciła haczyk postanowił skończyć ten pojedynek, nim na dobre się rozkręci. Revan wymusił na młodym magu odbicie się od ziemi. Nie może zatem wejść w cień, póki nie będzie mieć kontaktu z ziemią. W czasie kiedy upadał, demon wytworzył pod nim sferę grawitacyjną, dzięki czemu unosił się nad ziemią, nie mając kontaktu z gruntem. Natychmiast przygniótł go kolejną falą ciążenia, która była tej samej siły, co ta początkowa. Dodatkowo, wytworzył swego rodzaju klatkę po bokach, aby mag nie miał jak uciec z tej pułapki. Kiedy już dokonał wszystkich założonych czynności, walka była skończona. Podszedł do przytrzaskującej się ofiary, dając mu coś w rodzaju "ostatniego życzenia", o ile tak można nazwać jeszcze kilka minut pozostania przy życiu.
- Tak upada kolejny mag, który myślał, że może mierzyć się z demonem... Odrodzisz się jako niewolnik własnej mocy, a my będziemy ją kontrolować tak, abyś już do końca świata ludzi służył nam jako wierny sługa... Od dziś, jesteś nasz... - wraz z ostatnimi słowami, magiczna klatka grawitacyjna, którą wytworzył Revan zapadła się. Zgniotła doszczętnie młodego maga, pozostawiając tylko wielki ślad rozpryśniętej krwi. Nic po magu nie zostało. Na koniec jednak, bariera zniknęła wraz z zawartością...
Demon pozbył się dwóch pozostałych ciał i zniknął pod osłoną swej potęgi.

zt oboje

(Vege piszesz teraz w laboratorium Tartaros)

Kareon - 2014-10-04 21:01:38

Misja Noiz. i China. ( generalnie wybaczcie jak będzie krótko, nie mam weny)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Pewien staruszek gdy tylko was zobaczył dał wam pogniecioną kartkę i rzekł
Szukam pomocy.. jeżeli wykonacie to zadanie przynieście mi.. zresztą macie wszystko opisane na niej.. będę niedaleko i gdy tylko usłyszę jakieś krzyki.. pojawię się.. i dostaniecie nagrodę! tak, tak ! już pamiętam , wszystko dobrze wam wytłumaczyłem prawda? oh.. o czym my rozma.. aa! wiecie co , ja już pójdę, przeczytajcie dokładnie ! - roztrzepany dziadzio szybko zniknął wam z oczu. Nawet nie zauważyliście kiedy sobie poszedł

Kartka:
Potrzebuje przynajmniej dwóch magów ,którzy są gotowi poskromić małą gildię. Przeszkadzają każdemu w okolicy, nikt nie może spokojnie przechadzać się, każdy czuje niepokój. Zapłata będzie naprawdę wysoka i przyjemna! Jeżeli jesteście tymi którzy chcą się poddać misji , stójcie po prostu w miejscu i czekajcie, prędzej czy później ktoś do was przyjdzie.

China - 2014-10-04 21:54:20

To była jej pierwsza misja w Fairy Tail. China czuła się nieco podekscytowana, w końcu można by też rzec że to była jej pierwsza misja w życiu... Dziwne doprawdy uczucie rozsadzało ją od środka. Chciała móc zapamiętać każdą chwilę, ale... jednocześnie chciała też wyprosić Noiza słowami: "sama sobie świetnie poradzę." Ale cóż... nie uważała, żeby to mu się spodobało.
Wypowiedź staruszka była dla niej niezrozumiała, bardzo... nawet. Mimo że starała się wsłuchać w te słowa... za nim nie mogła poukładać sobie w głowie informacji. Jedyne co przyszło jej na myśl to to, że mężczyzna się czegoś obawia, boi. Gdy tak analizowałam... zniknął im z oczu. Zostawił kartkę. Wspominał o niej.
Uważnie przeczytała treść i... mruknęła z niezadowoleniem. Czyżby... czyżby mieli zwyczajnie, bezczynnie czekać na rozwój wydarzeń? Zerknęła kontem oka na towarzysza misji.
- Więc co sądzisz na ten temat?- zapytała.

Noiz - 2014-10-04 23:22:02

Woda falowała w rytm wiatru, liścia szeleściły na wiosennych drzewach, słoneczko przygrzewało... było ciepło. Chłopak rzucał długi cień za pobliską trawę. Stał i wyczekiwał dziewczyny, która najwyraźniej się spóźniała na spotkanie. Trzymał jedną ręką na barku swój plecak. Był odziany w swój płaszcz. Bardzo go lubił... jako że nie jest sentymentalny, to tą rzecz jako jedyną zabrał z domu i nie rozstaje się z nim. Wyczekiwał krótką chwilę, po czym zjawiła się kobieta z tej samej gildii co on sam. Fairy Tail... najsilniejsza gildia w Fiore. Tak powiadają, ale... ale... ale siłę gildii określa jej najsłabszy członek. Noiz nigdy nie dopuści, żeby spaść na taką pozycję. Za dużo w swoim życiu (krótkim, ale za to przesianym męczarniami, bólem i odrzuceniem) przetrwał żeby teraz to zepsuła jedna misja, zakończona niepowodzeniem. Gdy kobieta trafiła na miejsce spotkania zapisanego na kartce od zleceniodawcy, pojawił się staruszek. Był to w rzeczy samej nasz misjodawca. Wybełkotał coś z pozoru bez sensu, ale chłopak nie miał problemów żeby odczytać jego intencję, emocje... chociażby poprzez mimike ciała i sposób wyrażania się. Jedyne, co nie było zrozumiałe, to wzmianka o krzykach... Czyje krzyki usłyszy i dlaczego miałby na ich dźwięk przybiec. Jego czujność wzrosła o 200%. Nie chciał dać się wziąć z zaskoczenia. Śmierdziało coś w powietrzu i to w cale nie był menel pod drzewem, który odsypiał nockę ze swoją kochanką, zwaną whiskey. Dziewczyna zdawała się nie kminić za bardzo powagi sytuacji i nie dostrzegła pokrętliwości i przekazu misji. Noiz był inny. Wychowywany w strachu, zawsze zakładał najgorsze... to najlepsza technika samoobrony... tak żeby się nie sparzyć. Starzec odszedł i przekazał kartę ze szczegółami. Rzucił szybko okiem, gdy dziewczyna ją otwierała. Miał fotograficzną pamięć, więc zamknął oczy i przeanalizował ją w głowie, po czym ona odezwała się do niego. Spojrzał na nią jednym otwartym okiem i rzekł:
- Wkurzające... Nudne... Miej się na baczności. Nie daj zrobić sobie pleców... Nie okazuj emocji. Czekaj i staraj się nie przeszkadzać mi w akcji... Moja magia może wyrządzić Ci poważną szkodę przez przypadek. Wolałbym potem nie tłumaczyć się mistrzowi.
Stał spokojnie, nieruchomo... Zamknął oczy, czekał i nasłuchiwał.

Kareon - 2014-10-04 23:36:55

Czas leciał spokojnie, mijały kolejny godzinny i nic. Irytująca cisza, niespokojna cisza.. nietypowa cisza.. tak można było określić całą sytuacje. Można było odczuć że ktoś was obserwuje. Nagle znikąd Noiz został unieruchomiony poprzez piaskowe ręce które oplątały w całości maga umożliwiając mu ruch jedynie jego głową.
- Formacja 4-5-6-3! - wykrzyczał najpewniej jeden z magów " Gildii ".
Wszystkie ataki póki co skierowane były w mężczyznę. W stronę unieruchomionego wyleciały za krzaków cztery piaskowe długie włócznie.
-Teraz! szybko pojawiła się burza piaskowa która pokryła cały teren i całkowicie pozbawiła was widoczności.
-Załatwcie ich, nie mogą się bronić długo nie wytrzymam!

China - 2014-10-04 23:39:05

Lekka irytacja... China była dość zirytowana. Dlaczego miałaby się nie wtrącać? Ugh... Spojrzała tylko na towarzysza z ukrywaną wściekłością. Potem oparła się o drzewo i westchnęła. Wkurzające? Co Noiz sobie myśli?
Spojrzała w dal i czekała. Czekała... i czekała, a cisza zdawała się wywiercać w niej wielką dziurę... pustkę. Nieznośne uczucie.
- Może najlepiej będzie jeśli oboje nie będziemy sobie wchodzić w drogę.- mruknęła jedynie, nie chcąc zrazić do siebie towarzysza już na starcie.
---

Atak był tak bardzo niespodziewany! China odskoczyła od drzewa i od razu, odruchowo chwyciła swój miecz. Widziała jak coś piaskowego zaatakowało jej kolegę z gildii, a potem otoczyła ich jakby piaskowa burza. Denerwująca niby mgła... Uh!
Dziewczyna zamachała przed sobą mieczem, jednak to nic nie dało. Piasek... wszędzie drobinki! Zaczęły drażnić jej oczy.
- Noiz!- zawołała. Miała ochotę poćwiartować napastnika, ale...- Wielobarwne cięcie.- powiedziała, wyciągając przed siebie dłoń. Mała, mieniąca się iskra zaczęła przeistaczać się w coś większego, cienkiego. Podleciało do zniewolonego maga, usiłując przeciąć sobą "więzy"

Noiz - 2014-10-04 23:56:47

Atak z zaskoczenia... Jakie przewidywalne... Pomyślał Noiz, a sekundę później już był zniewolony. Jego ciało oplatał piasek, a głowa była wolna od drobinek ziemi i skał. Mając ciągle zamknięte oczy, chłopak czuł magię nadchodzącą w jego kierunku, lecz było coś jeszcze. Magia jego towarzyszki... Była ciepła i... kolorowa ? Zdziwił się nieco i zmrużył oczy. Szalała burza piaskowa. Włócznie z piasku zbliżały się do niego coraz bliżej, lecz magia członkini Fairy Tail była szybsza. Z łatwością przebiła więzy zniewalające Noiza, po czym chłopak jednym ruchem przemienił swoją rękę w ostrze spowielone energią Wygląd, które przecięło w pół atak napierającego maga. Wyprostował się w wyciągnął obie ręce w stronę, z której leciały w niego włócznie. Przeobraziły się w Czarną Tubę, przy czym zamknął lewe oko i wypuścił kulę czystoskoondensowanej energii. Leciała prosto w cel... w głos, który krzyczał o braku możliwości obrony. Po tym ataku, starał się wyjść z pola piaskowej burzy.

Kareon - 2014-10-05 00:07:33

Dwójka walecznych magów bardzo pomyślnie uciekła od kłopotów. Piaskowy Mag został zdjęty w bardzo łatwy sposób przez Noiza, jednakże nie wiadomo ile jeszcze zostało magów gotowych do walki. Burza piaskowa znikła psując zasadzkę. Kamuflaż przeciwnika został zniszczony, dwóch magów zostało odkrytych.
- Szlag by to trafił... szybko zdjąć ich! - warknął jeden z nich po czym szybko ruszył w stronę Noiza, dodatkowo był na tyle szybki że mag fairy tail nie zdążył zareagować. Dosyć silne uderzenie w klatkę piersiowa powaliło go na ziemię.
- Zajmę się tą drugą, trzeba im pokazać kto jest najsilniejszą gildią! - rzekł drugi z nich. Ręce jego przybrały ciemny fioletowy kolor.
- chcesz posmakować mojej trucizny? - po tych słowach szybko ruszył w stronę Chinny.

China - 2014-10-05 00:23:30

Sam fakt że swoim "atakiem" pomogła Noizowi, napełnił ją chęcią do dalszej, zaciętej walki. Z przyjemnością obejrzała krótką, zakończoną powodzeniem walkę. Piasek opadł, bardzo dobrze. Szczerze powiedziawszy Chinę drażniły drobinki unoszące się w powietrzu. Przetarła ręką oczy, w porę jednak jej oczy znów mogły obserwować sytuację, bo jakiś fioletowo ręki mag zmierzał w jej kierunku. Zacisnęła dłonie na rękojeści miecza i zwróciła w kierunku wroga.
Gdy był już tuż tuż, China miała świetnie ułożony w głowie atak. Zamachnęła się swoją bronią. Jej wnętrze, mała, wielobarwna lackrima pomiędzy dwoma ostrzami, zaczęła się prędko obracać. Moc elektryczna uwięziona w urządzeniu, powoli wędrowała na powierzchni, czekając na bliski kontakt z atakowanym.
- No dalej.- na China spojrzała na miecz, zupełnie tak samo jak patrzy się na ulubionego kompana. Miecz świsnął w powietrzu, blaskiem rozjaśniając otoczenie. Miał trafić dokładnie w ramię wroga i przeszyć jego ciało paraliżującym dreszczem, a jednocześnie odepchnąć go i pozwolić, by China mogła działać dalej.

Noiz - 2014-10-05 00:42:28

Noiz nie mógł przewidzieć tak szybkiego ataku. Sam nie grzeszył przyspieszeniem, ale miał inne asy w rękawie. Dostał sporej siły uderzenie na klatkę piersiową, po czym odrzuciło go do tyłu. Troszkę dał przeciwnikowi pokazać, że przeważa nad nim siłą, ale tak nie było. Specjalnie dał się ponieść pędowi, alby zwiększyć dystans pomiędzy nimi. Leciał i leciał, aż w końcu przeturlał się i zatrzymał ślizgiem ręki o ziemię. Znajdował się w pozycji olimpijskiego zawodnika, który szykował się do startu. Podniósł głowę i podnosząc się z ziemi, nie odwracał wzroku od przeciwnika. Jednym, szybkim ruchem, wyciągnął prawą rękę w bok i stworzył z niej ostrze, przeplatane z energią (Tutaj). Przyjął postawę bojową... lekko na zgiętych kolanach, tors przekręcony o 90 stopni... Przeciwnik widział jego wzrok. Zimny, bez uczuć... coś na wzór pokrywy bez duszy. Jego oczy były puste. Włosy lekko powiewały na wietrze... jego niebieskie włosy, które rosły mu przy uchu, na którym zawieszony miał kolczyk. Wyglądał jak prawdziwy mag. Mag, który nie lęka się walki i nie imają się go porażki... Nie wyczytasz słowa "porażka" z jego twarzy. Jego lewa ręka była schowana za plecami.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I opcja
Jeżeli mag podbiegnie i zacznie jakieś ruchy, żeby mnie zmylić, to z moją zwinnością powinienem odeprzeć jego ataki i sam wysunąć potężny kontratak. Jestem nastawiony na ofensywę, jak i defensywę. W razie konieczności, wyciągnę lewą rękę i uderzę go zbierającą się tam mocą, a potem dokończę sprawę ostrzem. Czar zbierający się pod peletyną

II opcja
Mag podbiegnie i będzie chciał zadać potężny atak w moje ciało, to wykonam obrót całego ciała o 90 stopni, tak, żeby zejść z jego linii ataku, a następnie z młota lewą ręką, wbiję mu kulę energii w plecy, po czym jak będzie leżał na ziemi, przebiję ostrzem.

Kareon - 2014-10-05 14:39:49

Walka zaczynała się robić coraz bardziej poważna. Ciekawy plan Chiny jednakże nie udał się do końca ponieważ mag trucizny zatrzymał się kilka metrów przed nią (5). Powoli całe jego ciało przybierało fioletowy kolor.
- Słonko, poczekaj jeszcze chwilę. - Mężczyzna zdecydowanie próbował grać na czas, prosto w stronę kobiety wyleciał rój fioletowych małych robaczków prosto z rąk przeciwnika.
Sytuacja Noiza wyglądała trochę lepiej. Tym razem wszystko poszło po jego myśli, przeciwnik ponownie postanowił wykonać taką samą akcje jak poprzednio , jednakże bez skutku. Potężny cios trafił .. jedynie w powietrze, Maxvel uderzył przeciwnika kulą prosto w plecy, jednakże ten nie padł na ziemię, jedynie krzyknął z bólu. Szybko zdjął zieloną przedziurawioną koszulę i odkręcił się plecami do wszystkich.
- Zaczynam się denerwować. - warknął wskazując na poparzenia na plecach.

China - 2014-10-05 18:22:44

Jej atak chybił... China nie spodziewała się takiego zwrotu akcji... To była jej pierwsza walka, taka pierwsza walka naprawdę na serio. Dziewczyna była pewna, że nie ma zamiaru dostawać batów od jakiegoś obślizgłego maga, bawiącego się z robactwem.. Fu!
Mnóstwo fioletowych istnień zaczęło pełzać w jej kierunku. Po plecach Chiny przeszedł dreszcz, ale wtedy właśnie wpadł jej do głowy pewien interesujący pomysł. Swój miecz cofnęła do tyłu. Nie miała zamiaru już nim atakować, nie w danej chwili. Lewą ręką, lekko, dość kobieco machnęła przed sobą, by stworzyć coś na wzór wielobarwnej tarczy. Tęcza sięgała aż do ziemi, a robactwo z pewnością nie dałoby rady w żaden sposób tego obejść. Dla ulepszenia efektu, China tchnęła w tarczę jeszcze ciut iskier, by mogły rozjaśnić otoczenie swoim cudownym blaskiem. och! Uwielbiała doprawdy swoją magię.
Zaraz po stworzeniu bariery, wiedziała już że powinna zacząć atakować. Kolejne dwa ruchy lewej dłoni, tym razem szybsze i okrężne, wysłały kolorowe ostrza wprost za plecy przeciwnika. China mogłaby przysiąc, że słyszy cichy śpiew ostrych łuków tęczy. Przedzierały się przez wilgotne, morskie powietrze, spełniając wolę swojej pani.
- Dalej skarby. Poćwiartujcie go dla mnie.- powiedziała. Brzmiała władczo, jakby pod swoją kontrolą miała armię, gotową zwyciężyć w każdej chwili. Pod nosem Chiny ukryty był też zadowolony uśmiech. Tyle barw podczas jednego starcia. Jak wspaniale!
Ostrza minęły wroga, a nie więcej niż trzy metry za nim, gwałtownie skręciły i z szybkością światła, bo w końcu tęcza jest światłem, uderzyły w "władcę robaków". China była niemalże pewna, ze nie chybiła.

Noiz - 2014-10-05 21:30:31

Mag nie wykazywał żadnych pozytywnych emocji podczas walki z przeciwnikiem. Nic go nie zaskakiwało, nic nie cieszyło. Nawet ten trafiony atak... mógłby być bardziej skuteczny. Mógł go zwalić z nóg. Ten człowiek był zbyt rozgadany... "Wkurzające..." pomyślał. Widział jego zapał i determinację do walki, ale jego arogancja i nie dokładny pomiar siły na zamiary były godne pożałowania. Na pierwszy rzut oka... silny, szybki gość. Tak, to prawda... szybki i silny. Jego wytrzymałość dorównywała sile ciała Noiza, ale zwinność... tak, zwinność. To ona była kluczem do wygranej walki. Mógł bardzo łatwo przewidzieć ruch i go zblokować, uniknąć, odskoczyć, schylić się i szybko wykonać kontratak. Stali niedaleko od siebie. Atak poskutkował, nawet zranił go do poziomu poparzenia. Prawa ręka wciąż była w formie ostrza, gotowa do ataku... Powoli zaczęło falować, energia zeszła z ramienia. Wpatrywał się w przeciwnika sokolim i przymrużonym wzrokiem. Widział go jak na dłoni. To była prowokacja. Starał się go uświadomić, że gdy ta dziwna forma przestaje być twarda, jego moc słabnie... nic bardziej mylnego. Przekręcił lekko ciało o 90 stopni, czekając na kolejny atak. Miał to już być jego ostatni atak w stronę przeciwnika. Wyczekiwał takiego momentu, w którym mięśniak ruszy na niego. Lekko skrył rękę za płaszczem. To co zrobił ze swoją dłonią, to czarne pazury pokroju wielkich igieł. Długie na 50 cm i grube na 5... było pięć na prawej dłoni. Ciągle schowana, czyhająca na atak, była gotowa odpowiedzieć. Wykona pochył ciała na lewy bok, lekko schodząc na dół i wyprowadzi pchnięcie przepełnione mocą Rymu w brzuch oponenta. Taki cios powinien przebić jego tors i wnętrzności. Noiz był również wyczulony na wszelkiego rodzaju zmyłki i zawsze atak mógł przeprowadzić w inny sposób. Tak, aby zadać jak najwięcej obrażeń, nie ponosząc przy tym szkód. Jego plan był dobry, a wykonanie na miarę jego możliwości. Nie pierwszy raz wykonywał tego typu manewr. To była norma... przyczaić się, zmylić przeciwnika, a potem uderzyć ze spotęgowaną siłą, tak... aby zabić.

Kareon - 2014-10-10 23:29:09

(odpisuje po trzech nieprzespanych nocach.)

China wykonała jakże niesamowitą i piękną akcje powalając fioletowego maga na ziemię jednakże to nadal nie był koniec. Mag przykucnął i powoli otworzył swoje duże oczyska, tym razem nie był już tak rozmowny, dwa szybkie gesty prawą ręką, starcie potu z czoła lewą dłonią i ruszył jak prawdziwy berseker do przodu, bez żadnej taktyki. Był już cały fioletowy i powoli robił się co raz grubszy. Noiz jednak poradził sobie z swoim przeciwnikiem tym razem bez większych problemów, arogancja i głupota pozbawiły przeciwnika Maxvela. Ruszył prosto na maga fairy tail , po czym gdy tylko otrzymał potężny i przemyślany atak padł na ziemię bez ruchu.
- Hej! jeden z zastępców leży! panie co robimy! - wrzasnął ktoś za krzaków.

China - 2014-10-11 00:02:01

Lekkie niepowodzenie, tylko tak dziewczyna mogła opisać fakt iż uderzony przez nią przeciwnik, nie został pokrojony. Dwa wielobarwne ostrza powróciły do Chiny, niczym dwaj rycerze po nieudanej bitwie. Zawirowały naokoło niej, jakby przepraszając za swoje karygodne zachowanie. Ona jednak odprawiła je w taki sposób, że w jednym momencie rozproszyły się na wszystkie strony światła. China czuła się sfrustrowana. Zmrużyła oczy, patrząc jak przeciwnik wstaje.
- Niech to szlag...- wymamrotała pod nosem. Potem znów dobyła miecza, tym razem z zaciętym wyrazem twarzy. Z myślą: Powalę go, albo on powali mnie. Zamachnęła się nim do tyłu, dzierżąc go w prawej dłoni. Lackrima nabrała mocy, parę iskier zatańczyło na ostrzu... a potem zaczęło się ono iskrzyć... iskrzyć... dookoła w pewnym momencie zrobiło się szarzej. Miecz zbierał światło, barwę światła z okolicy, by wykorzystać ją w ataku... Robił to szybko, błyskawicznie wręcz. Po paru sekundach lackrima nie wyrabiała wręcz od nadmiaru barw. Wirowała, kręciła się niczym koło... koło pojazdu... tak prędko jak turbina. Mogłoby się od tego wirowania, zakręcić w głowie... A China chciała to inaczej wykorzystać. Wysunęła prędko miecz na przód. Pragnęła by ten wystrzelił... tak... wystrzelił łukiem tęczy, mocnym niczym pień drzewa promieniem, pędzącym z szybkością światła... Jednak.. Przeciwnik pędził wprost na nią. Nie wyglądało na to, żeby zamierzał się zatrzymać... a China...
- Teraz.- nakazała swojej broni z uśmiechem, a ta zabzyczała, od nadmiaru mocy i wystrzeliła ten wielobarwny promień, który już uprzednio malował się w wyobraźni dziewczyny. Nie było mowy, by ten atak chybił.. Ona przypuszczała nawet, że nie było mowy, by atak nie zabił, a przynajmniej poważnie uszkodził bo w końcu... China użyła prędkiego pocisku... przepełnionego napięciem elektrycznym które działa tak samo, jak rażenie piorunem, może nieco inaczej, jednak prawie z równą siłą.
Jej serce zabiło mocniej. Cóż mogła znaczyć fioletowa barwa jego ciała? Miała nadzieję iż nie jest to jakaś głupia sztuczka, zdolna zniszczyć jej zapał i pewność, co do celności i skuteczności jej ataków. Nie chciała zawalić już pierwszej misji... Nie było mowy, żeby do tego miała dopuścić!

Noiz - 2014-10-11 00:16:12

Czupryna lekko zawiała na wietrze, płaszcz zaszeleścił niczym jesienne liście na wysokich dębach. Chłopiec w lekko przykucniętej postawie, po precyzyjnie wymierzonym ataku, wzrok miał wlepiony w nicość przed nim. Jest to ten moment, gdy Noiz zadał ostateczny atak. Jego przeciwnik mógł już być martwy... nie miało to znaczenia. Zamknął oczy na czas podnoszenia się, a gdy był już wyprostowany, swymi ślepiami, wpatrzony był w człowieka, który wołał desperacko swojego pana. Zmierzył go dokładnie, a następnie (jeżeli go widać) jego pana. Płaszcz okrywał dokładnie jego tułów, ręce i nogi do kolan. Wysoki kołnierz zasłaniał połowę jego głowy z obu profilów, lecz stojący naprzeciw niego, mogli dostrzec twarz... twarz bez wyrazu... zero uczuć... puste oczy... jakby sama skorupa, w której kryta jest moc. Wyczekiwał na ruch przeciwników. Nie chciał wyprzedzać ich w działaniu, gdyż teren mu nie sprzyjał i to oni mogli zastawić różnorodne pułapki. Stał nieruchomo nasłuchując, nie spuszczając przeciwników z oczu. Miał też pewność, że przeciwnik jego "partnerki" w tym że momencie biegnie na nią jako Żywa Bomba. Myślał: "Trafi... przeżyje... Nie trafi... więcej pionków do zabicia..." Chłodna kalkulacja pozwalała mu zachować zimną krew w każdej sytuacji. Jego pokłady mocy magicznej były nieco nadszarpnięte, ale nie oznaczało to, że można się na niego porwać, nie używając magii. Stojąc w miejscu i przeciągając atak przeciwnika, miał tak naprawdę sporo czasu na zebranie mocy ze źródła... z samego wnętrza wymiaru, z którego niegdyś wyszedł... on był szczeliną... przejściem z tego wymiaru, na tamten świat... świat, w którym rządziła czysta esencja energii... Rym.

Kareon - 2014-10-11 11:14:23

Noiz postanowił nie wtrącać się do bitwy dziewczyny na którą biegł coraz to grubszy i grubszy fioletowy mag.
- Nie,nie! nie zginę sam! kochaniutka pójdziesz ze mną! - wrzasnął, jednakże gdy promień uderzył prosto w jego klatkę piersiową którą przebił na wylot, to go nie powstrzymało. Stał w miejscu śmiejąc się chytrze z dosyć sporą dziurą. Powoli pojawiały się następne dziury wypełnione białym blaskiem, najpierw ręce, nogi, potem głowa a następnie.. dosyć spory wybuch na szczęście nie wyliczony ,gdyż zatrzymał się tuż przed twarzą Chiny i kilka metrów od Noiza. Cała ziemia była pokryta fioletową trucizną która powoli wtapiała się w ziemię.
- Teraz.. - rzekł spokojny , opanowany, dosyć pewny swego. Mała ognista iskra wyleciała za krzaków rozpalając dziwną substancję.
- Zajmijcie ich chwilę, zaraz się przygotuję - dodał mistrz szybko znikając wam z oczu. Siedmiu być może magów ustawiło się za ogniem wyjmując swoje miecze. Nerwowo czekali na rozwój sytuacji.
- Pole bitwy zaraz będzie gotowe panie!

China - 2014-10-11 19:02:06

Ile razy przebieg walki miał jeszcze zaskoczyć Chinę? Stała lekko oniemiała, patrząc jak dziwna maź rozpryskuje się naokoło maga... Po plecach przebiegły jej ciarki, jednak nie można powiedzieć, że stała się mniej czujna. Pole bitwy? O co mogło im chodzić? Ten ogień..? Szykowali coś, China była pewna że to nie jakaś tam zwykła rzecz. Zacisnęła mocniej pięści na rękojeści miecza i cofnęła się do tyłu, zbliżając przy tym do Noiza. Ale... Nie mogła myśleć o tym że się wycofuje, nawet na chwilę nie mogła... nie mogła sobie na to pozwolić... Tylko jak pozbyć się ognia... Jak zaatakować magów... A może ostrza? Może mogłaby je znów wykorzystać? Może tym razem trafi i pozbędzie się kłopotu? To by było wyśmienite, gdyby dała sobie radę. Nie wątpiła że istnieje takie prawdopodobieństwo, jednak... tyle się już wydarzyło, że spudłować także mogła.
Wyciągnęła dłoń do przodu. Tuż z pod jej pięciu palców wysmyknęły się wielobarwne ostrza, ostre... oj ostre. Świsnęły w powietrzu, a gdy zwolniły, jakby chcąc usłyszeć rozkaz, China swoją ręką zatoczyła w powietrzu parę kół. Wtedy to jej "poddani" ruszyli przed siebie, przedzierając się przez ogień. Było ich zaledwie pięć... jednak nie było mowy, aby żaden z siedmiu magów nie został trafiony, zraniony. Dziewczyna cicho zachichotała na myśl o ich zaskoczeniu... a ostrza jakby jej wtórowały.
- Tnijcie! Ćwiartujcie moje małe!- zawołała, gdy przedostały się na drugą stronę zapory z ognia. Zbliżały się do wroga w taki sposób, że naprawdę ciężko było im się wyrwać. Do tego były szybkie. Cóż z tego że China nie była zbyt szybka w swoich ruchach? Władała światłem, tęczą która pędziła niesłychanie. To jej się właśnie w tej magii podobało najbardziej. Prędkość!
Na ostrzach pojawiły się ładunki elektryczne, zatańczyły. Wybornie. Dziewczyna ucieszyła się z tego dosłownie przed uderzeniem w magów. Trafiła? Przynajmniej pięciu z nich powinno paść. W końcu jej maleństwa rzadko pudłują.

Noiz - 2014-10-11 22:23:01

Dziewczyna lekko zdezorientowana tym co tworzą przeciwnicy, zaczęła cofać się w stronę Noiza. Chłopak był bardzo spokojny i zbierał w sobie moc... Przeciwnik nie wiedział, że im dłużej On się przygotowuje, chłopak zbiera w sobie ogromne pokłady energii z wnętrza wymiaru. Wyczekiwał dokładnie, na jakie posunięcie zdecyduje się jego towarzyszka i co zrobi przeciwnik. Widząc, że kobieta wyprowadziła bardzo skuteczny na pozór atak, rozstawił szerzej nogi, skręcił ciało w prawą stronę i w tej pozycji powiedział:
- Nie marnuj na nich energii... prawdziwa walka dopiero się zaczyna.
Na jego ustach zawitał lekko demoniczny uśmieszek, a energia wokół jego osoby zaczęła nieźle skakać. Amplituda pomiarowa jego mocy była tak niestabilna, że sama China mogła to wyczuć. Był jak bomba, która w każdej chwili może zrobić "Bum !". Jego ręce zbliżały sie do siebie, a moc w tamtym miejscu ogromnie się zwiększyła. Nie potrafił tego wyciszyć, a nawet się nie starał. Wyczekiwał na atak, z gotową już kontom. China miała służyć do tarczy, która mogła przyjąć na siebie pierwszy atak. Ich przywódca najprawdopodobniej władał ogniem. Ale można będzie to bardzo szybko skończyć, o ile dwójka wróżek dogada się bez słów.

Kareon - 2014-10-11 23:47:03

China bez problemu pozbawiła życia aż czterech z siedmiu magów.
- Szefie nie chcemy cie pośpieszać , ale zaczyna się robić gorąco.. - wrzasnęła nerwowo cała trójka.
- Teraz.. wiecie co robić! - wrzasnął tajemniczy głos, a dziwny podmuch wepchnął resztki ciał, jak i żywą trójcę prosto w ogień. W kilka chwil można było zobaczyć jak dziwna energia wypłynęła wprost z ognia do krzaków. Mistrz gildii tuż po całek akcji wyszedł za krzaków i przyjął postawę bojową. Odchylona lekko głowa w prawo, lekki rozkrok i ręce wystawione do przodu.
- Czas zakończyć tą dziecinadę - warknął poruszając dłonią w charakterystyczny sposób dając wam znak " ruszajcie"

China - 2014-10-12 00:34:09

China zaśmiała się z radości, gdy jej słodkie maleństwa wykończyły czterech magów, a potem rozsypały się wtórując jej. Zacisnęła rękę na rękojeści miecza i obserwowała przebieg wydarzeń. Ta niepewność w oczach trzech pozostałych wrogów... China napawała się nią. Ale potem pojawił się mistrz gildii. Dziewczyna czuła zła aurę bijącą od niego... a tak właściwie... Noiz także dziwnie ją zniechęcał... Biła od niego jakaś dziwna siła. Czuła, że zaraz wykona ok ostateczny atak, który nie sposób będzie przezwyciężyć. Zerknęła na niego przez ramię. Jakiś dziwny... mrok. Bo tylko tak mogła sobie to wyjaśnić. Magia, której jeszcze nigdy nie widziała, ale nie widziała jeszcze wiele...
Ciała magów, zaczął pochłaniać ogień. Co takiego? China nie miała pojęcia czy dzieje im się krzywda, czy też nie... ale sam ten pomysł... Czy mistrz tej gildii myśli co robi?! Dlaczego..? Dziewczyna potrząsnęła głową, by przestać się nad tym zastanawiać. Tylko walka.
- Dziecinadę?- zapytała z uśmiechem na twarzy.- Masz rację. Nudzi mnie już ta zabawa!- dodała, a jej głos przypominał wołanie małej dziewczynki. Był pełen radości, rzecz jasna, udawanej. Jednak China, z początku nie miała pomysł jak zaatakować. Jej miecz lekko się poruszył, od ruchu jej ręki. Wpatrywała się w mistrza wrogiej gildii. Serce jej waliło. Zakończyć... Sugerował koniec. Koniec... ale ich koniec... czy swój?
Ach ta mroczna aura Noiza... China odsunęła się od niego znacznie. Im dalej tym lepiej tak? następnie spojrzała na przeciwnika. Uśmiechnęła się.
- Myślisz że nie dam ci rady?- zaśmiała się. Odczuwała już lekki brak mocy... ale halo? Nie użyła jej wcale tak wiele, więc na kolejne ataki było ją jeszcze stać. Znów wystawiła dłoń do przodu, by po raz trzeci wysłać wielobarwne ostrza w stronę przeciwnika. Przecięły powietrze i przedarły się przez ogień. Ponownie chcąc zabić... China natomiast w tym czasie naelektryzowała swój miecz.
- No skarbie, masz chyba jeszcze ciut siły na kolejny strzał, co?- wyszeptała do swojej broni. Szept ten był niesłyszalny, ale wiele dał, zdaniem Chiny. Wysunęła miecz przed siebie, ostrzem do mistrza wrogiej gildii i... Lackrima zawirowała, pożarła wiele barw z otoczenia... w tym wiele koloru z ognia właśnie. Potem na ostrzu pojawiły się radosne iskierki i... Wystrzeliła. Potężna fala tęczy, połączonej z elektrycznością... Mmmm. Wybornie. Ostrza natomiast, przynajmniej trzy z pięciu, wciąż tańczyły naokoło wroga. Niczym natrętne komary... muchy...

Noiz - 2014-10-12 00:59:18

Noiz był skupiony do granic możliwości... Musiał utrzymać ogrom mocy, jaki posiadł w tym momencie. Jego ciało powoli nie wytrzymywało rozpierającej jego dłonie mocy. Powoli, lecz znacznie, jego dłonie traciły swój kształt. Zaczęły się rozpadać... coś, jakby jego skóra odpadała, leciała w górę i znikała. Widać było, że szykuje się coś dużego. Mistrz gildii łamagów widać, że był pewny siebie. China widząc, że Noiz trzymał w rękach potężne zaklęcie, musiał jakoś zająć czymś przeciwnika. Postanowiła odsunąć się od chłopca i zaatakować. Plan Noiza wyglądał następująco: Odwrócić uwagę i zaatakować z niewyobrażalną siłą. Ten atak musiał trafić... trafić i zabić... moc skumulowana w pocisku przekraczała pojęcie chłopaka, który ją w tym momencie dzierżył. Powietrze w okół niego zgęstniało od naporu mocy magicznej, z jego płaszcz miotało na wszelkie strony. W pewnym momencie, gdy China zawalczy z przeciwnikiem, cała moc nagle opadnie do zera. Płaszcz opadnie z powrotem na jego ciało, a potem obracając się o 180 stopni, wystawi rękę przed siebie, szybkim ruchem wrzuci sobie świecącą na niebiesko kuleczkę do buzi i ją połknie. Parę sekund później wypowie słowa:
- Cel namierzony... Akcja - dezintegracja.
I po tym, w jego torsie otworzy się czarna dziura. Jego ciało ulegnie rozpadowi w okolicy serca, a z tej przestrzeni, wyleci promień grubości sporego dębu. Będzie leciał prosto w przeciwnika, a w razie ruchu, ciało Noiza podąży promieniem za nim. Ta niszczycielska moc powinna raz na zawszę załatwić tego człowieka, jak i pół lasu, który rośnie przed nimi.

Kareon - 2014-10-12 13:29:01

Nad głową mistrza mało znanej gildii pojawiły się białe duszyczki. Było ich aż trzynaście. Po ataku Chiny dwie z nich zniknęły, jednakże przeciwnik nie doznał ani trochę obrażeń. Atak Noiza zmienił jednakże prawie wszystko.. pole bitwy.. stało się wysypiskiem, dużo rozwalonego terenu. Niesamowita precyzja nie pomogła, ale  najpewniej jedno z najpotężniejszych zaklęć maga Fairy Tail wyczerpało go dość mocno. siedem kolejnych dusz zniknęło.
- Co to było? tak szybko chcecie skończyć tą walkę? - zapytał lekko zdziwiony, dalej stojąc w pozycji bojowej. Kilka chwil później jednak ruszył do walki wiedząc że nie zostało mu jeszcze dużo "żyć". Specyficzny ruch ręką do tyłu który wytworzył mały podmuch ognia który leciał prosto w stronę Noiza. Następnie szybko wytworzył pięć ścian z ognia którymi zamknął pole waszej bitwy.
- Cóż.. zginiemy albo wszyscy razem, albo tylko ja ! HAHAAHA - zakończył psychicznym śmiechem.

China - 2014-10-12 13:50:44

Again... Again... China nie mogła wytrzymać tego iż ciągle atakuje, prawie bez skutku. Atak Noiza, po którym spodziewała się naprawdę wiele, także nie poskutkował. Wróg wciąż trzymał się na nogach, a jego dziwaczne duszyczki... China odnosiła wrażenie że szydzą z niej...
Ale potem mistrz tej złowrogiej gildii zaatakował Noiza. Dziewczyna nie wiedziała czy interweniować, ale... Uświadomiła sobie prędko iż po tym co zrobił, może dość poważnie odczuwać niedobór energii. Ona natomiast, parokrotnie posłużyła się mocą swojej broni, więc jej wewnętrzna magia miała się dobrze. China pragnęła odeprzeć atak przeciwnika, rozwalić go i w ogóle... poćwiartować. Jednak potrzeba było myśleć realistycznie. Żaden z ataków Chiny nie był aż tak silny, by zwalić maga z nóg. Kilka na raz, to co innego.
Zmrużyła oczy, obserwując bacznie ten atak wroga. Ogień.. Wszędzie było mnóstwo ognia, który zaczął ja rozpraszać.
- Wybieram odpowiedź b. Zginiesz ty. Na pewno nie ja.- powiedziała, a właściwie to nawet syknęła ze złością. Potem uśmiechnęła się, by znów wejść w stan skupienia. Schowała miecz za pas, a następnie użyła obu rąk, by wysłać coś... na wzór wielobarwnej liny. Ona, gruba, długa, szybka... Niczym wąż podpełzła do przeciwnika. Jakby miała własny umysł. Odnalazła go, zupełnie bez pomocy swojej pani.
China ponownie się zaśmiała. Śmiech to zdrowie. Dlaczego miałaby się ograniczać? Gdy lina była już tuż tuż przy przeciwniku, uniosła się gwałtownie do góry i... związała mistrza wrogiej gildii. To powinno dać Noizowi trochę czasu. Miała nadzieję że da on radę uciec... nabrać siły, jeszcze raz zaatakować.
Z jej palców trysnęły błyskawice. "A teraz cię usmażymy." pomyślała. Błyski prędko ruszyły do ataku, by uderzyć z wielką siłą we wroga. Giń! Zgiń w końcu! Chinę opanowywała złość. Więcej! Więcej! Coraz więcej napięcia było w jej żyłach. Cisnęła piorunami niczym Zeus.

Noiz - 2014-10-12 16:16:48

Pole bitwy... Kompletne pobojowisko. Noiz przerwał swój atak... Atak, który zabrał ogrom jego siły witalnej. Moc wokół niego spadła diametralnie nisko. Podał na prawe kolano, na jego czole pojawiły się pierwsze krople potu. Był zmęczony... Jego moc nie zadziałała wystarczająco dobrze. Nie było mu dane wykończyć przeciwnika. Klęczał i ciężko dychał że zmęczenia. Podniósł lekko głowę, a w jego stronę leciała już fala ciepła... Ogień jarzący się niczym słońce. W ostatniej chwili przed spotkaniem z magią przeciwnika, Nozi wykonał szybki i sprawny przewrót w bobok po łuku tak, aby nie zdezyc się ze ścianą ognia. Był przykucprzykucnięty i zmęczony. Nagel... niczym jasny grom z nieba, jakiś impuls uderzył go w głowę. Był to sekundowy, rozgrywający ból głowy. Szybko chwycił się za głowę, jego oczy pierwszy raz od wielu dni naszły strachem. "Tylko nie to... Nie teraz..." Wykrzyczał w myślach, które i tak już ciężko mu było zebrać. Opuścił rękę, po czym oparł się na niej i starał się podnieść. Gdy już stał, ból głowy nawrócił się. Trzymał się za głowę, obserwując rownierownież walkę Chiny. Jego umysł rozpadł się na milion kawałków... Tak jak działała jego magia. Po chwili widział, że nie mógł już zatrzymać tego, co nieuniknione... Jego ręce powoli, lecz konsekwentnie zazaczęły zachodzić tym samym, co działo się, gdy używał magii, lecz teraz było inaczej. Skóra nie odpadała, lecz zmieniała barwę i właściwości. Jego włosy zaczęły rosnąć, a a w buzi pojawiły sie kły. Zaczęło się to, czego obawiał się od początku... To, że straci kontrolę nad bestią, którą chowa  w sobie od czasu przejścia na "tamtą stronę"

Kareon - 2014-10-12 21:05:37

China nadal atakowała bez dłuższego zastanowienia zaatakowała niszcząc kolejne dwie duszę. Zostało już tylko dwie, mistrz wiedział że jeżeli dalej będzie bezczynnie stał w miejscu straci ostatnie duszyczki w raz z swoją.
- Dusza ognia! ponury płomień! - tym razem to mistrz gildii postanowił wykonać potężny atak. Jedna z dwóch dusz przybrała czarną barwę a mężczyzna zaczął płonąć kolorem śmierci. Lekkie przerażenie można było wyczuć z dala. Wyglądał dosyć poważnie a z oczu wypływały mu łzy.
- Ognisty żniwiarz.. W tej samej chwili z klatki piersiowej wyrosła mu trzecia ręka trzymająca kose. Lekki zamach nią wytworzył ogromny ogień który uderzył w Noiza nie dając mu szans na uniknięcie. Kolejne machnięcie wytworzyło czarną kule która leciała prosto w Chine tym razem dosyć wolno i  z szansą na unik.
- Wybaczcie, ostrzegałem.. - Noiz był ranny jednakże dalej gotowy do walki, mówiąc szczerze transformacja uratowała mu życie.

China - 2014-10-12 21:23:02

China widziała lecącą w niemalże zwolnionym tempie kulę... Czy to miał być jakiś specjalnie wspaniały atak? Dziewczyna odskoczyła na bok, unikając większych obrażeń. Bardzo chciała móc pomóc Noizowi... Jednakże sama miała niewielki kłopot, a w końcu... chciała zakończyć to sama. Jeszcze dwa. Jeszcze tylko dwa. Może dałaby radę zakończyć to jednym ciosem? Tylko... Tyle swoich mocy już zaprezentowała...
Westchnęła głośno, marnując chwilę czasu na zastanowienie. Zabolała ją głowa, lecz ból przeszedł szybko... Jednak... Noiz wyglądał coraz gorzej. Co też działo się z nim takiego? Szykował kolejny atak..? A może... Może działo się coś czego China powinna zacząć się lękać? Odsunęła się znacząco od jego sylwetki.
- Noiz?- powiedziała głośno. Chciała by jej odpowiedział...
Potem znów zerknęła na przeciwnika. "Nie jestem słaba..." pomyślała, po czym zacisnęła pięści. "On już pokazał na jak wiele go stać, a ja? Muszę wykonać atak, mocny atak. Och..." biła się ze sobą w myślach, wciąż intensywnie się zastanawiając, nad czymś dobrym, naprawdę silnym.
Już miała sięgnąć po miecz, gdy zdecydowała zrobić to sama. Co jeszcze miała w zanadrzu... więcej błyskawic? Złocistych, gorących pocisków? Chciałaby móc dorównać Zeusowi... a więc dobrze. Dobrze, niech będzie. "Rzucę wyzwanie greckiemu bogowi piorunów." pomyślała z zadowoleniem. Potem promiennie się uśmiechnęła i przybrała pozę niczym rzucająca palcami zaklęcie czarownica. Ze szpiku kości, z głębi na powierzchnię jej skóry wypełzły małe iskierki. Potem zaczęły się rozwijać. Stawały się wielkie, ogromne. Tańczyły pomiędzy palcami dziewczyny a powierzchnią ziemi.
- Koniec zabawy, sam w końcu chciałeś to skończyć. Ja też chcę.- powiedziała, po czym "oderwała" pioruny od gleby i rzuciła nimi. Dwa, lśniące i gorące otoczyły wroga, po czym uderzyły w niego, ze wszystkich stron. Błysnęło, aż oślepiło wszystkich zgromadzonych. China, po takim ataku, zaczęła czuć się gorzej.. ale czy nie warto było? Taki spektakularny cios. Zeusie! Czy widziałeś? Pewnie... teraz zazdrościsz..

Noiz - 2014-10-12 21:38:27

Pusty... dudniący głos, który mówił metalicznym posmakiem dwa słowa: "Zabij... Zniszcz...'. Noiz powoli przestawał mieć nad sobą jakąkolwiek kontrolę... Jego ciało pracowała, jakby ktoś je przejął. Widział tylko resztki... resztki tego, jak to "coś" wstąpiło w niego całkowicie. Zamknął oczy. Miał nadzieję tylko, że jeszcze kiedyś się przebudzi. Nagle ! Uderzony ognistym atakiem, zaparł się prawą ręką przed siebie, przyjmując go na swoje ciało. Czuć było jarzący się ogień wokół Noiza. Jedno machnięcie ręką, a cały ogień nagle opadł. Spojrzał się na przeciwnika. Płonął. Widział tylko gorący zarys człowieka. Oczy chłopaka nie były już puste. Wyglądały na demoniczne... na ślepia istoty, która przybyła z najgłębszych piekieł. Jego ciało zmieniło się. Płaszcz nieco naderwany u góry, poleciał z wiatrem na drzewo. Stał przed nimi w samych spodniach. Jego ciało okalało wiele tatuaży. Wydał z siebie potworny ryk... ryk nienawiści. Aura otaczająca jego ciało, nagle przybrała zgniło-granatowy kolor. Jego uśmiech... ten demoniczny uśmiech... Skierowany był do mistrza gildii. Jego ręce... całe ręce, od dłoni, aż po łokcie... zmienione były w formę przypominające jego magiczne ataki, ale tym razem było to stabilne... wyglądały jak normalne, ludzkie ręce. Z tym, że jego palce były ostre i szpiczasto zakończone. W jednej chwili, nabrały energii... tak znikąd. Niebieska energia przeplatała jego ręce, on sam jakby zniknął. Ale czy na pewno ? Tak... zniknął tak szybko, jak i również szybko pojawił się za przeciwnikiem. Będąc za nim, rozpoczął swój atak... atak berserkera... Nie zważał na ogień... nie mógł wpłynąć na jego ręce... nie w tej formie... Atak był nieustanny i zaciekły. Zrobił to tak szybko, że dopiero po duch sekundach doleciał do nich atak wróżki. Wszystko miało się zaraz rozstrzygnąć.

Kareon - 2014-10-12 21:59:07

- dziękuje.. wam za to.. mam nadzieje że moje grzechy zostaną odkupione.. dziękuje wam za wszystko.. pokonaliście może małą mroczną gildię ale z potencjałem.. a ja nie mogłem nic zrobić.. to on mi kazał.. on był potężniejszy.. jednak już nie jest.. pokonaliście formę żniwiarza on ma jeszcze wiele żyć w swoich rękach ale kiedyś zginie.. a teraz pozwólcie że się oddale.. - po tych słowach padł na ziemię.
- a oto moje ostatnie słowa, drodzy magowie Fairy tail, nie pytajcie skąd was znam Noiz i China.. jestem starcem który.. dużo wam dać nie może, tylko to.. - tuż obok swojej głowy położył sakiewkę w której znajdowało się 20.000klejnotów
- podzielcie się.. a i jeszcze zapomniał bym - mały wisiorek z zdjęciem pewnej kobiety.
- za.. cho..waj..ci..e.. t...- nawet nie zdążył dokończyć..

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kóniedz.

Noiz - 2014-10-12 22:24:52

Gdy emocje i pył walki opadł, Noiz automatycznie powrócił do swojej formy... Opadł na ziemię, opierał się na prawej ręce... Klękał tuż przy głowie pokonanego starca. Jego ręce ociekały krwią... Chwycił zdjęcie, a po chwili opadł bezwładnie na ziemię. Leżał na wskos dzidziusia. Oddychał... jego puls był stabilny... ale to co się stało... on niczego nie pamięta. Nie pamięta przemiany, nie pamięta ataku. Jedyne co spamiętał, to słowa dziadka. Chwycił więc zdjęcie, widząc sakiewkę, wyjął połowę kryształów i ledwo ledwo podczołgał się pod drzewo, na którym zawisł jego płaszcz. Postanowił odpocząć pod nim i zaraz wyruszyć.

z/t

China - 2014-10-12 22:35:10

China wzięła wraz z sakiewką, swoją część kryształów, po czym spojrzała po raz ostatni na pokonanego przeciwnika. Pomasowała sobie kark, aż pod jej palcami coś strzyknęło. Westchnęła.
- Doprawdy... dziwna historia.- powiedziała tylko, głosem lekko zmęczonym. Następnie doprowadziła swoje włosy i ubranie do porządku, to znaczy otrzepała je, a następnie zdecydowała zejść z klifu i pozwiedzać okolicę. Wypocząć... czy coś. W końcu znajdowała się w resorcie Akane. Grzech nie skorzystać.

Holiday apartment small building busy Holandia przewóz osób Piła www.zarazenipodroza.pl